Skip to main content

Recenzja LEGO Horizon Adventures. Dziecięca radość w świecie po apokalipsie

Prosta zabawa w najładniejszej grze LEGO na rynku.

LEGO Horizon Adventures to udane połączenie klockowej estetyki ze światem pełnym zwierzęcych maszyn. Świetnie sprawdzi się w konfiguracji rodzic + dziecko lub do zabawy z drugą połówką. Działa i wygląda świetnie i, co najważniejsze, zapewnia frajdę. Starszych graczy może jednak znudzić, zanim dotrą do napisów końcowych.

LEGO Horizon Adventures, czyli spin-off serii Horizon, to przygodowa gra akcji z widokiem izometrycznym, w który zagramy solo albo w parze z innym graczem (lokalnie lub przez sieć). Jako rudowłosa Aloy i jej towarzysze wyruszamy na misje, przemierzając liniowe, zrobione w całości z duńskich klocków lokacje. Zbieramy skarby, rozwiązujemy proste zagadki środowiskowe i pokonujemy platformowe wyzwania. Na drodze stają nam maszyny i złowrodzy kultyści pod przewodnictwem Helisa, którzy mają bzika na punkcie słońca i zamianie Ziemi w wypaloną pustynię.

Historia ponownie zaczyna się od narodzin Aloy, ale tym razem uległa uproszczeniu na potrzeby znacznie łagodniejszej stylistyki i docelowych odbiorców. Bohaterka od początku wie, że ma zostać wybawczynią swojego plemienia, a Focus - urządzenie pozwalające na połączenie z technologią starożytnych - to nie towar deficytowy, a zwykła zabawka. Gra pełna jest śmiesznych gagów, a żadna z postaci nie traktuje się poważnie. Varl jest zakochany w komiksach o superbohaterach, a Erend nie może oprzeć się zjedzeniu każdego napotkanego donuta.

W opcjach gry od razu możemy wybrać, czy nasza postać może zginąć podczas walki, a tryby graficzne zmieniły nazwę z „jakości i wydajności”, na bardziej oczywiste „piękno i płynność”. Mimo tych zmian i uproszczeń alternatywna wersja świata Aloy idealnie pasuje do kanciastego stylu LEGO. Znajome sylwetki plastikowych towarzyszy i skomplikowane projekty maszyn niemal od razu potwierdzają, że obrany kierunek artystyczny to trafiony pomysł (i kopalnia inspiracji dla fizycznych zestawów LEGO).

To nie jest kolejna gra LEGO od TT Games

Przyglądając się materiałom promocyjnym LEGO Horizon Adventures - zwłaszcza skupiając się na aspektach wizualnych - można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z produktem podobnym do gier TT Games. To właśnie to studio znane jest z adaptowania popularnych marek, takich jak Harry Potter czy Gwiezdne Wojny, do świata zbudowanego z klocków LEGO. Nic bardziej mylnego - nowa gra z uniwersum Horizon to produkt, który stoi na własnych nogach. Ze wszystkimi wadami i zaletami takiego rozwiązania.

Różnice widać na każdym kroku, a niestety nie wszystkie wypadają na korzyść LEGO Horizon Adventures. Świetnie prezentujące się lokacje, które zostały zbudowane w całości z klocków, tylko w małym stopniu dają się zniszczyć na drobne kawałeczki. Szkoda, bo studio TT Games przyzwyczaiło mnie przez lata, że każda ławka, stolik i kosz są źródłem cennej waluty. Tutaj musiałem zmuszać się, by przechodzić obok elementów otoczenia całkowicie obojętnie.

W trakcie przygody możemy wcielić się w cztery postacie. Początkowo w Aloy (strzelającą z łuku), ale potem do naszej drużyny dołączą znajomi przyjaciele wyposażeni kolejno we włócznię, granaty i młot (który jako jedyny umożliwi walkę w zwarciu). Mimo różnic w uzbrojeniu, gra tymi bohaterami wygląda bardzo podobnie, bo nie mają żadnych specjalnych umiejętności, które mogłyby na przykład urozmaicić eksplorację. Możemy za to dowolnie zmieniać im wygląd w pękającej od czaderskich ubrań szafie, które często są inspirowane innymi markami LEGO.

Ponownie odwołam się do gier TT Games - powiększająca się pula bohaterów zwykle jest w nich podzielona na kategorie, które wyróżniają się nie tylko stylem walki, ale przede wszystkim dostępnymi możliwościami rozwiązywania zagadek lub pokonywania przeszkód. To bardzo proste zależności - haker hakuje, siłacz rozwala ściany, a mała postać potrafi przeciskać się przez otwory. LEGO Horizon prosi się o podobny podział, dzięki któremu grając Erendem, torowalibyśmy sobie drogę wielkim młotem, a Aloy dzięki Focusowi wykorzystywałaby starożytne terminale. Niestety nie otrzymaliśmy nic takiego.

Fabuła ma cztery rozdziały, a każdy z nich zabiera nas do innego regionu. Zwiedzimy las, dżunglę, śnieżne szczyty i pustynię, jednak różnica jest kosmetyczna. Żaden nie wyróżnia się unikalną mechaniką, a każda misja polega na podążaniu do przodu i otwieraniu skrzynek z walutą, spotkaniu niemego handlarza z bronią i pokonaniu wrogów na dwóch lub trzech arenach. Drobny wyjątek stanowią Kotły, czyli fabryki maszyn, w których trochę więcej pogłówkujemy, skacząc na odpowiednie kładki lub poszukując ładunku energii, by otworzyć za jego pomocą drzwi.

