Skip to main content

Mateusz Zdanowicz: Pięć najlepszych gier 2015 roku

Od Yharnam po Afganistan.

W tym cyklu każdy z naszych autorów i dziennikarzy przedstawia pięć najlepszych gier mijającego roku. Zobacz poprzednią listę.

Wiele gier przyciągnęło moją uwagę w ciągu ostatnich dwunastu miesiącach. Postanowiliśmy w naszych zestawieniach wymieniać pięć tytułów, ale nie sposób nie wspomnieć o innych - które też z jakichś powodów mi się spodobały.

Rainbow Six Siege okazał się naprawdę porządnym sieciowym shooterem, podobnie jak Black Ops 3. Oczekiwań nie zawiódł także Just Cause 3, choć czasem przeszkadzają pewne ograniczenia w chaotycznej piaskownicy. Sporo frajdy sprawiły kolorowy Splatoon i brutalne - choć zabawne - Helldivers.

Oczywiście 2015 rok to nie tylko dobre gry. Rozczarował mnie ostatni Batman od Rocksteady, a kiedy twórcy kolejny raz kazali mi korzystać z Batmobilu, nawet podczas walki z potencjalnie interesującym bossem, miałem ochotę wyrzucić płytę przez okno.

Assassin's Creed Syndicate potwierdził też, że odczuwam już wyraźne zmęczenie formułą tej serii. Formułą niezmienną od dawna. Powozy i linka to - na tle całej gry - tylko drobnostki. Walka pozostaje monotonna i banalnie prosta, skradanie nie sprawia żadnej satysfakcji, co jest raczej istotną wadą gry o skrytobójcach.

Pomijam fakt, że scenarzyści absolutnie zrezygnowali z nakreślania postaci Templariuszy, których eliminujemy. Przy każdym zabójstwie myślałem sobie: „chwila, kim właściwie jest ten człowiek...?”, podczas gdy bohater - szczególnie Jacob - od niechcenia pozbawiał cel życia.

1. Bloodborne

Nie było w mijającym roku innej gry, której poznawanie dostarczało mi takich emocji. Najnowsze dzieło From Software nie przestaje fascynować mnie do dziś, o czym tylko przypomniała premiera dodatku The Old Hunters w końcówce listopada.

Cudownie zwiedza się ten fantastyczny, wspaniale zaprojektowany i mroczny świat. Bloodborne przypomina - jak inne gry z cyklu Souls - jak genialna może być eksploracja, szczególnie, gdy nie jesteśmy prowadzeni za rękę. Nie mamy nawet mapy, ale właśnie przez to zwiedzanie jest jeszcze przyjemniejsze.

Satysfakcję sprawia nie tylko pokonywanie mniej i bardziej potężnych przeciwników, ale odkrywanie kolejnych lokacji, a przede wszystkim - różnych sekretów. Nawet jeżeli wykonamy prostą czynność, wyskoczymy z windy w odpowiednim momencie, by zdobyć nowy płaszcz - rozpiera nas duma.

Przez kilkadziesiąt godzin czułem się jak odważny odkrywca nieprzyjaznego świata. Próbowałem poznać intrygującą historię Yharnam. Chętnie cofnąłbym się w czasie, żeby poznać tę grę ponownie po raz pierwszy.

2. Wiedźmin 3: Serca z Kamienia

Z bólem przyznaję, że z racji masy obowiązków redakcyjnych, nie ukończyłem jeszcze Wiedźmina 3, dlatego też nie mogę umieścić Dzikiego Gonu w tym zestawieniu. Na szczęście CD Projekt przyszedł z pomocą, wydając genialny dodatek.

Historia nie pozwala oderwać się od ekranu. Najlepsze są wszelkiego rodzaju odniesienia do literatury - scenarzyści naprawdę się nie powstrzymywali. Na każdym kroku trafiamy na świetne nawiązanie do znanej powieści lub legendy.

Ponownie stworzono też ciekawych bohaterów, a kolejne zadania są tak różnorodne, że można by sprzedawać je w formie osobnych DLC - gdyby grą zajmował się jeden z wielkich, zachodnich wydawców.

Roztańczony Geralt? Czemu nie!

Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że Serca z Kamienia spodobało mi się bardziej niż wersja podstawowa - a przynajmniej to, co w niej do tej pory zobaczyłem. Ogromny wpływ ma na to konstrukcja świata - wszędzie jest stosunkowo blisko, dzięki czemu narracja jest bardziej dynamiczna; wszystko jest ze sobą lepiej połączone.

No i Geralt bawiący się na weselu. Nawet wyłącznie ten fragment automatycznie sprawia, że rozszerzenie to musi znaleźć się na tej liście. Nie wiecie o co chodzi? Nie macie wyjścia - musicie zagrać!

3. SteamWorld Heist

Cudowna niespodzianka na zakończenie roku i najlepsza taktyczna produkcja ostatnich miesięcy. Zdawałem sobie sprawę, że twórcy SteamWorld Dig pracują nad nowym projektem osadzonym w świecie robotów, ale niemal zerowy marketing sprawił, że prawie przegapiłem premierę. Na szczęście tak się nie stało.

Heist to chyba jedyny przykład turowej strategii, która doskonale sprawdza się w 2D. Kosmiczne pojedynki są niezmiernie satysfakcjonujące, a walkę urozmaica genialna mechanika rykoszetów. Po pierwszym uruchomieniu gry wyłączyłem 3DS-a po pięciu godzinach - tu nie ma miejsca na chwilę nudy, całość angażuje bez reszty.

Radujcie się wszyscy nieposiadający 3DS-a - w 2016 roku SteamWorld Heist trafi na PC i konsole

Cieszę się też, że twórcy wiedzą co irytuje czasem w taktycznych grach tego typu. Nigdy nie jesteśmy karani za nieśpieszne przechodzenie etapu, stajemy tylko przed większym wyzwaniem, świadomie podejmujemy ryzyko. Kreskówkowa oprawa sprawia, że choć mamy do czynienia z robotami - każdy członek zespołu ma niepowtarzalny charakter.

Kupcie tę grę, jeżeli nie macie akurat pomysłu, co odpalić na przenośce Nintendo.

4. Fallout 4

Ach, Fallout. Jestem graczem, dla którego eksploracja ma ogromne znaczenie. Dlatego wybaczyłem Bethesdzie, że zerwała z hardkorowo-erpegową tradycją cyklu, ponieważ ich światy zwiedza się szalenie przyjemnie.

To nie jest doskonała gra, ale jakimś cudem spędziłem w niej już prawie sto godzin. Zakończenie głównego wątku było tylko początkiem niczym nieskrępowanego podróżowania po post-apokaliptycznym świecie, choć nie jest to świat szczególnie wielki.

Tytuł wcale nie proponuje wciągającej i dobrze napisanej historii głównego wątku. Zamiast tego, jest to dla mnie jak zbiór krótkich, ale interesujących opowiadań - pobocznych misji, tym ciekawszych, im bardziej przypadkowo na nie trafiamy.

Jestem pewien, że nie odkryłem jeszcze wszystkiego, dlatego za jakiś czas z pewnością wrócę do gry. Jeszcze jeden postapokaliptyczny spacer, jeszcze jedna przygoda.

Większa paleta barw to trafiony pomysł

5. Metal Gear Solid V: The Phantom Pain

Kontrowersyjny tytuł na końcu zestawienia, co wcale nie oznacza, że zły. Świetna produkcja, idealne niemal połączenie skradanki z grą akcji. Gameplay zachwyca, ale historia rozczarowuje.

Nie mogę przymknąć oka na przewidywalną fabułę, od pewnego momentu nieciekawą, a także na wkradającą się po dwudziestu godzinach powtarzalność.

Jednak pod względem rozgrywki, to bez dwóch zdań najlepsza gra Hideo Kojimy. Widać efekt wieloletnich starań, a ogrom możliwości po prostu oczarowuje. Chcesz być jak Rambo? Nie ma problemu! Ale możesz też pobawić się w niewykrywalnego szpiega.

Żegnaj, Snake.

Najlepsze jest to, że styl gry możemy swobodnie zmieniać i dostosowywać do aktualnej sytuacji. Nie inwestujemy bowiem w żadne specjalne talenty, które sprawiają, że stajemy się mistrzem infiltracji albo specami od karabinów.

Swoboda zdecydowanie potęguję czystą frajdę z wykonywania kolejnych misji - nawet niezbyt zajmujących fabularnie.

Zobacz także