Killing Floor 2 - Recenzja
Brutalna kooperacja.
Killing Floor 2 to udana kontynuacja. Lekkie rozbudowanie pierwszej odsłony zaowocowało jednak grą bardziej dopracowaną, która w efekcie sprawia więcej frajdy.
Założenia pozostały niezmienione. Nadal mamy do czynienia z typową strzelanką stworzoną z myślą o kooperacji. Maksymalnie szóstka graczy staje w szranki z potworami i mutantami. Cel jest jeden - zabić wszystko, co się rusza.
Trochę szkoda, że ta prosta filozofia nie została w żaden sposób rozwinięta. Przynajmniej na niektórych mapach twórcy mogli pokusić się o urozmaicenie zabawy dodatkowymi celami. Kiedyś z pewnością się ich doczekamy, choćby w fanowskich modyfikacjach, ale przydałyby się już teraz.
Całość sprowadza się więc do nieustannej walki, ale na szczęście ten element jest fantastyczny. Killing Floor 2 oferuje jeden z najlepiej zrealizowanych systemów strzelania. Korzystanie z różnych rodzajów broni sprawia ogrom przyjemności.
Poczucie mocy strzału, odrzut, animacje - wszystko to ma wielki wpływ na poziom satysfakcji. Znaczenie ma też to, jak na trafienia reagują wrogowie - a to także zaprojektowano świetnie, bo potwory mogą dosłownie rozpadać się na kawałki. Żadna strzelanka nie oferuje chyba tak brutalnego i jednocześnie rozbudowanego rozczłonkowywania wrogów.
Każda gra składa się z kilku rund - minimum z czterech, maksymalnie z dziesięciu. W każdej walczymy z coraz liczniejszą falą mutantów, pojawiają się też nowe rodzaje przeciwników. Potwory są odpowiednio zróżnicowane i szybko zdajemy sobie sprawę, że taktykę trzeba dopasować do liczby i typu oponentów. Po każdej rundzie wydajemy zarobione pieniądze, uzupełniamy amunicję, możemy kupić nową broń.
Mamy tu stwory, które stają się bardziej agresywne, gdy otrzymują obrażenia. Są też wybuchające monstra i paru silniejszych oponentów, którzy zawsze powinni być priorytetem. Istotny jest też więc odpowiedni podział obowiązków - ktoś musi zająć się słabszymi jednostkami, by nie przeszkadzały graczom, którzy skupiają się na tych silniejszych.
Ważny jest wybór klasy postaci. Determinuje on przede wszystkim dostępne uzbrojenie, choć w miarę postępów i doświadczenia zdobywanego w kolejnych grach możemy odblokowywać bonusy, zwiększające naszą skuteczność w boju.
Arsenał jest wyjątkowo różnorodny i bez dwóch zdań każdy znajdzie tu coś dla siebie. Strzelby, granatniki, karabin snajperskie, pistolety maszynowe, broń biała i miotacz ognia to tylko niektóre przykłady - a wszystkich zabawek używa się z równie wielką przyjemnością.
Nie można narzekać też na liczbę lokacji. Otrzymujemy kilkanaście map, odwiedzamy między innymi ulice miasta, okolice domku w lesie, tajne laboratoria czy arktyczną placówkę badawczą. Gra jest zintegrowana z Warsztatem Steam, więc możemy też walczyć z hordami na mapach fanowskich.
Choć siłą rzeczy rozgrywka jest powtarzalna, to nie przestaje bawić, szczególnie ze zgranym zespołem. Gdy czekamy na falę potworów w jednym pomieszczeniu, zamykamy wejścia, a następnie z chirurgiczną wręcz precyzją pozbywamy się niemal wszystkich napastników, nim zdążą nas dosięgnąć, wysadzając większe grupki ładunkami wybuchowymi - takie momenty zawsze są emocjonujące.
Oczywiście tak łatwo jest tylko na początku. W późniejszych rundach często jest już bardziej chaotycznie, szczególnie jeżeli nie korzystamy z komunikacji głosowej. Chaos też potrafi być jednak ekscytujący, a na pewno szalenie efektowny.
Na końcu, po pozbyciu się wszystkich fal, walczymy z bossem. Niestety, obecnie w grze są tylko dwaj przeciwnicy tego typu - jeden atakuje trucizną i potrafi wysysać energię życiową, a w dodatku dysponuje potężnymi karabinami. Drugi ma również wyrzutnię rakiet i co jakiś czas wycofuje się, by regenerować zdrowie.
Starcia z bossami wymagają maksymalnego skupienia i precyzji. Nie można pozwolić sobie na marnowanie amunicji. Trzeba strzelać w czułe punkty i odpowiednio unikać ataków. Szkoda jednak, że kolejni finałowy przeciwnicy nie zostali jeszcze nawet zapowiedziani.
Nieco większej różnorodności grze nadałyby też ciekawsze talenty bohaterów. Wszystkie są pasywne, a więc wpływają tylko na wydajność czy statystyki. Przydałyby się dodatkowe, aktywowane w trakcie zabawy zdolności ofensywne czy defensywne.
Bonusem jest tryb PvP, w którym gracze rywalizują między sobą. Sześciu wciela się w zwykłe postaci, ale pozostali zasilają szeregi mutantów jako wybrane rodzaje potworów. Mogłaby to być miła odskocznia, ale sterowanie monstrami nie jest zbyt intuicyjne i na dłuższą metę nie bawi.
Killing Floor 2 to godna polecenia, brutalna strzelanka tylko dla miłośników kooperacji. Choć nie oferuje zróżnicowanych celów misji, strzelanie jest na tyle przyjemne, że nie nudzi nawet po wielu godzinach.