Kelner, poproszę dobrze wysmażonego wroga

Znacznie ciekawiej prezentują się za to mechaniki inspirowane pierwowzorem. Na drodze spotkamy niemal wszystkie znane fanom śmiercionośne maszyny, a wykorzystywany przez każdą postać Focus ujawnia ich słabe punkty, które gwarantują obrażenia krytyczne. W nasze ręce wpadną też inne rodzaje podstawowego oręża, które zamrażają wrogów, spopielają ich lub rażą prądem. System oparty na żywiołach działa świetnie, ale warto patrzeć pod nogi - jeśli zamrozimy wroga stojącego w wodzie, efekt przeniesie się na wszystkich wokół, nawet na naszą postać.

Każdy z czterech bohaterów dysponuje innym rodzajem broni, a podczas misji znajdziemy dodatkowe ulepszenia, np. lodową włócznię dla Varla albo ogromny młot Erenda. Skorzystamy także z tak zwanych wihajstrów, takich jak pułapki (potykacze) lub buty odrzutowe, które urozmaicają potyczki. Przywołamy nawet budkę z hotdogami, której właściciel zacznie rzucać granatami w losowe miejsca. Co jakiś czas spotykamy nowe maszyny, a każda z nich dysponuje innym wachlarzem ataków, przykładowo krabołaz chroni się za swoją energetyczną tarczą.

Jeśli nie zdecydujemy się na włączenie nieśmiertelności w opcjach gry, w walce trzeba pozostać skupionym. Przeciwnicy potrafią być agresywni nawet na średnim poziomie trudności, a ja niejednokrotnie musiałem rozpoczynać etap od zapisu, bo zostałem przytłoczony nawałnicą ataków. Zarówno maszyny, jak i kultyści zadają spore obrażenia, a serduszka zregenerujemy wyłącznie przy odpowiednich krzewach, których na arenie jest ograniczona liczba.

Twórcy starali się również przenieść z „dużych” gier z serii możliwość skradania, ale ten pomysł nie został dobrze rozwinięty. Na każdej arenie możemy co prawda znaleźć odpowiednio wysoką trawę, ale każdy atak alarmuje wszystkich wrogów, więc nie mamy możliwości wyeliminowania przeciwników po cichu. Każda z postaci otrzymuje doświadczenie osobno, co z czasem zwiększa ich obrażenia i liczbę serduszek. Jeśli więc gramy solo i wybierzemy swojego faworyta, pod koniec przygody nie będzie nam się opłacało grać nikim innym.

Odbuduj Serce Matki

Oprócz podążania za złowrogim kultem i jego przywódcą, naszym zadaniem jest odbudowa zniszczonej po ataku wioski zwanej Sercem Matki. To stąd udamy się na każdą misję, rozwiniemy umiejętności dostępne dla wszystkich postaci, przebierzemy się i odpoczniemy w towarzystwie innych mieszkańców. To miejsce pełne ciepła i przyjaźnie nastawionych postaci. Bazę wypadową rozbudujemy po każdym ukończonym rozdziale głównej fabuły, możemy je także dowolnie personalizować. Jedno osiedle może wyglądać jak żywcem wyjęte z NINJAGO, a drugie z LEGO City.

Na samym środku wioski znajduje się także tablica z dodatkowymi wyzwaniami, których wykonanie zostanie nagrodzone złotymi klockami. Te zbieramy także za wykonanie misji głównych, a ich więcej ich mamy, tym więcej budynków będziemy mogli odbudować w wiosce. Wyzwania skłaniają do tworzenia różnorodnych konstrukcji, co z kolei pozwoli wykonać proste akcje, w ramach których wyślemy mieszkańca wioski w kosmos czy nakarmimy kury marchewkami.

Pod względem technicznym LEGO Horizon Adventures błyszczy - dosłownie i w przenośni. Jest doskonale działającym tytułem, który w obu trybach graficznych sprawdza się bez zarzutów. To najładniejsza gra LEGO na rynku i widać, że Sony nie szczędziło budżetu, by dopieścić swój tytuł wizualnie. Kanciaste animacje oraz poziom szczegółów prezentują się fenomenalnie, a klocki odbijają światło w bardzo realistyczny sposób - wygląda to tak, jakby ktoś nagrywał prawdziwe zestawy klocków. Równie imponująco wypadła polska lokalizacja, bo aktorzy głosowi świetnie oddali żartobliwy ton całej produkcji, nie ustępując pod tym względem anglojęzycznym odpowiednikom.

Podsumowanie

Spin-off wyciąga to, co najlepsze z serii Horizon i dopasowuje to do humoru marki LEGO w przystępnej dla najmłodszych odbiorców formie. Grafika i stan techniczny prezentują natomiast jakość zarezerwowaną dla wysokobudżetowych tytułów ekskluzywnych Sony. W grze zabrakło jednak różnorodnej eksploracji, a grywalne postacie nie różnią się od siebie na tyle, by oferować oryginalny gameplay, czy poprzez swoje umiejętności urozmaicać zagadki środowiskowe. Mimo to otrzymaliśmy solidny tytuł, który sprawi mnóstwo frajdy zwłaszcza tym, którzy liczą na nieskomplikowaną kooperację z maluchem lub drugą połówką.

Ocena: 7/10

Plusy:
+ To najładniejsza do tej pory gra LEGO
+ Prosta fabuła pełna żartów skierowanych do najmłodszych
+ Wzorowo przeniesiona estetyka serii Horizon do świata LEGO
+ Walka i różniące się zestawem ataków maszyny
+ Doskonały stan techniczny gry (PS5)
+ Pełna polska wersja językowa (dialogi + napisy)
Minusy:
- Nieskomplikowane mechaniki, które mogą znudzić starszego odbiorcę
- Krótki wątek główny
- Każda misja wygląda podobnie
- Tylko pozorna różnorodność dostępnych postaci
- Powtarzalne zagadki środowiskowe

Recenzja gry została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.

Zobacz także