Skip to main content

Luftrausers - Recenzja

Podniebne batalie w dwóch wymiarach.

Obsługiwane za pomocą zaledwie pięciu klawiszy Luftrausers pozwala poczuć się jak prawdziwy as przestworzy. Śmiganie między salwami pocisków i wrogimi myśliwcami gwarantuje dwie rzeczy: częste kraksy i świetną zabawę.

Akcja gry osadzona jest w alternatywnej rzeczywistości podczas II wojny światowej, toczonej przy użyciu gigantycznych, opancerzonych maszyn, które działają bardziej jak sterowce niż samoloty myśliwskie. Gracz siada w kokpicie jednego z wynalazków stworzonych przez szalonych naukowców i krążąc nad pełnym wrogich okrętów oceanem próbuje wyrządzić jak największe szkody nim jego maszyna eksploduje pod naporem ognia artyleryjskiego i wrogich pilotów o samobójczych skłonnościach.

Mechanika rozgrywki jest prosta: sterując maszyną wyposażoną jedynie w działo i dopalacz musimy wykonywać rozmaite misje, polegające w znacznej części na niszczeniu dużych grup przeciwników w konkretny sposób. Kiedy nie korzystamy z dopalacza, samolot rozpoczyna swobodny upadek, podczas którego może się znacznie łatwiej obracać, a dzięki temu lepiej celować. Ruch sprowadza się więc do uników wykonywanych przy dużej prędkości i ostrzału, który wykonujemy podczas spadania.

Zobacz na YouTube

Studio Vlambeer przygotowało ponad sto misji, które mają urozmaicić realizację jednego, naczelnego celu, jakim jest stałe podnoszenie wyniku i bicie własnych rekordów. Niszcząc duże grupy przeciwników w krótkich odstępach czasu podnosimy mnożnik punktacji, przez co najlepsze rezultaty nawet na chwilę nie przerywając ostrzału. Aby nie było zbyt łatwo, poszczególne zadania realizujemy korzystając z określonych typów wyposażenia, jeśli zależy nam więc na ukończeniu gry w całości, musimy dokładnie zapoznać się z całym dostępnym arsenałem.

Samoloty zbudowane są z trzech części: uzbrojenia, pancerza i silnika. W miarę postępów w grze odblokowujemy nowe podzespoły, a twórcy zapewniają, że z dostępnych elementów możemy stworzyć ponad setkę unikalnych kombinacji, takich jak ciężko uzbrojony behemot z działem laserowym czy bombowiec, zdolny na dłuższą chwilę schować się pod wodą. Wymieniając nawet pojedynczy element maszyny możemy drastycznie zmienić jej osiągi, a szukanie kombinacji, która pozwoli zebrać najwięcej punktów, jest zabawą samą w sobie.

Pole bitwy to pas nieba, ograniczony od dołu morzem, a od góry gęstymi, niebezpiecznymi chmurami. Jeśli wylecimy poza te granice na dłużej niż kilka sekund nasza maszyna eksploduje. Jednak nurkowanie pod wodę i krycie się wśród obłoków pozwala czasem uciec przed przeciwnikami lub uniknąć ostrzału z krążących po morzu okrętów.

Grafika w stylu retro, z charakterystyczną paletą kolorów

Prosta, lecz bardzo klimatyczna grafika jest jedną z rzeczy, które sprawiają, że Luftrausers jest bardzo emocjonującym i wciągającym przeżyciem. Świetnie zaanimowany, choć złożony zaledwie z kilku pikseli samolot, zmarszczki na wodzie, gdy tuż nad jej powierzchnią odpalimy dopalacz czy eksplozje towarzyszące spadającemu z nieba pancernemu sterowcowi - to tylko niektóre z atrakcji, jakie serwuje gra. Doskonały ruch kamery dodaje rozgrywce dynamizmu i sprawia, że za każdym razem, gdy skutecznie wydostaniemy się z gęstego od wrogów obszaru, serce bije jak szalone.

Siłą Luftrausers jest to, że pozwala poczuć się jak Tom Cruise w „Top Gun” - nagradzani jesteśmy za szybkie, agresywne i ryzykowne zagrania, po których uciekamy przed przeciwnikami z zaledwie ułamkiem punktów życia, desperacko licząc, że zregenerujemy pancerz przed następnym trafieniem.

Do tej gry ciągle chce się wracać i chociaż pojedyncza rozgrywka może zająć zaledwie kilkanaście sekund, całość wystarcza na długie godziny.

8 / 10

Zobacz także