Mamy pierwszą klapę tego roku. Szpiegowski film z Henrym Cavillem sprzedaje się fatalnie
Nie pomógł nawet kot.
200 milionów dolarów to najwyraźniej za mało, żeby stworzyć nowy hit kina akcji. Film „Argylle - Tajny szpieg” w reżyserii Matthew Vaughna zbiera co najwyżej mieszane oceny. Przychody ze sprzedaży biletów również nie wyglądają najlepiej.
W teorii „Argylle” miało odpowiednie składniki potrzebne do osiągnięcia sukcesu. Ostatecznie nie pomogła jednak nawet obsada pełna gwiazd, takich jak Henry Cavill, Bryan Cranston czy Samuel L. Jackson. Jak podaje The Hollywood Reporter, w weekend otwarcia widowisko zarobiło tylko 38 milionów dolarów w globalnym box office.
Wyniki w agregatorze ocen Rotten Tomatoes nie są tragiczne, ale trudno mówić o sukcesie. „Argylle” zebrało tylko 34% pozytywnych recenzji od krytyków oraz - co ciekawe - 71% dobrych opinii od widzów. Wygląda na to, że to kolejna produkcja z problemami, która mimo wszystko może być przyjemna do oglądania.
W czym konkretnie „Argylle” zawodzi? Zdaniem krytyków, największym problemem jest chaotyczna fabuła, wymieszana na dokładkę z dynamicznym montażem. Widowisko ma być swego rodzaju pastiszem kina akcji, ale rzadko kiedy wychodzi mu to na dobre. „Ten film jest jak polityk: im bardziej desperacko próbuje się wytłumaczyć, tym mniej atrakcyjny się staje” - pisze Kyle Smith z Wall Street Journal.
„Problem z tym filmem polega na tym, że wszystko zaczyna się od koncepcji, która jest niewiarygodna i przyjemna, ale z staje się coraz bardziej niedorzeczna” - podsumowuje Ty Burr z Washington Post.
„Po napisach końcowych pozostaje ci tylko świadomość, że czas wciąż płynie - a ty właśnie straciłeś 139 minut” - dodaje brutalnie Alissa Wilkinson z New York Times. Od zeszłego piątku „Argylle - Tajny szpieg” obejrzymy także w polskich kinach.