LEGO Marvel Super Heroes - Recenzja
Klockowi mściciele i spółka.
Superbohaterowie komiksów Marvel są już dosłownie wszędzie. TT Games - studio odpowiedzialne za przenoszenie znanych uniwersów popkultury do świata LEGO - tym razem prezentuje przygody dla miłośników Avengers, Fantastycznej Czwórki i X-Men. Bez obaw - skoro z Batmanem się udało, to porażka LEGO Marvel Super Heroes nie wchodzi w grę.
Przygodę otwiera scena z Galaktusem - „Pożeraczem Światów” - który nie mogąc zaspokoić głodu posyła Silver Surfera z misją odnalezienia planet wartych konsumpcji. Biedny sługa planetarnego smakosza zostaje jednak zestrzelony przez Dr Dooma, a deska Surfera rozpada się na dziesiątki kosmicznych klocków. Doom nakłania liczną grupę złoczyńców, by odnaleźli dla niego pogubione fragmenty, dzięki którym będzie mógł zbudować swoją wymarzoną broń. Tymczasem Nick Fury wzywa do pomocy wszystkich znanych bohaterów, by razem powstrzymali Dr Dooma i jego bandę.
Jako że superłotrów jest całkiem pokaźna liczba, to i „tych dobrych” nie mogło być mniej. Nie sposób wypisać wszystkich bohaterów, gdyż łącznie jest ich ponad stu. Od najbardziej znanych z filmów i gier, do postaci, które mogą znać tylko wierni miłośnicy komiksów.
Podobnie jak w przypadku Lego Batman 2: DC Super Heroes, świat gry podzielony jest na misje fabularne w zamkniętych poziomach oraz tryb swobodnego zwiedzania, co w tym przypadku oznacza możliwość eksploracji klockowego fragmentu Nowego Jorku.
Podstawowy schemat rozgrywki nie zmienił się znacznie od poprzednich odsłon serii - próbujemy pokonywać kolejne przeszkody naszymi bohaterami, po drodze rozwiązując proste zagadki; składamy z klocuszków mechanizmy i konstrukcje, pomagające przedostać się dalej. Niektóre miejsca blokują rzeczy, które mogą usunąć bohaterowie posiadający konkretne moce bądź zdolności. Elektryczny zamek przeładuje tylko ktoś władający prądem, taki jak Thor bądź Storm, a przez grube ściany będzie mógł się przebić tylko ludzik rozmiarów przybliżonych do budynków - Hulk jest tu idealny.
Zwiedzamy miejsca ściśle powiązane ze znanym światem. Thor zabiera nas w pościg za Lokim do Asgardu, Hulk i Iron Man walczą z Sandmanem na Grand Central Station, a nawet odwiedzamy siedzibę Fantastycznej Czwórki, wieżę Avengers, czy szkołę dla mutantów Charlesa Xaviera. Każdy z 15 poziomów fabularnych wieńczy walka z bossem. Mimo oryginalnych poziomów, końcowe potyczki zazwyczaj sprowadzają się do tego samego schematu, gdzie trzy razy musimy zasadzić porządnego kopa złoczyńcy, uprzednio osłabiając go specjalnymi atakami kilku bohaterów.
Poziom trudności zogniskowany jest na młodym odbiorcy, więc poza zręcznościowymi, dodatkowymi misjami, dorosły gracz praktycznie nie znajdzie wyzwania w LEGO Marvel Super Heroes. To kolejna łatwa i relaksująca gra platformowa skierowana do dzieci i ewentualnie grających z nimi rodziców, więc ma sprawiać po prostu jak najwięcej radości.
Zabawa nie kończy się na głównym wątku. Właściwie większość czasu spędzamy poza nim, bawiąc się w otwartym mieście. Ulice kryją liczne zagadki. Po ich rozwiązaniu, odblokowujemy kolejnych bohaterów Marvel, którymi możemy przemierzać Nowy Jork. Każdy z nich posiada wyjątkowe moce, czasami nawet dodatkowe kostiumy. Możemy również uczestniczyć w wyścigach na czas, ratować z opresji Stana Lee (biedak ciągle pakuje się w tarapaty), bądź też wykonywać dodatkowe misje, które uruchamiamy za specjalne klocki.
„Nowy Jork żyje swoim klockowym życiem. Mieszkańcy krążą po ulicach, proszą nas o pomoc w załatwieniu drobnych spraw, rozbijają się swoimi LEGO-autami i potem zabierani są przez LEGO-karetki.”
Nowy Jork żyje swoim klockowym życiem. Mieszkańcy krążą po ulicach, proszą nas o pomoc w załatwieniu drobnych spraw, rozbijają się swoimi LEGO-autami i potem zabierani są przez LEGO-karetki. W dobie mody na GTA 5, LEGO Marvel Super Heroes to świetna alternatywa dla dzieciaków, które też mogą pojeździć po mieście, postrzelać do złoczyńców i pofruwać swoimi ulubionymi herosami - wszystko w kolorowej, bajecznej oprawie, bez ani grama krwi i wulgarności.
