Legacy of Kain: Soul Reaver Remastered 1&2 to przykład tego, jak poddawać klasyki konserwacji
Mniej remaster, bardziej eksponat muzealny.
OPINIA | Mało jest gier otoczonych takim kultem, jak Legacy of Kain. Choć pełna zdrad opowieść o walce z przeznaczeniem nie cieszy się aż taką popularnością, jak choćby siostrzana seria Tomb Raider, to duszojady i krwiopijcy całkowicie zawładnęli umysłami tych, którzy odważyli się wyruszyć w podróż po mrocznym świecie Nosgoth. Dlatego też świetną decyzją okazało się oddanie odrestaurowania wiekowych już produkcji w ręce najbardziej oddanych fanów.
Niemniej, już na wstępie warto zaznaczyć, że zremasterowane wydanie Soul Reaver i Soul Reaver 2, które miałem ostatnio okazję porządnie ograć na Xbox Series X oraz Switchu, jest pozycją co najmniej problematyczną, bo o ile najbardziej zatwardziali entuzjaści pożerania dusz powinni być zachwyceni, o tyle ci bardziej umiarkowani fani mogą już kręcić nosem na naprawdę trudno zauważalne zmiany w oprawie graficznej. Wszystko ma jednak swój cel i uzasadnienie, wiec zajmiemy się i tym tematem.
Dlaczego w pakiecie są tylko dwie gry
Legacy of Kain dzieli się na dwie podserie - Blood Omen skupiony na postaci Kaina oraz Soul Reaver opowiadający historię Raziela. Łącznie wydano po dwie gry z każdej podserii oraz łączące obie linie fabularne Defiance. Jak sam tytuł wskazuje, w pakiecie remasterów dostaliśmy jednak tylko Soul Reaver i Soul Reaver 2, co oznacza, że brakuje części historii. Trochę szkoda, ale wydaje mi się, że można jednak zrozumieć taką decyzję wydawcy.
Jak by nie patrzeć, Soul Reaver jest marką popularniejszą od Blood Omen i nic dziwnego, że to właśnie gry z tej podserii jako pierwsze doczekały się odświeżenia. Dołączenie do zestawu Defiance mogłoby w pewien sposób zaspojlować fabułę Blood Omen 1 i 2, które najpewniej również czekają w kolejce do odrestaurowania. Ponadto Defiance trzyma się i działa całkiem przyzwoicie na współczesnych komputerach i w chwili pisania tego tekstu kosztuje na Steamie jakieś 4 złote.
Poza dwiema częściami Soul Reaver, twórcy przygotowali też całkiem bogatą listę dodatków, które znajdziemy w menu głównym kolekcji. Poza standardowymi bonusami w postaci ścieżek dźwiękowych obu gier, grafik koncepcyjnych, fanartów czy materiałów wideo (w tym z nagrań w studiu dubbingowym), natrafimy też na arcyciekawe poziomy, które wycięte zostały podczas burzliwej produkcji pierwszego Soul Reavera. Owiane legendą etapy możemy teraz zwiedzić osobiście w grywalnej wersji.
Dlaczego tak trudno zauważyć różnice w grafice
Jak w przypadku większości remasterów starszych produkcji, twórcy przed premierą chwalili się uwspółcześnioną oprawą graficzną. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że w praktyce zmian za bardzo nie widać, ot, tekstury w wyższej rozdzielczości i bardziej złożone geometrycznie modele postaci, co może być niewystarczające dla części graczy. I doskonale rozumiem, skąd w komentarzach pod kolejnymi zwiastunami biorą się niepochlebne opinie, ale osobiście jestem takim obrotem spraw wręcz zachwycony. Już spieszę z wyjaśnieniami.
Odrestaurowaniem dwóch części Soul Reaver zajął się zespół w dużej mierze złożony z aktywnych i zaangażowanych fanów, którzy wcześniej dali się poznać jako zapaleni modderzy, na własną rękę ulepszający kultowe produkcje. Sytuacja przypomina to, co miało wcześniej miejsce podczas prac nad Tomb Raider 1-3 Remastered, nawet część zespołu się pokrywa. Możemy więc spodziewać się podobnego podejścia oraz efektów.
Podczas zabawy od razu rzuca się w oczy to, jak pieczołowicie i wiernie starano się odwzorować oryginalne zasoby, co najbardziej rzuca się w oczy w przypadku tekstur. Przełączając się płynnie pomiędzy oryginalną a zremasterowana grafiką, z łatwością zauważymy, jak wiele assetów pokrywa się praktycznie jeden do jednego z pierwotną wizją twórców, a celem zespołu nigdy nie było wymyślanie koła na nowo, a raczej zrekonstruowanie tego, co rekonstrukcji wymagało.
