Kultowe shootery, które zasługują na reboot w stylu Dooma
Cztery wyjątkowe gry FPS.
Doom z 2016 roku udowodnił, że wielki wydawca i znane na cały świat studio są w stanie przywrócić do życia zapomniany nieco gatunek. Już wcześniej powstał co prawda choćby polski Shadow Warrior, lecz to zupełnie inna skala projektu. Z kolei nowy Wolfenstein oferował nieco inny typ rozgrywki i stawiał na filmowy charakter. Bethesda i deweloperzy z id Software pokazali, że nawet na rynku wysokobudżetowych gier jest miejsce na shootery w klasycznym, „arenowym” i czysto arcade'owym stylu.
Co definiuje ten konkretny typ strzelanek? To przede wszystkim dynamiczna i zręcznościowa akcja oraz model strzelania, który nie próbuje nawet zbliżać się do realizmu. To także często wysoki poziom brutalności, starcia z wieloma (najczęściej potwornymi) przeciwnikami jednocześnie, liniowe plansze z zakamarkami skrywającymi sekrety i niezbyt duży nacisk na fabułę.
Powstał już Doom Eternal, a twórcy nie ukrywają, że najpewniej ukażą się też kolejne części serii. To fantastycznie, choć nie da się ukryć, że wspaniale byłoby zobaczyć nieco więcej różnorodności w tym specyficznym podgatunku gier FPS. Jest przecież kilka tytułów, których powrót - właśnie w stylu Dooma - byłby czymś świetnym.
Quake
Pierwszy Doom dał początek całemu gatunkowi. Quake zadebiutował w 1996 roku i mocno wzorował się na starszym koledze. Oferował ponurą, gotycko-horrorową atmosferę i bardzo klasyczny, niewyróżniający się zanadto - choć angażujący - gameplay.
Quake 2 podzielił fanów. Niektórzy uwielbiają ten tytuł do dziś, inni narzekają na zupełną zmianę klimatu i odejście od stricte „doomowej” formuły. „Trójka” stawiała niemal wyłącznie na multiplayer, a zapomniana nieco czwarta część starała się uwspółcześnić formułę kampanii, jednocześnie zachowując odrobinę zręcznościowego charakteru.
Choćby dlatego właśnie, przez te różnice pomiędzy poszczególnymi odsłonami, Quake zasługuje na powrót. Twórcy - na przykład z id Software - mogliby wziąć to, co najlepsze w każdej części i stworzyć z tych elementów porządny reboot. Klimat z oryginału, styl rozgrywki z drugiej części, do tego nowoczesna oprawa rodem z Dooma Eternal. Czy to nie przepis na sukces?
Heretic / Hexen
Gry FPS nie muszą zawsze sięgać po broń palną. Udowodnili to twórcy z Raven Software - utalentowanego zespołu oddelegowaneo niestety kilka lat temu do pomocy przy kolejnych częściach Call of Duty. To właśnie studio stworzyło w 1994 roku Heretica, a później rozwinęło tę formułę w sequelu o nazwie Hexen.
Można powiedzieć, że gdyby chcieć przerobić Diablo czy Diablo 2 na strzelankę FPP, to gra taka mogłaby wyglądać właśnie jak dzieło studia Raven. Przemierzamy tu mroczne krypty, świątynie i podziemia, walcząc ze szkieletami, demonami czy diablikami.
W walce korzystamy z zaklęć i magicznych broni - kusz czy różdżek. Można tylko wyobrazić sobie, jak taki arsenał i jego zastosowanie mogłyby wyglądać w wysokobudżetowej grze wideo. Szczególnie rzucanie czarów ofensywnych mogłoby być niezwykle imponujące, a twórcy mogliby pokusić się o zwiększenie ich możliwości.
Unreal
Pierwszy Unreal to chyba jedna z bardziej niedocenionych strzelanek. Ukazała się w dosyć niefortunnym okresie - w 1998 roku gracze patrzyli już w stronę sieciowego Quake'a 3 czy gier, które miały zmienić oblicze shooterów, jak Medal of Honor.
Zresztą, większą popularnością cieszyły się właśnie inne części Unreala, stawiające na tryb multiplayer. Wielu graczy po prostu zignorowało fabularną, nastawioną na single-player produkcję. Jak na swoje czasy oferowała ona fenomenalną oprawę, spore lokacje, a przede wszystkim świetny arsenał broni.
Epic Games cały czas ma prawa do marki. W idealnym świecie, w którym studio nie skupia się wyłącznie na rozwoju Fortnite'a, twórcy mogliby zaoferować nam pełnoprawny reboot Unreala - oczywiście z wykorzystaniem najnowszej wersji silnika graficznego, który swoją nazwę zawdzięcza właśnie klasycznemu shooterowi sprzed ponad dwóch dekad.
Blood
Makabryczna, piekielna, brutalna - te określenia pasują nie tylko do Dooma, ale też do absolutnego klasyka, który jest szalenie wciągający nawet dziś, 24 lata po premierze.
Blood był dziwny, dlatego też zwracał uwagę i angażował. Twórcy idealnie połączyli nieco tradycyjnych rodzajów broni z bardziej nietypowymi. Raz więc strzelamy do demonów z Tommy Guna, by później podpalać je przy użyciu zapalniczki i dezodorantu. Chwytamy za strzelbę, a także za laleczkę voodoo. Rzucamy w potwory laskami dynamitu, a nawet sięgamy po magiczny kostur. Zakręcony zestaw.
Gra oferuje idealne tempo rozgrywki i świetnie zaprojektowane mapy. Ze względu na mroczny klimat i stylistykę z motywami kultystycznymi, reboot mógłby przybrać nawet formę horroru akcji. Choć to Doom zajmuje obecnie piekielną niszę, nowy Blood byłby fantastycznym uzupełnieniem.
Istnieją jeszcze inne wspaniałe strzelanki, które miło byłoby zobaczyć w „zrebootowanej” formie. Warto wspomnieć choćby o Turoku czy nawet o Star Wars Jedi Knight: Dark Forces. Jeśli zapomnieliśmy o jakimś klasyku, koniecznie dajcie znać w komentarzach poniżej.