Mało kto wierzył w sukces BioShock. Nawet twórca gry obawiał się finansowej katastrofy
A jednak się opłaciło.
Choć mało kto wyobraża sobie dziś branżę gier bez legendarnej serii BioShock, to same narodziny cyklu nie były zbyt kolorowe. Reżyser Ken Levine zdradził, że z początku niewielu wierzyło, że gra ma szansę się sprzedać.
Uznany deweloper opowiadał o początkach marki w wywiadzie dla magazynu Edge, cytowanym przez redakcję GamesRadar+. Jak czytamy, wielu twórców pierwszego BioShock dołączyło do studia Irrational Games z chęcią stworzenia „duchowego następcy System Shock 2”. Sam Levine nie był do tego pomysłu zbytnio przekonany, ponieważ nie sądził, aby gra miała się sprzedać.
Inni członkowie zespołu byli jednak tak bardzo zdeterminowani, że w końcu „wymęczyli” Levine'a na tyle, aby zaakceptował pomysł. Irrational Games przygotowało więc prezentację „taniego prototypu”, który nie porwał wydawców obawiających się o finansowy niewypał.
Projekt udało się jednak sprzedać mediom i dziennikarzom, którzy rozrpomowali go jako właśnie następcę System Shock 2. Jak czytamy dalej, to medialny szum wokół pomysłu miał przekonać wydawców, że zapotrzebowanie na BioShock jest spore.
Jak się okazuje, przyszłość gry nie była do końca pewna nawet na etapie produkcji. Levine opowiada dalej, że regularnie pojawiały się obawy o anulowanie prac z uwagi na przekroczenie - skromnego jak na dzisiejsze standardy - budżetu. Podobno wydawca nie był też przekonany do niektórych elementów rozgrywki, jak choćby systemu „wysysania” energii z opętanych dziewczynek.
Dziś już jednak dobrze wiemy, że produkcję „jedynki” udało się dokończyć, a seria doczekała się dwóch kolejnych, nie mniej udanych odsłon. Co prawda Irrational Games już nie istnieje, ale następną częścią - zwaną na razie BioShock 4 - zajęło się studio Cloud Chamber.