Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order - Recenzja: komiksowy zawrót głowy
Gratka dla fanów.
Są takie gry, które nie mają zbyt wielkich wad, ale ogólny poziom wykonania i zawartość pozostawiają trochę do życzenia - przykładem takiej produkcji jest Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order na Nintendo Switch. To tytuł, który przejdziemy raz i będziemy zadowoleni, choć prawdopodobnie szybko też o nim zapomnimy.
Pod każdym względem gra wypada porządnie - może poza oprawą graficzną, która czasem zwraca uwagę poszarpanymi krawędziami modeli postaci. Dzięki temu jednak otrzymujemy płynną rozgrywkę. Scenki przerywnikowe są już na szczęście lepszej jakości i pozwalają przyglądać się herosom w pełnej okazałości, bez „pikselozy”.
Opowieść jest po prostu tłem i wymówką do podróżowania po przeróżnych lokacjach. Pojawia się tu wątek Kamieni Nieskończoności, które musimy zebrać, zanim zrobi to Thanos. Trochę szkoda, że nie zdecydowano się na bardziej oryginalny scenariusz. Śmiało można było sięgnąć po inną historię i nawiązać bardziej do niektórych komiksów - co pasowałoby zresztą do wizerunku bohaterów.
W The Black Order obserwujemy bowiem superherosów z kart komiksowych. Co prawda manieryzmy i głosy niektórych postaci brzmią tak, jakby aktorzy chcieli naśladować tych z Marvel Cinematic Universe, ale już wygląd często nie ma nic wspólnego z tym, co widzieliśmy w kinach. Jest więc Wolverine w żółtym stroju i masce czy Iron Fist w swoim charakterystycznym kostiumie.
Zdecydowanie czuć tu więc ducha komiksów, a wrażenie to potęguje lekka przesada i absurd niektórych sytuacji - choćby fakt, że dosłownie co chwilę spotykamy kolejnych superbohaterów i złoczyńców. W tym aspekcie pomaga też kolorowy, nieco bajkowy styl graficzny, który z realizmem nie ma nic wspólnego.
Gameplay jest prosty, ale wystarczająco angażujący. Chociaż raczej po 2 godzinach, kiedy odblokujemy już dodatkowe zdolności. Domyślna kamera proponuje widok przywodzący na myśl gry typu Diablo i czasem sprawia problemy, kiedy postanowi zaciąć się w ścianie. Taka perspektywa jest jednak lepsza niż opcjonalna kamera TPP.
Plansze są liniowe, prowadząc od jednej bitwy do drugiej, okazjonalnie oferując proste zagadki z przesuwaniem przedmiotów czy szukaniem właściwej ścieżki. Każda postać ma atak lekki i mocny, a do tego cztery talenty specjalne oraz potężną super-moc. Nie ma tutaj kombosów rodem z Devil May Cry, więc trudno szukać jakiejkolwiek głębi systemu walki. Dobrze chociaż, że silniejsi wrogowie mają pasek staminy, który trzeba wyczerpać, by móc zadawać większe obrażenia - wprowadza to poczucie, że musimy choć trochę myśleć nad tym, co robimy.
Starcia urozmaicają jednak inne elementy, jak choćby ataki Synergii, kiedy to łączymy ciosy dwóch bohaterów. Możemy też czasem używać różnych elementów otoczenia, by rzucać nimi we wrogów. Istotną częścią zabawy jest również przełączanie się między czterema członkami oddziału w dowolnym momencie.
Tutaj właśnie objawia się pewien problem. Otóż Marvel Ultimate Alliance 3 sprawia nieco mniej frajdy w kooperacji. W trybie współpracy tracimy bowiem to, co zapobiega zbyt dużej monotonii, czyli możliwość zmiany herosa, a więc i zmiany stylu gry (choć, szczerze mówiąc, schemat ataków wielu postaci jest często bardzo podobny).
Deweloperzy z Team Ninja postanowili wprowadzić nieco poważniejszy aspekt rozwoju, więc pomiędzy potyczkami możemy zająć się ulepszaniem zdolności, modyfikowaniem cech bohaterów czy zwiększaniem siły wszystkich naszych podopiecznych. W większości przypadków to jednak raczej mało ekscytujące „Plus X procent” do jakiejś statystyki.
Gra zachęca do komponowania czteroosobowego zespołu tak, by otrzymywać różne bonusy. Venom, Miles Morales, Spider-Man i Spider-Gwen będą więc nieco silniejsi razem, niż gdyby jedną z tych postaci zamienić chociażby na Iron Mana, bo cała czwórka to „Wojownicy sieci”. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by dowolnie wymieniać jednostki (wybierając z ponad trzydziestu) i stworzyć drużynę złożoną z Osy, Hulka, Doktora Strange'a i Czarnej Pantery.
Kolejne zwiedzane lokacje są wystarczająco różnorodne, czego nie można już powiedzieć o wrogach. W ramach jednego świata walczymy głównie z bardzo podobnymi jednostkami - na szczęście walki z bossami trochę to wynagradzają, bo są w większości naprawdę wymagające i ciekawie zaprojektowane. Musimy poznawać schemat ataków, odpowiednio się poruszać i atakować w odpowiednich momentach. To coś więcej, niż tylko okładanie pięściami przerośniętego złoczyńcy.
Ukończenie gry zajmuje nieco ponad 10 godzin, a podczas kampanii odblokowujemy specjalne wyzwania - trudniejsze wersje walk z bossami, za które otrzymujemy różne nagrody. Powtarzanie znanych już bitew nie jest jednak szczególnie angażujące, nawet mimo dodatkowych ograniczeń i celów do spełnienia.
Marvel Ultimate Alliance 3 to sequel wierny duchowi poprzednich odsłon i pewnie dlatego czuć, że nie jest to gra w stu procentach „współczesna” pod względem rozgrywki. Momentami też mocno przeszkadza tu praca kamery, ale ostatecznie Nintendo Switch otrzymuje kolejną grę, przy której można przyjemnie spędzić czas - szczególnie, jeśli jest się fanem Marvela. W tym przypadku warto jednak poczekać na atrakcyjną przecenę.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: Nintendo Switch - Premiera: 19 lipca 2019 - Wersja językowa: angielska - Rodzaj: gra akcji - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: 200 zł - Producent: Team Ninja - Wydawca: Conquest Entertainment
Recenzja Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order została przygotowana na podstawie egzemplarza na Nintendo Switch, dostarczonego nieodpłatnie przez firmę Conquest Entertainment.