Model jazdy i latania nie należy do szczytów symulacji, i czasami wydaje się niedopracowany, ale przecież nie chodzi tu o kopię rzeczywistości, a dziecięcą zabawę kwadratowymi maszynami z plastiku. Osoby chętne do ukończenia wszystkich wyścigów mogą mieć problemy, gdyż niektóre trasy nie wybaczają potknięć, o które łatwo przy takiej fizyce jazdy - to właśnie wspomniane wcześniej wyzwanie dla wymagających.
Dostępny tryb kooperacji spisuje się świetnie i zapewnia dostateczną wolność poruszania się graczy. W misjach fabularnych, przy zbyt dużym oddaleniu się postaci, ekran sam dzieli się na pół, a w trybie swobodnej rozgrywki - od razu jest dla każdego gracza osobny.
Tytuł posiada kilka niedociągnięć. Zdarzają spadki animacji, nachodzące na siebie klatki, a w losowych momentach obraz może się zatrzymać i zawiesić konsolę. Innym zauważalnym problemem jest konieczność ustawienia postaci w odpowiednich miejscach, w celu wykonania konkretnej czynności. Możemy skakać i wymachiwać ogromnymi pięściami, ale ścianę zburzymy tylko po uprzednim ustawieniu się prosto przed nią - inaczej animacja nie uruchomi się.
Problemem jest też umieszczenie pod jednym guzikiem aż trzech funkcji. Wciskając Y lub Δ zmieniamy się między dwoma bohaterami, których wybraliśmy, a przytrzymując ten przycisk - wybieramy nowego herosa z listy wszystkich odkrytych, oraz (!) zmieniamy formę np. z małego Bruce'a Bannera w Hulka. W trybie swobodnej rozgrywki dość często zamiast wybrać innego bohatera, zdarza się na zmianę odchudzać i pogrubiać zielonego złośnika.
Będąc przy opisie przemiany Hulka, warto podkreślić świetnie dopracowane animacje wszystkich ludzików. Każda postać walczy na swój unikalny sposób, bardzo często stosując flagowe ataki. Hulk miota na lewo i prawo wrogiem, tak jak Lokim w filmie Avengers, Jean Grey siłą umysłu wbija przeciwnika w ziemię, a Kapitan Ameryka podrzuca tarczę dla odwrócenia uwagi ofiary od siarczystego kopa, którego mu za chwilę wymierza. Iron Man lądując z impetem na ziemi przyjmuje pozycję charakterystyczną dla filmowych adaptacji, a Wolverine jak przyjmie za dużo obrażeń, to prezentuje adamantowe kości, które po chwili zakrywa mięśniami, dzięki szybkiej regeneracji.
Wszystkie postacie są przerysowane i przekoloryzowane do granic możliwości. Thor mówi z przesadzonym patosem, Hulk wypowiada się w trzeciej osobie i jest uroczym głuptaskiem, Tony Stark paraduje na każdym kroku i zawadiacko ripostuje każde słowo, a Kapitan Ameryka podkreśla co chwilę swój patriotyzm. Są to bardzo zabawne karykatury, które dzieciom na pewno przypadną do gustu, a do starszych graczy nie raz puszczą oko, nawiązując do komiksów i filmów.
Smaczki ukryte są praktycznie na każdym kroku, nawet w nazwach osiągnięć. Z jednej strony, są bardzo wyraźne i bezpośrednio nawiązują do kinowych adaptacji, z innej wymagają pewnej już wiedzy, sokolego oka bądź ucha. To także atrakcja dla nieco starszego odbiorcy gry.
Ciekawe jest choćby to, że jeden aktor użycza głosu Kapitanowi Ameryce i Human Torch'owi - to bardzo subtelne nawiązanie do faktu, że Chris Evans w filmach wcielał się w obie postacie. Aktorzy użyczający głosy w kilku przypadkach zaskakują. Clark Gregg wciela się w ulubieńca publiczności Agenta Phila Coulsona, Nolan North jak zawsze jest głosem Deadpoola, a Stan Lee gra Stana Lee. Samuel L. Jackson nie użycza swoich strun głosowych dla Nicka Fury, ale nie broni to twórcom nawiązać bezpośrednio do jego osoby - w jednej scenie Nick Fury cytuje lekko zmodyfikowaną kwestię bohatera filmu Pulp Fiction.
Ukończenie głównego wątku zajmuje około dziesięciu godzin i jest to właściwie początek zabawy, gdyż to zaledwie jakieś 15 procent całej zawartości gry. W miarę odblokowywania kolejnych postaci, miasto oferuje więcej atrakcji, a do tego misje fabularne bardzo często zawierają dodatkowe miejsca, które możemy otworzyć dopiero przy drugich odwiedzinach, gdy wybierzemy odpowiednich bohaterów. Jest to obecnie największa gra z serii LEGO-przygód.
Mimo kilku niedociągnięć technicznych, LEGO Marvel Super Heroes sprawia masę bezstresowej radości. Historia nie jest skomplikowana i zaskakująca, za to pełna zabawnych scen i kolorowych zwrotów akcji, które są tylko pretekstem do płynnej zmiany bohaterów i okazją do odkrycia kolejnych smaczków.
Jest to również urocza i barwna gra, która nie tylko spodoba się dzieciakom, ale i nie będzie nudziła zerkających z boku rodziców. Kto wie, może któryś nawet usiądzie obok swej pociechy z padem w ręku, i przyłączy się do zabawy.