King's Quest, Epizod 1: A Knight to Remember - Recenzja
Świetny start.
W związku z coraz większą liczbą gier epizodycznych, postanowiliśmy zmienić nasz sposób oceny tego typu produkcji. Od tej pory będziemy publikować recenzję jedynie pierwszego odcinka, wraz z oceną, a następnie - gdy dostępne będą wszystkie rozdziały - opublikujemy finalną recenzję całego sezonu.
King's Quest to nowe wcielenie starej marki - serii przygodówek, której korzenie sięgają początków historii PC. Współczesna wersja czerpie nieco z pierwowzoru, biorąc jednocześnie przykład z produkcji Telltale Games, takich jak The Walking Dead czy Game of Thrones. Całość ubarwiono dawką solidnego, często absurdalnego humoru. Rezultat jest świetny, choć niepozbawiony wad.
Opowieść od The Odd Gentlemen to mieszanka stylów. Zgodnie z duchem klasycznych gier przygodowych przyjdzie nam używać przedmiotów na elementach otoczenia tak długo, aż znajdziemy nietypową kombinację, która zadziała. Czekają też na nas sceny akcji z quick-time eventami oraz wybory w pewnym stopniu zmieniające to, jak potoczy się fabuła.
Z oryginalnego King's Quest przeniesiono głównego bohatera, króla Grahama, który zdobył tron wykonując zadania dla poprzedniego władcy Daventry. W pierwszym epizodzie mamy okazję poznać skromne początki przyszłego monarchy, gdy jako kompletny żółtodziób przybywa na pewien turniej rycerski.
Historia przedstawiona jest w formie bajki, którą dziadek opowiada wnuczce. Gra wielokrotnie nam o tym przypomina - znudzona dziewczynka poprosi, by pominąć nudny fragment, albo spróbuje dopowiedzieć coś sama. Efekt jest świetny.
Niestety, ten sposób prowadzenia narracji ma także wadę - niektóre wydarzenia muszą potoczyć się w określony sposób, a nieudane wykonanie pewnych czynności nie zmienia biegu fabuły i musimy je powtarzać. Zaburza to płynność rozgrywki, a słuchanie w kółko tych samych kwestii dziadka męczy.
Pod względem nietypowych kombinacji przedmiotów, pozwalających rozwiązywać łamigłówki i problemy, nowemu wcieleniu King's Quest daleko do pierwowzoru. Niekoniecznie jest to jednak wadą, gdyż połączenia w większości są logiczne. Uważnie się rozglądając i słuchając napotkanych postaci, jesteśmy w stanie znaleźć sposób na otwarcie zablokowanego przejścia, naprawienie wozu czy przekonanie do siebie nieufnego stwora.
Niektóre zagadki dają pewną swobodę w wyborze rozwiązania. Każda decyzja niesie jednak ze sobą konsekwencje. Działania Grahama odbijają się nie tylko na przebiegu opowiadanej historii, ale także na tym, jak zachowywać się będzie w teraźniejszości jego wnuczka. Chociaż najważniejsze wydarzenia przebiegają według z góry ustalonego schematu, ta odrobina wolności sprawia, że gra się zdecydowanie przyjemniej.
King's Quest wyróżnia się doskonałym poczuciem humoru, prezentowanym na wiele sposobów. Począwszy od scen, podczas których młody Graham z niesamowitym entuzjazmem wymyśla absurdalne zastosowania dla znalezionych przedmiotów, a skończywszy na zabawnych odniesieniach do popkultury i czasów współczesnych.
Przygotowane żarty stoją na naprawdę wysokim poziomie. Większość naszej przygody w Daventry spędzimy z uśmiechem na twarzy, co jakiś czas można natomiast liczyć na niekontrolowane wybuchy śmiechu.
Deweloperzy dużo czasu poświęcają na kreację świata i tworzenie jego unikalnej atmosfery. Przechodząc między kolejnymi ekranami, na których czekają na nas łamigłówki, przyjdzie nam przemierzać także kompletnie puste lokacje, mające jedynie cieszyć wzrok. Wydłuża to co prawda rozgrywkę i momentami sprawia, że marnujemy minutę czy dwie na oglądanie po raz kolejny tego samego widoczku, jednak dzięki sprytnie skonstruowanym skrótom, nie przeszkadza to zbytnio.
Pierwszy z pięciu epizodów King's Quest jest jednocześnie apetycznym wstępem do nowej, ciekawej historii, jak i solidnym restartem starej gry przygodowej. Deweloperzy ze studia The Odd Gentlemen stanęli na wysokości zadania, chociaż do perfekcji jeszcze trochę brakuje.