Konsole i pecet poszły u mnie w odstawkę. Handheld to teraz mój podstawowy sprzęt do grania
Jeden, by wszystkimi rządzić.
BLOG | Po ponad roku bicia się z myślami w końcu i ja stałem się dumnym posiadaczem konsoli przenośnej. I chociaż mam w domu już osiem sprzętów do grania, liczy się tylko on - Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć, Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać: Asus ROG Ally.
To nie jest materiał promocyjny, więc nie zamierzam wychwalać mojego „Rogalika” nad inne handheldy, których ostatnie dwa lata przyniosły graczom zatrzęsienie. W zasadzie nie miałem nawet okazji osobiście porównać go z innymi „kieszonkowcami”. Asus ROG Ally, Steam Deck, Lenovo Legion Go - z pewnością każde z urządzeń ma swoje wady i zalety, ale bez względu na to, które wybierzesz, gwarantuję ci, że nie będziesz żałować. Nawet jeśli - tak jak ja - rzadko ruszasz się z domu i masz już na czym grać.
Długo zastanawiałem się, czy naprawdę potrzebny mi do szczęścia kolejny sprzęt do gier wideo. W końcu mam już w domu całkiem mocnego peceta, PlayStation 5, Xboksa Series X i S, gogle Meta Quest 3, a od nie dawna też Xboksa 360 oraz pierwszego Xboksa (o retrogamingu i nostalgicznych powrotach do przeszłości opowiem jednak przy innej okazji). W dodatku rzadko ruszam się z mieszkania w innym celu niż wyniesienie śmieci czy zrobienie zakupów.
A jednak - pomimo tak dużego wyboru - z jakiegoś powodu granie było dla mnie coraz boleśniejszym doświadczeniem, raczej przykrym obowiązkiem niż rozrywką. Konsola przenośna sprawiła zaś, że znowu czerpię z mojego hobby przyjemność. Granie stało się bardziej intymne, a przez to również bardziej immersyjne - mając wyświetlacz tuż przed twarzą, dużo łatwiej jest mi odizolować się od otoczenia i zanurzyć w świecie gry. Nie czuję się też wreszcie więźniem ekranu i kabli - mogę udać się do dowolnego pomieszczenia i ułożyć się w dowolnej pozycji.
Wcześniej granie wymagało ode mnie pieczołowitego przygotowania i zamieniało się niemal w rytuał. A jeśli wiedziałem, że nie jestem w stanie wygospodarować sobie na zabawę choćby dwóch godzin, wolałem w ogóle nie zaczynać. Tymczasem przenośne granie sprzyja krótkim sesjom. Bywa, że sięgam po handhelda w przerwie od pracy, a po kilkunastu minutach odkładam go na półkę, by wrócić do obowiązków. Zdarza mi się też korzystać z urządzenia w sposób hybrydowy - gdy mam więcej czasu, gram na pececie lub Xboksie, a kiedy mi go brakuje, kontynuuję grę na „Rogaliku”.
Odkryłem również, że pewne gry po prostu dużo bardziej sprzyjają przenośnemu graniu, a jedną z nich było recenzowane przeze mnie półtora roku temu Marvel’s Midnight Suns. Tytuł chwaliłem wówczas za ciekawe i oryginalne połączenie gatunków oraz wciągającą pętlę rozgrywki, jednak niedociągnięcia graficzne, słaba optymalizacja i monotonia powodowana niewielką różnorodnością przeciwników nie pozwoliły mi wystawić oceny wyższej niż 6/10. Na Asus ROG Ally większość bolączek przestała mi jednak doskwierać, a krótkie sesje pozwoliły uchronić się przed poczuciem powtarzalności i znużenia.
Mobilna konsola okazała się też najlepszym wyborem do kameralnych platformówek, gier logicznych oraz współczesnych przygodówek point and click wspierających sterowanie kontrolerem. Dzięki „Rogalikowi” w końcu udało mi się nadrobić takie produkcje jak Full Void, The Excavation of Hob's Barrow oraz Tandem: A Tale of Shadows. Czuję, że urządzenie świetnie sprawdzi się również w przypadku izometrycznych RPG-ów - w planach mam nadrobienie ATOM RPG Trudograd i danie kolejnej szansy polskiemu Gamedecowi (do gry podchodziłem już trzy razy, ale zawsze szybko traciłem zapał).
Czytając recenzje i opinie dotyczące „kieszonkowców”, często spotykałem się z podobnym stwierdzeniem: „wydawało mi się, że go nie potrzebuję, a teraz sięgam po niego każdego dnia”. To właśnie te słowa zachęciły mnie do zakupu „Rogalika”, a dziś, po paru miesiącach użytkowania, mogę się pod nimi podpisać obiema rękoma. Przenośność czyni granie mniej zobowiązującym, a jednocześnie bardziej osobistym. I choć mam w domu znacznie mocniejsze sprzęty i mógłbym zachwycać się grafiką na 70-calowym telewizorze, bez wahania wybieram handhelda.