Skip to main content

Max Payne - Retrospektywa

Sensacyjny thriller do dziś pozostaje jedną z najlepszych gier wideo w historii.

Nieprzyjemną, chłodną noc na ulicach Nowego Jorku przecina głośny ryk syren policyjnych. Radiowozy pędzą przez opustoszałe miasto kierując się w stronę Aesir Plaza. Nerwowe komunikaty wymieniane między funkcjonariuszami informują, że doszło tam do strzelaniny i potrzebne są posiłki. Poczynaniom policji z obojętnością w oczach przygląda się stojący na dachu wieżowca człowiek. Człowiek, który spokojnym głosem zaczyna snuć opowieść o swoim życiu. Zaczyna prostymi słowami: „Nikt nie przeżył”.

Tą osobą jest Max Payne. Były funkcjonariusz wydziału do walki z narkotykami, przez które jeden z kolejnych, dobrze zapowiadających się dni okazał się wstępem do piekła. Po skończonej pracy zadowolony Max wraca do domu i od wejścia wita radośnie żonę. Zamiast odpowiedzi słyszy dobiegające z głębi domu krzyki. Kiedy dociera na miejsce, odkrywa zmasakrowane zwłoki żony oraz małej córeczki. Spotyka również naćpanych napastników, których zabija bez litości.

W ten sposób rozpoczyna się zawiła i pasjonująca intryga z Maksem Paynem w roli głównej. Sytuacja bohatera pogarsza się z dnia na dzień. Żądza zemsty przeważa jednak nad poczuciem osaczenia i osamotnienia. Dynamiczne zwroty akcji, świetne wykreowane postacie oraz mistrz drugiego planu - przygnębiający, ciemny i pokryty śniegiem Nowy Jork, stanowią oryginalne połączenie wartkiego thrillera ze stylem noir. Połączenie to zapada w pamięć na długo.

„Dynamiczne zwroty akcji, świetne wykreowane postacie oraz mistrz drugiego planu - przygnębiający, ciemny i pokryty śniegiem Nowy Jork, stanowią oryginalne połączenie wartkiego thrillera ze stylem noir.”

Efektowne strzelaniny to znak rozpoznawczy Maksa Payne'a

Max Payne posiada jeszcze jeden nietuzinkowy atut. Spowolnienie akcji. Po Matriksie świat oszalał na punkcie efektu nazywanego „bullet time”, w którym można ujrzeć smugi ciągnące się za wystrzelonymi pociskami. Idea została zauważona przez twórców gier, ale dopiero Max Payne pokazał wszystkim, jak powinno to wyglądać w praktyce.

Ze swojej zdolności specjalnej Max może korzystać na dwa sposoby. W pierwszym czas jest spowalniany w momencie skoku. Dopóki bohater nie upadnie na ziemię możemy ostrzeliwać wrogów do woli. W drugim przypadku czas niemal zatrzymuje się w miejscu, a my zwyczajnie kierujemy Maksem. Istnieje też możliwość śledzenia toru lotu pocisku wystrzeliwanego z broni snajperskiej oraz obejrzenia spektakularnych śmierci przeciwników. Akcje z wykorzystaniem spowolnienia są niezwykle efektowne, a dzięki intuicyjnemu sterowaniu również bajecznie proste do wykonania.

Ustawiamy się więc przed drzwiami, otwieramy je, wpadamy do środka ze spowolnionym czasem i strzelamy ołowiem na lewo i prawo. Jeden zbir zabity, po nim drugi, trzeci też już widowiskowo leci na ścianę i... nagle padamy trupem. Dlaczego? Bo zdolność Maksa ułatwia zabijanie wrogów, ale wcale nie oznacza, że gra jest prosta. Przeciwnicy są wymagający. Często duże grupy obstawiają daną lokację kryjąc się za przeszkodami i atakując bohatera z różnych stron. Początkowo są to głównie zwyczajne oprychy, jednak z czasem czekają nas potyczki z bardzo dobrze uzbrojonymi komandosami oraz bossami.

Dla weteranów przygotowano specjalny tryb, w którym każdą z misji zaczynamy z jednominutowym limitem czasu. Zwiększamy go poprzez zabijanie rywali. Wystarczy chwila zawahania, a odliczanie dojdzie do zera, co w praktyce oznacza koniec gry.

Chociaż ze skórzanego płaszcza bohatera gry nic nie wystaje, to okazuje się być wyjątkowo pojemny. Spokojnie można pod nim schować pistolety, uzi, karabin snajperski, a także koktajle Mołotowa i granaty. Najważniejsze, że cały arsenał jest urozmaicony i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, przez co strzelanie dostarcza wiele satysfakcji. Po użyciu strzelby niemal czuć jej odrzut, a trafienie wroga z „obrzyna” przywodzi tylko jedną myśl: „to musiało cholernie boleć”.

Wykonanie etapów jest do bólu liniowe, ale prawie w ogóle się tego nie odczuwa. Czasem zdarza się pomyśleć o tym, że ciągle idziemy przed siebie wąskim korytarzem. Myśli są jednak szybko zagłuszane przez świst lecących w naszą stronę pocisków. Po walce połykamy trochę prochów, aby ukoić ból i ruszamy dalej pchani ciekawością tego, co przyniesie fabuła. Pomimo niezbyt dużego rozbudowania, odwiedzane miejsca przyciągają różnorodnością. Z szarych blokowisk przeniesiemy się do miejskiego metra i podziemnego parkingu. Nie ominie nas też przyjemność odwiedzenia speluny zarządzanej przez mafiosów. W każdym z miejsc czuć przytłaczający i mroczny klimat świata przestępczego.

Ponurą atmosferę w równie dużym stopniu kreuje posępna muzyka. Główny utwór muzyczny łączy w sobie elementy grozy i smutku. W podobnym stylu i na równie wysokim poziomie skomponowano całą ścieżkę dźwiękową.

Nie można tego samego powiedzieć o twarzy głównego bohatera, z której śmiano się już w dniu premiery. Porównywano ją nawet do końskiego kopyta, co nie jest może uwagą miłą, ale całkiem trafną. Z pozostałymi elementami oprawy wizualnej jest już lepiej. Wykonanie otoczenia i postaci całkiem nieźle zniosło próbę czasu i grę można śmiało odpalać bez ryzyka zawału serca.

Świetne wrażenie nadal sprawiają natomiast pojawiające się między misjami komiksy. Narracja prowadzona w ten niecodzienny sposób sprawdza się rewelacyjnie i pomysłowością biła na głowę ówczesne przerywniki filmowe czy scenki tworzone na silnikach gier. To po prostu klasa sama w sobie i wisienka dekorująca wspaniały tort, jakim do dzisiaj pozostaje pierwsza część gry Max Payne.

„Świetne wrażenie nadal sprawiają pojawiające się między misjami komiksy.”

Zobacz na YouTube

Zobacz także