Skip to main content

Left 4 Dead 3? Wrażenia z Back 4 Blood

Jest świetnie, ale...

Testy beta Back 4 Blood wreszcie pozwalają przetestować nową grę od Turtle Rock Studios, czyli deweloperów, którzy stworzyli pierwszą część Left 4 Dead. Wrażenia - przynajmniej z części PvE, czyli kooperacyjnych misji - są naprawdę pozytywne.

Wszyscy fani L4D poczują się tutaj jak w domu. Cała struktura kampanii jest niemalże identyczna. Mamy podział na akty, które z kolei dzielą się na etapy - zaczynamy grę i eksterminujemy zombie, przemierzając mapę od jednej bazy do kolejnej. Schronienia stanowią punkty uzupełnienia zapasów i leczenia, które odwiedzamy pomiędzy kolejnymi planszami.

Walczymy z dużymi grupami łatwych do pokonania potworów, ale co jakiś czas musimy zmierzyć się z większą hordą, a także mocniejszymi mutantami, które dysponują jakąś specjalną zdolnością. Jeden strzela kwasem, inny może nas unieruchomić, kolejny szarżuje na nas i wybucha, raniąc wszystkich dookoła.

Jeśli zabraknie gracza, zastępuje go bot. W trakcie gry na jego miejsce może wejść nowy użytkownik.

Na podstawowym poziomie trudności wyzwanie jest nie zbyt duże, ale nawet wtedy zabawa jest po prostu przednia. To sprawdzony, znany i lubiany styl kooperacji. Być może nie wszystkie bronie są równie przyjemne w użyciu, lecz jest ich tak dużo, że bez problemu znajdziemy kilka ulubionych, których będziemy naprzemiennie używać na przestrzeni kolejnych misji.

Oczywiście dotarcie do kolejnej bazy to główny cel, ale po drodze musimy czasem wykonywać różne dodatkowe czynności. Na przykład podłożyć gdzieś ładunki wybuchowe czy uruchomić zsyp żwiru, by móc dzięki temu przejść - po uformowanej górce - na drugą stronę jakiejś blokady. Podczas wykonywania takich zadań zawsze musimy się też bronić przed ofensywą zombie.

Rozgrywka „płynie” niemal idealnie. Świetnie wyważono intensywne i bardziej spokojne momenty, wrogowie są dobrze rozmieszczeni, podróż urozmaica szukanie dodatkowych zasobów czy monet, a same lokacje zaprojektowano w przemyślany sposób. Trudno się do czegoś przyczepić - jeśli lubicie Left 4 Dead, to będziecie zadowoleni. Tak po prostu.

Zobacz na YouTube

Nieco inaczej wygląda już kwestia PvP. Tryb Versus to tak naprawdę dosyć prosty deathmatch. Czwórka graczy wciela się w specjalne potwory, a drugi zespół - jako ludzie - musi przetrwać. To ciekawa odskocznia, ale wątpliwości budzi stale zmniejszający się obszar gry, niczym w battle royale. Siłą przyciągania rywalizacji w Left 4 Dead 2 był fakt, że związano ją z normalną kampanią, a w tym przypadku otrzymujemy zupełnie osobny, mały tryb. Trochę szkoda.

Przed misjami wybieramy naszą postać. Te różnią się od siebie nieco - każda ma inną broń podstawową oraz pewne bonusy, na przykład lepsze leczenie czy obrażenia w walce wręcz. Dalej ich możliwości modyfikujemy kartami. W trakcie gry kompletujemy talie, a później, przed każdym etapem, „włączamy” wybrany bonus, zwiększając efektywność bohatera w walce.

To interesujący system, który wprowadza nieco urozmaicenia do gry. Na wyższych poziomach trudności warto bowiem konsultować dobór kart z ulepszeniami z towarzyszami, by - przykładowo - jedna osoba odpowiadała za sprawne leczenie, a inna za używanie materiałów wybuchowych. Nowe karty odblokowujemy dosyć często, za punkty zdobywane za kończenie misji.

Twórcy zaimplementowali przydatny system pingowania - wskazywania przedmiotów i komunikacji niewerbalnej

Wątpliwości budzi tylko monetyzacja gry. Po premierze otrzymamy bowiem choćby płatne mapy. Co prawda wystarczy, że jedna osoba z grupy znajomych zakupi DLC, ale przyda się to tylko wtedy, gdy gramy z pełnym zespołem przyjaciół. Co z normalnym matchmakingiem? W dodatkach znajdą się też nowe postacie i - co gorsza - wspomniane karty z modyfikatorami.

Przedziwną decyzją wydaje się zawieranie takich przedmiotów związanych z rozgrywką w płatnych DLC. To podejście wręcz archaiczne, jeśli chodzi o mikropłatności - w erze sieciowych gier, w których płacimy praktycznie wyłącznie za przedmioty kosmetyczne.

Trochę boli też zapowiedź braku wsparcia dla modyfikacji. Left 4 Dead 2 jest ciągle popularne właśnie dzięki dziełom społeczności. Wymaganie stałego połączenia z siecią to też pewne ryzyko, że - odpukać - za kilka lat kooperacyjna zabawa będzie niemożliwa, jeśli serwery zostaną wyłączone. To wszystko może jednak jeszcze ulec zmianie przed premierą, zaplanowaną na 12 października. Trzymamy kciuki.

Karty z ulepszeniami są odpowiednio różnorodne

Back 4 Blood nie jest więc idealnym „duchowym następcą” Left 4 Dead. Nie zmienia to jednak faktu, że najważniejsza część gry - czyli tryb kampanii i walka z mutantami - jest naprawdę świetna. Przyszłość może budzić wątpliwości, ale w okresie premiery najpewniej będziemy się doskonale bawić.

Zobacz także