- Remastery odgrywają kluczową rolę w konserwacji gier wideo, ponieważ wiele starszych tytułów może z czasem stać się niegrywalnych lub zostać usuniętych ze sklepów, jak to miało miejsce w przypadku portu PC Legacy of Kain: Soul Reaver. Nie zmieniają one oryginalnego projektu i fizyki gry, w przeciwieństwie do remake'ów, co jest ważnym aspektem remasterów - powiedziała nam reżyserka gry, RainaAudron.
Wbrew pozorom, była to tytaniczna praca, która wymagała dziesiątek godzin przeszukiwania niepełnych baz danych, wertowania stron szkiców koncepcyjnych czy poszukiwania obrazów referencyjnych, którymi inspirowali się pierwotni deweloperzy. Po tylu latach nie było to proste zadanie. Moim zdaniem, efekt jest uderzajacy - drobne detale takie jak choćby ornamenty na elementach ubioru są teraz wyraźne i czytelne, dzięki czemu w końcu wiadomo, co reprezentowały oryginalne, rozpikselowane tekstury.
- Jak w przypadku każdego remastera, wszystkie tekstury i modele musiały zostać odtworzone. Oryginalne tekstury z PlayStation były bardzo małe i chociaż znaleźliśmy niektóre z oryginalnych arkuszy tekstur przed ich zmniejszeniem, większość z nich i tak musiała zostać wykonana na nowo. Cieszę się, że udało nam się poprawić silnik, dzięki czemu te gry mogą działać płynnie na nowoczesnych platformach - wyjaśniła RainaAudron.
- Dodaliśmy również wiele ulepszeń, takich jak konfigurowalne sterowanie z ruchem kamery na prawym drążku analogowym lub myszce, jeśli wolisz, tryb fotograficzny, możliwość pomijania przerywników filmowych, wsparcie dla wielu języków z napisami, rozbudowaną sekcję Materiałów Dodatkowych i wiele więcej. Przywróciliśmy nawet takie funkcje jak cykl dnia i nocy oraz dynamiczną muzykę, której brakowało w oryginalnym wydaniu Soul Reaver na PC! Po prostu myśleliśmy o „dodatkach” zamiast „rewizjach” podczas pracy nad Soul Reaver 1 & 2 Remastered - dodała.
W kilku miejscach da się co prawda zauważyć, że autorzy remastera musieli popisać się odrobiną kreatywności, by wypełnić luki, jednak i w takich przypadkach ich wysiłki skupione były na tym, by jak najwierniej odrestaurować i odtworzyć to, co mogło zaginać po latach. Mimo drobnych wpadek jak widoczne w niektórych miejscach łączenia tekstur (wynikające bardziej z oryginalnego kodu i sposobu renderowania), wrażenia odnoszę jednak bardzo pozytywne.
- Jeśli chodzi o technologię, podczas gdy klasyczne gry Tomb Raider są podzielone na poszczególne poziomy, świat Soul Reaver jest w pełni strumieniowany w czasie rzeczywistym (jednostka główna i sąsiednie jednostki są zawsze w pamięci), więc nie mogliśmy zastosować tych samych technik, co w przypadku Tomb Raider 1-3 Remastered. Skupiliśmy się więc głównie na rzeczach, które mogliśmy poprawić, takich jak tekstury w wysokiej rozdzielczości, nowe modele i wiele funkcji poprawiających jakość życia w ramach naszych ograniczeń - dodaje reżyserka.
Twórcy dołożyli też wszelkich starań, by wiernie odwzorować oświetlenie z pierwowzorów, dzięki czemu otrzymujemy dokładnie takie gry, jakie zapamiętaliśmy. Dla mnie to ogromna zaleta, choć rozumiem też, że brak większych fajerwerków graficznych będzie dla wielu rozczarowujący. Osobiście jednak jestem wielkim zwolennikiem takiego podejścia do materiału źródłowego - to pieczołowita konserwacja wirtualnego eksponatu muzealnego, a nie bezduszny remaster mający przykryć lenistwo technologicznymi wodotryskami.
