Kelvin największą gwiazdą Sons of the Forest. NPC podbił serca
Choć jest małomówny.
Małomówny lecz bardzo pomocny Kelvin wyrasta na jedną z największych gwiazd horroru Sons of the Forest, zawsze skory do zrzucenia sobie drzewa na głowę i wykonywania poleceń.
Wydana niedawno produkcja rozpoczyna się od katastrofy śmigłowca, na pokładzie którego znajduje się gracz - lub gracze. Trafiamy na tajemniczą wyspę kanibali, musząc radzić sobie z przeciwnościami w ramach dobrze znanych zasad gatunku survival. Zbieramy surowce i przedmioty, budujemy schronienie i tak dalej.
Zaraz po odzyskaniu przytomności czeka na nas Kelvin, który stracił najwyraźniej zdolność mowy i słuchu. Imię mężczyzny znamy wyłącznie z napisu na kamizelce. Pomimo obrażeń kolega jest błyskawicznie gotowy ruszyć do działania, zbierać patyki, ścinać drzewa i towarzyszyć nam w wędrówce w dowolny zakamarek pełnej tajemnic i niebezpieczeństw wyspy.
Z uwagi na niepełnosprawności, polecenia wydajemy z pomocą notatnika, co okazuje się być całkiem sprawnym i rozbudowanym systemem. Jak to często bywa, nie brakuje zabawnych przypadków, jak pomocny NPC podpalający siebie i okolicę, czy też ścinający samotne drzewo, na którym przez ostatnie trzy godziny w pocie czoła budowaliśmy schronienie (zrzucając sobie konstrukcję na głowę).
W sieci nie brakuje materiałów dowodowych. Pomimo pewnych ułomności, Kelvin szybko zaskarbił sobie życzliwość społeczności, która wynalazła między innymi, jak zapewnić koledze nieśmiertelność. Nie brakuje także przeróżnych ilustracji, a wyciągnięty w górę kciuk przyjaciela już stał się memem.
A jeśli brakuje pomocy, za pomocą moda odblokowującego linii komend można nawet sklonować kolegę, który - jak się wydaje - miał nazywać się Robby, zanim twórcy zmienili zdanie. Armia Kelvinów poradzi sobie z każdym zadaniem, choć może mieć podobno negatywny wpływ na płynność rozgrywki.