Mars: War Logs - Recenzja
Budżetowy Mass Effect.
W pewnym sensie francuskie studio Spiders dokonało w Mars: War Logs cudu. Trzy modele przeciwników, niewiele więcej tekstur, tragiczne głosy postaci, zerowe wydatki na marketing - na tej podstawie stworzyli pełnoprawną grę RPG z interesującą historią, ciekawym światem i rozbudowanym systemem walki. War Logs to tytuł, po który trzeba sięgnąć dziś, bo za pół roku nikt nie będzie o nim pamiętał.
Solidna produkcja, pozbawiona błędów, w nieco niższej cenie, ale z pełną gamą możliwości, nie aspirująca do miana ponadczasowego przeboju - takie zdaje się być modus operandi niezależnego studia Spiders. Tak samo było w przypadku poprzedniego tytułu - Of Orcs and Men. Już wtedy postawiono na ciekawą mechanikę i współpracę dwóch postaci w interesującym świecie, co spotkało się z ciepłym przejęciem. W przypadku Mars: War Logs producenci wybrali nieco bardziej utartą ścieżkę, chętnie podpatrując rozwiązania znane choćby z Mass Effect czy... Wiedźmina 2.
Z polskiej gry zaczerpnięto pomysł na walkę. CD Projekt Red przygotowało trudny i wymagający system, trzymający graczy w napięciu do samego końca. Tak samo jest w przypadku produkcji Francuzów. Nawet pod koniec gry, gdy prowadzona postać jest w pełni rozwinięta, większa grupa przeciwników potrafi być kłopotliwa, przez co potyczki do końca sprawiają satysfakcję. Mimo że akcja toczy się na tytułowym Marsie, wciąż walczymy wręcz, a broń zasięgowa stanowi jedynie dodatek, podobnie jak rzucanie sztyletami w drugiej części przygód Geralta.
Rozbudowany system walki wspomagają inne elementy dobrze znane z gier RPG. Główny bohater - Roy - za każde wykonane zadanie i pokonanych przeciwników otrzymuje punkty doświadczenia, które przekładają się - bez niespodzianek - na kolejne poziomy wtajemniczenia. Wraz z postępami rozwijamy trzy drzewka umiejętności: walkę „fizyczną”, skradnie i magię. Jak widać, otrzymujemy pełen zakres możliwości, choć przyznać trzeba, że oczywistym wyborem jest bezpośrednie łupanie wrogów, a ciche przekradanie się za plecami wrogów i umiejętności „technomancera” to jedynie dodatek i przejście gry w oparciu o pozostałe drzewka umiejętności na pewno wymaga większej dedykacji. Jak w Wiedźminie.
Co jeszcze powinno się znaleźć w dobrym RPG? Tworzenie własnych przedmiotów? Bez problemu. Twórcy przygotowali sprytny system craftingu, na którym opieramy budowę wyposażenia postaci. Dostępne są na dobrą sprawę jedynie dwa elementy ekwipunku - pancerz i broń ręczna, ale możliwości rozbudowy jest sporo. Za pomocą znajdywanych podczas gry składników ulepszamy szansę na trafienie krytyczne, zranienie przeciwników czy regenerację punktów życia. Co ważne, podczas pracy nie przeszkadza nam interfejs, który zaprojektowano wyjątkowo dobrze. Niejedne studio mogłoby się na nim wzorować. Na przykład CD Projekt.
Inspirację czerpano także zza oceanu. Jednak sięgając po trylogię Mass Effect, wybrano elementy najmniej pozytywne. Rozgrywka jest do bólu liniowa. Przemieszczamy się w obrębie wyznaczonych ścieżek, często stanowiących jedynie wąskie korytarze. Przewidziano możliwość interakcji z oszałamiającą liczbą… trzech obiektów. W zakamarkach poukrywano skrzynki i góry śmieci, z których czerpiemy pożyteczne przedmioty. Acha, możemy też otwierać drzwi.
Spiders postarało się, by dostarczyć pełen zakres fabularnych zagrywek, tak dobrze znanych z innych gier.
