Ken Levine broni długości pierwszego epizodu BioShock Infinite: Burial at Sea
„Wybraliśmy jakość, nie ilość.”
Twórca serii BioShock Ken Levine broni długości pierwszego epizodu BioShock Infinite: Burial at Sea, który ukończyć można w czasie poniżej dwóch godzin.
Standardowy czas potrzebny na ukończenie DLC wynosi od 90 minut do dwóch godzin, ale fani przeszukiwania zakamarków powinni uzyskać godzinę rozgrywki więcej. W rozmowie z Eurogamerem deweloper zapewnił, że twórcy zdecydowali się wybrać „jakość, nie ilość”.
- Jeśli śmigniemy przez całość, to nie jest to długie doświadczenie. Jeśli jednak zagłębimy się w dodatek, otrzymamy jakieś trzy godziny. Ale to na pewno nie jest najdłuższa rzecz na świecie.
- Są ludzie, którzy wymagają określonej długości rozgrywki. Jeśli bazujemy na takim parametrze, to ten dodatek nie jest dla nich. Ale jeśli chcemy doświadczyć coś nowego - to inna sprawa.
Nie zaglądam w domowe budżety i nie mogę nikomu mówić, co ma kupić. Wybraliśmy jakość, nie ilość
Ken Levine, twórca serii BioShock
- Szanuję czas i pieniądze innych osób - tłumaczy Levine. - Dziennikarze często pytają mnie o argumenty w sprawie zakupu. Nie lubię tego pytania, ponieważ nie zaglądam w domowe budżety i nie mogę nikomu mówić, co ma kupić. Wybraliśmy jakość, nie ilość. Jako gracz zazwyczaj podejmują taką właśnie decyzję. Niewielu ocenia film na bazie długości.
Fani serii mogą jednak porównać Burial at Sea z innym DLC - Minerva's Den, które posłużyło w BioShock 2 do opowiedzenia całkiem nowej historii. Levine wyjaśnia, że tym razem dużo więcej czasu i wysiłku zajęło odtworzenie Rapture na nowym silniku.
- Mieliśmy wybór. Minerva's Den jest wspaniałe. Wykorzystali istniejące obiekty i stworzyli nową opowieść. Ale my chcieliśmy zrobić coś całkiem innego. Jeśli przyjrzymy się Burial at Sea, dostajemy pierwszy rozdział nowej gry, lub coś w rodzaju sequela. Wiedzieliśmy, że oznaczało to dość krótką rozgrywkę.
Dodanie kilku nowych lokacji, broni i przeciwników byłoby zapewne łatwiejszym rozwiązaniem - przyznaje Levine. Twórca nie chciał jednak iść na takie uproszczenia.
- Może jestem idiotą - śmieje się. - Z biznesowego punktu widzenia nie mam pojęcia, co z tego będzie. Ale szczerze mówiąc, zbytnio się tym nie przejmuję, ponieważ pracuję w firmie, która na pierwszym miejscu stawia jakość. Wierzę, że ludzie sami dostrzegą jakość w naszym produkcie.
- Po premierze pierwszej części pojawiały się głosy, że nikt nie kupi gry, ponieważ nie ma w niej trybu sieciowego. Wydaje mi się, że ludzie odpowiedzieli jednak na jakość. Ale może tak mi się tylko wydaje.
- Od początku wiedzieliśmy, że chcemy zrobić coś z Bookerem i Elizabeth, a Rapture zdawało się być idealnym miejscem. Zakładaliśmy naiwnie, że może wykorzystamy część materiałów z pierwszego BioShocka. Okazało się jednak, że to koszmary pomysł, niesprawiedliwe podejście, które nie będzie dobrze wyglądało.
- Mamy nowy silnik, więc powinniśmy wykorzystać jego moc. Zbudowaliśmy wszystkie sklepy i sceny, których nigdy nie umieściliśmy w BioShock 1. Wrzućmy do tego ludzi, i żeby wszystko było wielkie, świecące i świeże - lub prawie świeże. Trochę nas poniosło, nie zaprzeczę. Ale przecież nikt nie chce pracować nad czymś wybrakowanym. Równie dobrze można iść na całość. Wydawca na to pozwala, więc dlaczego nie?
Burial at Sea ukaże się 12 listopada. Cenę ustalono na 15 dolarów (ok. 46 zł), na PC, X360 i PS3. Rozszerzenie jest też częścią przepustki sezonowej, która oferowana była za darmo do wszystkich premierowych kopii gry w Polsce, na PC i konsolach. Wersja pecetowa dodatku ukaże się z polskimi napisami, zaś na konsolach - po angielsku.