Metal Gear Online potrzebuje jeszcze bardzo dużo pracy
Zabawa pomimo błędów.
Część graczy przyzna, że Metal Gear Solid 5 jest raczej niedokończoną produkcją, zwłaszcza z fabularnego punktu widzenia. Wątek główny został pocięty, a cały drugi rozdział wypada słabo w porównaniu z pierwszą częścią. Z Metal Gear Online jest podobnie.
Po pierwszym zalogowaniu otrzymujemy swoją postać, stworzoną na samym początku kampanii w The Phantom Pain. Do wyboru mamy trzy klasy: Scout (snajper, rekomendowany dla początkujących), Infiltrator oraz Enforcer. Wyboru nie można później zmienić.
Również poziomy doświadczenia związane są bezpośrednio z postacią, a nie z kontem. Jeśli chcemy więc sprawdzić innego bohatera lub zmienić płeć, musimy zaczynać od początku. Drugi slot na postać odblokujemy po awansowaniu pierwszą na 6. poziom.
Wyposażenie jest w całości kosmetyczne, a odblokowanie interesujących elementów zajmie nieco czasu. Niektóre gadżety kosztują 30 GP, inne - 10 tysięcy. Zmiana koloru przedmiotu to 500 GP. Dla porównania: ukończenie standardowego meczu to około 50 GP, choć część graczy informuje, że może to być nawet 10-20 GP.
W dniu premiery serwery miały pewne problemy z działaniem, a użytkownicy donosili o wyrzucaniu z meczów, kłopotach ze znalezieniem rozgrywek czy długim oczekiwaniem na dołączenie. Sami nie natknęliśmy się na podobne usterki, ale brak migracji hosta, nie mówiąc już o dedykowanych serwerach, to spore niedopatrzenie w 2015 roku. Do czasu, gdy Konami nie zajmie się tymi sprawami, z Metal Gear Online zostaną tylko najbardziej cierpliwi gracze. Już teraz wydaje się, że wielu powraca do sieciowej zabawy tylko z powodu marki Metal Gear.
Dostępne są trzy tryby rozgrywki. Bounty Hunter to w zasadzie drużynowy deathmatch, choć założenia są nieco bardziej ambitne. Teoretycznym celem jest nie zabijanie wrogów, lecz porywanie ich za pomocą balonów systemu fulton, z nagrodą rosnącą w zależności od tego, jak dobrze radzi sobie dany przeciwnik. Jak można się domyślać, niewiele osób decyduje się na takie podejście, stawiając raczej na „zwykłe” strzelanie.
Ten problem zapewne nie zniknie - wielu użytkowników gra w MGO „niezgodnie z przeznaczeniem”. Koledzy z zespołu zabijają przyczepionych do balonów wrogów, a niektórzy strzelają nawet w same balony, choć za porwanie przeciwnika jest znacznie więcej punktów. W obronie graczy należy jednak przyznać, że całość nie jest zbyt dobrze wyjaśniona i często trzeba samemu domyślać się, co robić.
Comm Control to wariacja na temat trybów Dominacji. Zespoły atakują lub bronią określone punkty na mapie. Cloak and Dagger to opcja zabawy przeznaczona dla osób, które poszukują nieco więcej Metal Gear w Metal Gear Online. W pozostałych trybach zginąć jest bardzo łatwo, co tutaj nie jest równie dużą przeszkodą - jedna drużyna broni dwóch dysków z danymi, podczas gdy przeciwnicy starają się je przejąć i przetransportować w określone miejsce.
Atakujący są niewidoczni pod kamuflażem, ale dysponują wyłącznie niezabijającą broń zasięgową, co wymusza walkę na krótkich dystansach. Jeśli zginiemy, musimy czekać na kolejną rundę. W pewnym momencie niewidzialny przeciwnik chwycił naszą postać od tyłu, lecz nasz kolega z drużyny w ostatnim momencie uratował nam życie strzałem z karabinu snajperskiego. Właśnie w takich chwilach można poczuć, że MGO ma spory potencjał.
Gdy już uda się dołączyć do rozgrywki, przymknąć oko na słabe połączenie, pominąć brak balansu kroczących robotów czy pluszowych piesków i szczęśliwie nie zostać wyrzuconym z gry przez rozłączonego hosta, możemy bawić się całkiem nieźle - zwłaszcza jeśli gramy ze znajomymi. Publiczne rozgrywki to krajobraz dobrze znany z innych gier sieciowych: kradzież zabójstw czy okupowanie punktów odradzania się postaci, których na mniejszych mapach jest niewiele. Dużym problemem jest to zwłaszcza w Comm Control, gdzie punktów spawnu może być bardzo mało.
Kroczące roboty - Walkery - są obecnie zbyt potężne i nieco zepsute. Maszyny mogą szybować w powietrzu lub przemieszczać się bez pilotującego je gracza. Raz udało się nawet wysadzić Walkera przeciwnika, który jednocześnie wysadził naszą maszynę - zawiesiła się cała konsola. Walka wręcz na krótkich dystansach także wymaga dopracowania. Łapanie wrogów jest obecnie nieco zbyt hojne, a opóźnienia - lub inne błędy - mogą spowodować, że dwójka postaci wykona dziwny taniec, starając się wzajemnie złapać za szyję.
Takie błędy to obecnie największy problem Metal Gear Online. Są czasowe zamrożenia rozgrywki i opóźnienie pocisków, a gracze dokumentują także inne atrakcje, jak wielkie, czarne kwadraty zamiast wody czy efektów cząsteczkowych. Można się przynajmniej pośmiać.
Warto dodać, że bazujemy na wstępnych wrażeniach z jednego dnia testów w wersji Xbox One. Czas spędziliśmy razem z graczami, którzy również są całkiem nowi w MGO. Mamy nadzieję, że dostaniemy aktualizacje i poprawki, choć można mieć pewne wątpliwości, co do zaangażowania Konami w dalsze wsparcie produkcji na odpowiednim poziomie. Szkoda, bo dobry zespół i wyposażenie mogą przełożyć się na sporo ciekawej zabawy. Martwią także tylko trzy tryby rozgrywki, ale gdy minie już pierwsza fala zainteresowania, pozostali przy produkcji gracze mogą zapewne liczyć na lepsze wrażenia.