Opowiedziana w grze historia na pewno jest dużo mniej „epicka” niż w trylogii komandora Sheparda, ale angażuje w wystarczający sposób, by przyciągnąć do komputera. Fabuła przedstawiona jest z perspektywy jeńca wojennego imieniem Innocence, który w obozie dla jeńców wojennych spotyka... głównego bohatera gry - wspomnianego już Roya. Skomplikowane? Na początku na pewno tak, ale to dość interesujące i rzadko spotykane podejście.
Historię podzielono na trzy rozdziały, rozgrywające się w trzech większych lokacjach. Z racji małej liczby tekstur i modeli obiektów krajobrazy są dość monotonne i podobne do siebie, ale twórcy znów przeszli samych siebie, generując sporo ciekawych zadań pobocznych, które nie sprowadzają się jedynie do wyeliminowania kogo trzeba.
Szkoda, że wspomagające nas postacie drugoplanowe są raczej bezużyteczne. W walce często pojawia się towarzysz, którego jedynym zadaniem jest ściągnąć na siebie uwagę wrogów. Przynajmniej na kilkanaście sekund, zanim padnie nieprzytomny w rozgrzany piasek Czerwonej Planet, pozostawiając na polu walki. Podczas potyczek dostępne jest nawet menu kontekstowe z czterema rodzajami komend dla naszych podopiecznych. Szkoda, że poszczególne rozkazy nie mają większego wpływu na zachowanie towarzyszy.
W toku fabuły dokonujemy wyborów moralnych, decydujemy o losie niektórych postaci, bratamy się z jedną lub drugą frakcją, obserwujemy poświęcenie i zdradę. Spiders postarało się, by dostarczyć pełen zakres fabularnych zagrywek, tak dobrze znanych z innych gier. Ba, nie zapomniano nawet o możliwości romansowania z towarzyszącą nam postacią niezależną.
„Byłem kiedyś na froncie tak jak ty... Ale potem dostałem strzałą w kolano” - mówi jedna z postaci niezależnych, nawiązując do Skyrima. Tego rodzaju smaczków jest więcej, lecz autorzy bez narzucenia sobie ograniczeń, podjęli próbę umieszczenia w 12-godzinnej opowieści - licząc także zadania poboczne - wszystkiego, co się da. Przez to sytuacja często jest dość zabawna, gdy bez wytchnienia przeskakujemy z jednej kliszy fabularnej do drugiej. Przykład? Pozwalamy jednej z postaci niezależnych udać się z nami na misję. Trzy minuty później bohater umiera, co Roy kwituje krótkim „Cóż, czyli raczej z nami nie pójdziesz”. Cięcie, następna scena, lecimy dalej! Trzeba jednak przyznać, że ma to swoisty, budżetowy urok.
Warto docenić również, że wszystkie postacie mówią własnym głosem, choć nie trudno się domyślić, że z powodów finansowych nie zaangażowano zbyt wielu aktorów. O ile głos głównego bohatera można jeszcze uznać za poprawny, to postacie poboczne są absolutnie tragiczne. Dość powiedzieć, że wypowiadane kwestie często burzą całkowicie imersję podczas wykonywania misji.
Nieco lepiej, choć bez rewelacji, prezentuje się oprawa graficzna. Za warstwę wideo odpowiada autorski silnik Silk Engine, który radzi sobie doskonale z niewyszukanymi teksturami i prostymi modelami postaci. Całość na pewno uruchomi się bez problemów nawet na sprzęcie niższej klasy, a nie bez znaczenia jest także bardzo dobra realizacja techniczna produkcji. Ani razu podczas przygody nie uświadczyłem większego błędu, a liczba klatek na sekundę nie spadła poniżej 60. W dzisiejszych czasach jest to osiągnięcie godne pochwały.
Studio Spiders rozwija się w błyskawicznym tempie. Po dobrym Of Orc and Men nadszedł czas na kolejny udany tytuł. W dobie niknącego rynku gier „ze średniej” półki, przy Mars: War Logs bawiłem się wyśmienicie, dużo lepiej niż przy niejednym tytule wysokobudżetowym ostatnich miesięcy. Twórcy mają potencjał, by stworzyć dużo większe rzeczy, co udowadniają kreując bardzo dobry system walki i - po raz kolejny - interesujący świat i ciekawą opowieść.