Nie obyło się też bez drastyczniejszych zmian
Mimo wszystko, nie da się ukryć, że tu i ówdzie zaszły ogromne zmiany, a najlepszym ich przykładem są modele postaci i przeciwników. Szczerze przyznaję, że nie jestem do końca zadowolony z tego, jak teraz prezentuje się Raziel, ale to bardziej wynik mojego sentymentu i przyzwyczajenia do określonej kolorystyki i postury Łowcy Dusz, który dla mnie zawsze będzie fioletowym i kanciastym modelem z PS1.
Twórcy remastera postawili tu na ujednolicenie designu postaci i sądzę, że udało im się to co najmniej dobrze. Główne postacie takie jak Raziel i Kain stanowią pewnego rodzaju amalgamat projektów z obu części oraz prerenderowanych przerywników filmowych. Można teraz przejść oba tytuły, nie odnosząc wrażenia, że za każdym razem sterujemy innym Razielem.
Wygląda to teraz tak, jakbyśmy od początku do końca kierowali tą samą postacią, którą widzimy - w pięknie zremasterowanym - intro do części pierwszej. Graficy umiejętnie i z wyczuciem połączyli wszystkie wersje modeli głównych postaci w spójne wersje, choć często wyglądają one teraz na nieco większe. Taka decyzja miała sens, ale weteranom może być trochę trudno się przyzwyczaić.
Najwięcej kontrowersji wzbudzają jednak modele wrogów i postaci niezależnych. Auriel nie ma już krwistoczerwonych ust (choc prezentuje sie znakomicie), a bossowie przeszli ogromną metamorfozę i choć można ich rozpoznać bez żadnego problemu, to zdecydowanie bliżej im teraz do oryginalnych szkiców koncepcyjnych, niż do tego, co pamiętamy z dawnych lat. Większa liczba poligonów i przywiązanie do szczegółów robią dobre wrażenie, ale jednocześnie w wysokiej rozdzielczości część naszych oponentów nie straszy już jak dawniej.
Uważam jednak, że w ogólnym rozrachunku zmiany wypadają na korzyść, a poza tym w każdej chwili możemy przełączyć się na oryginalną grafikę, która w przeciwieństwie do Tomb Raider 1-3 Remastered prezentowana jest w 60 klatkach na sekundę i proporcjach 16:9. Zachowano nawet mgłę imitującą ograniczony zasięg rysowania obiektów w SR1 oraz przywrócono dynamiczną ścieżkę dźwiękową, która z jakiegoś powodu nie działała prawidłowo w wersji PC.
Kawał cyfrowej historii
Soul Reaver to bardzo ważna produkcja, która w czasie swojej premiery na PS1 robiła oszałamiające wrażenie. To jedna z niewielu gier, które postawiły na znakomitych i utalentowanych aktorów głosowych, gdy inne tytuły straszyły amatorszczyzną, a ponadto świat Nosgoth mogliśmy przemierzać bez żadnych ekranów wczytywania, co nawet dziś - ćwierć wieku później - nadal sprawia problemy wielu deweloperom.
Ponadto to kawał świetnie napisanej i wciągającej historii, pełnej zakulisowych machinacji, nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz nieoczywistych sojuszy, gdzie zdrada i zemsta schodzą na dalszy plan w walce o to, by uwolnić się z okowów przeznaczenia. Bogaty świat, fascynujące postacie - w tym wielowymiarowy antagonista, z którym często nie sposób się nie zgodzić i niepodrabialny klimat - to właśnie jest Soul Reaver.
Jednocześnie trzeba przyznać, że rozgrywka kuleje i nie zestarzała się najlepiej - walka wciąż jest drętwa i prosta, zagadki opierające się w dużej mierze na przesuwaniu bloków szybko nużą, a nawigacja po intencjonalnie zawiłych labiryntach lokacji może sprawiać problemy, nawet jeśli skorzystamy z nowej mapy i kompasu. Czeka nas tu sporo błądzenia i zastanawiania się, co dalej, masa backtrackingu i nieintuicyjny system zapisywania stanu rozgrywki.
Jednak ci, których nie zrażą archaiczne rozwiązania - celowo pozostawione przez twórców rematsrera w niezmienionej formie - doświadczą czegoś wyjątkowego. I zrobią to w najbardziej wiernej oryginałowi wersji, jak to tylko możliwe, choć wzbogaconej o opcjonalne ułatwienia i uwspółcześnione sterowanie. Jeśli czekacie na remake, to tu nie znajdziecie nawet jego namiastki, ale jeśli chcecie doświadczyć historii gier na własnej skórze, to Legacy of Kain: Soul Reaver 1 & 2 Remastered powinno być dla was pozycją obowiązkową tej zimy.