Metal Gear Survive i przyjemna kooperacja - wrażenia z bety
Nie dla samotników.
Metal Gear Survive to najbardziej rozwinięty przykład odskoczni od kanonu uznanej serii gier wideo. Poza silnikiem graficznym i mechaniką rozgrywki, na próżno tu szukać podobieństw z głównym cyklem. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć szczerze: to nie „prawdziwy” Metal Gear Solid. Gry nie można jednak z góry skreślać, tym bardziej że beta potrafi sprawić sporo frajdy.
Garść żołnierzy i fragment bazy znanej z Metal Gear Solid 5 trafia do innego wymiaru. Zapomnijcie o Snake'u, polityce i szpiegostwie - tutaj pierwsze skrzypce grają bezimienni najemnicy. Rozbitkowie muszą zdobywać surowce, by przetrwać i wrócić do swojego świata.
Zadanie nie jest takie łatwe, gdyż dziwna alternatywna rzeczywistość pełna jest nietypowych zombie, które zamiast głowy mają pasożytnicze kryształy. Brzmi to z pewnością absurdalnie, ale to tylko pretekst do rozgrywki, a ta - w kooperacji z innymi graczami - jest bardzo wciągająca i zaskakująco przyjemna.
Testy rozpoczynamy od kreacji postaci. Następnie lądujemy w lobby, które pełni rolę interaktywnego menu, gdzie możemy odebrać paczki z nagrodami (tak, w grze będą mikrotransakcje), wybrać ekwipunek, zmienić kolor odzienia, albo przetestować wybraną broń bez obawy o utratę amunicji.
Z początku natłok informacji jest nieco oszałamiający. Zauważamy możliwość rozdawania punktów umiejętności, a także fakt, że w grze odblokujemy w miarę postępów różne dodatkowe klasy postaci. Przydaje się spory samouczek opisujący większość aspektów podstaw rozgrywki. Łatwiej jednak nauczyć się wszystkiego już we właściwej grze.
Uruchamiamy więc menu wyboru misji, z którego samotnie lub z grupą rozpoczynamy wskazane zadanie - w becie tylko jedno, czyli pozyskiwanie surowców. Z grubsza wszystko wydaje się proste. Zbieramy minerały, chronimy maszyny pozyskującej kryształy i odpieramy ataki kilku fal nadciągających zombie.
To, co wydaje się jednak bardzo łatwe, w praktyce może okazać się skomplikowane, jeżeli nie zaplanujemy dobrze wszystkich ruchów. Gracze rozpoczynają zabawę na skraju mapy, a więc najpierw muszą dostać się w określonym czasie do punktu docelowego. Po drodze trzeba bronić się przed potworami i zbierać przedmioty, które zapewnią niezbędne do budowy nowych obiektów części.
Przeciwnicy są dość wytrzymali, potrafią powalić nas jednym ciosem, a na dodatek cały czas musimy zwracać uwagę na stan bohatera, gdyż poza zwykłym paskiem życia, mamy również dodatkowe wskaźniki głodu i pragnienia, które warunkują ogólną wydajność postaci. Na wszystko trzeba mieć oko.
Bronimy się za pomocą wyekwipowanych broni dzielących się na obuchowe, cięte, miotane, broń palną i łuki. Każda zabawka wymaga sprawdzenia i wyczucia, ale arsenał jest dopasowany do przeróżnych stylów rozgrywki, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Warto pamiętać też, że broń palna ma ograniczoną amunicję, dlatego używamy jej w ostateczności.
Innym istotnym elementem obrony są również gadżety i akcesoria, które tworzymy przy stole do craftingu. Niczym w grach z gatunku Tower Defense, przygotowujemy pułapki, działka automatyczne i dziesiątki różnego rodzaju płotów, ogrodzeń i innych przeszkód.
Nie wszystko zbudujemy od razu, gdyż nie tylko wymaga to konkretnych, czasami rzadkich surowców, ale musimy też najpierw odkryć plany konstrukcji. To rozwiązanie jest ciekawe ze strony doboru graczy, gdzie ludzie będą mogli się umawiać na misje i dobierać towarzyszy, którzy posiadają najlepsze do danej sytuacji plany budowy odpowiednich przedmiotów. System mogą zepsuć mikropłatności, ale tego na razie nie możemy ocenić.
Pomiędzy falami wrogów pojawia się moment przerwy na złapanie oddechu i rekonstrukcję umocnień czy wykonanie opcjonalnych zadań gdzieś na mapie, za które dostajemy - przykładowo - zapas amunicji. Im bliżej końcowej fali, tym zadania poboczne są bardziej wymagające, ale oferują też lesze nagrody. To miłe urozmaicenie i dobre zajęcie na parę chwil, gdy zegar odlicza czas do kolejnej inwazji.
Przetrwanie wszystkich fal owocuje skuteczną ekstrakcją surowców zebranych w trakcie rundy, a za wyjątkowo efektywną obronę zyskujemy dodatkowe bonusy. Motywacja do powtarzania zadań jest spora, bo pozwala nie tylko rozwijać umiejętności i statystyki postaci, ale i ciągle ulepszać ekwipunek.
Po kilku godzinach spędzonych tylko z jednym rodzajem misji, możemy powiedzieć, że Metal Gear Survive jest po prostu przyjemne. Motywuje do kontynuowania zabawy i umożliwia dobrą rozrywkę w kooperacji. Nie mogliśmy przetestować kampanii dla jednego gracza, ale z pewnością nie będzie to kluczowy element gry - samotne wykonywanie misji angażuje w mniejszym stopniu.