Skip to main content

Michał Basta: Pięć najlepszych gier 2014 roku

Pod premierami.

Gdy patrzę na kolejne lata w świecie gier wideo czasami przeraża mnie szybkość, z jaką tytuły się starzeją i często nie pozostawiają po sobie żadnego śladu. Do dziś pamiętam wspaniałe chwile, jakich dostarczyły pozycje pokroju Neverhooda, serii Command & Conquer czy Commandosów. A potem nagle cały rynek ruszył ostro z kopyta.

W dobie codziennych premier brakuje czasem miejsca na dłuższe obcowanie z wybraną produkcją. Na szczęście w 2014 roku znalazło się kilka tytułów, przy których bawiłem się równie dobrze, co z hitami sprzed lat.

*

1. Dragon Age: Inkwizycja

Pamiętam, że w pierwszą część Dragon Age'a przyszło mi zagrać kilka lat po premierze. Zawsze znajdowało się coś, co spychało ten świetny tytuł na drugi plan. W przypadku drugiej części było jeszcze gorzej, bo w ogóle nie miałem przyjemności jej poznać. A tutaj nagle dociera do mnie Inkwizycja i Thedas niespodziewanie wchłania mnie w swój wielki świat.

Dragonball Inkwizycja

Początkowo nieco uproszczony rozwój bohatera, mniej taktyczna walka i problemy z kamerą dość mocno zniechęcały. Jednak z czasem wsiąkłem w niepowtarzalny klimat Inkwizycji oferującej multum możliwości. Od leniwego przemierzania i odkrywana ogromnych krain, poprzez dynamiczną, efektowną walkę, kończąc na niezliczonej ilości zadań pobocznych. I nawet jeśli duża ich część jest powtarzalna, to autorom udało się to sprytnie zamaskować wciągającą rozgrywką. Każda kolejna godzina spędzona w Thedas dostarcza masę frajdy, a to jest przecież najważniejsze.

2. Divinity: Grzech Pierworodny

Przyznaję, że kolejną częścią Divinity nie interesowałem się praktycznie w ogóle. Chociaż w świecie gier seria cieszy się uznaniem od wielu lat, nigdy nie skusiłem się na żadną z części. Kiedy uruchomiłem Grzech Pierworodny nie liczyłem na wiele, a tutaj wielkie, pozytywne zaskoczenie.

Tytuł wciągnął mnie od samego początku niezwykle rozbudowanym światem i duchem klasycznych gier fabularnych. Cała masa ciekawych zadań, a przede wszystkim nietuzinkowe postacie i humorystyczne dialogi sprawiają, że od Divinty w ogóle nie chce się odchodzić. Już dawno żaden tytuł nie wywołał we mnie tyle wspomnień z przeszłości gdy na rynku królowały tytuły starej ekipy BioWare czy Black Isle Studio.

Od pierwszych chwil czuć tu kontrowersyjny i jedyny w swoim rodzaju humor.

3. South Park: Kijek Prawdy

Cartman i spółka w końcu doczekał się pełnoprawnej produkcji na wysokim poziomie. Od pierwszych chwil czuć tu kontrowersyjny i jedyny w swoim rodzaju humor, który udało się przenieść Obsidianowi z kreskówki do gry. Uwielbiam to jedyne w swoim rodzaju studio, ale przyznaję, że przed premierą byłem pewien obaw, co do finalnego efektu.

A tutaj - proszę - erpeg pełną gębą z dużą liczbą pobocznych zadań, rozwojem bohaterów, sporą ilością postaci niezależnych i walkami rodem z japońskich produkcji. Rewelacja! Zwłaszcza dla fanów serialu stworzonego przez Matta Stone'a i Treya Parkera.

4. Valiant Hearts: The Great War

W grach zawsze uwielbiałem nieszablonową oprawę artystyczną pozwalającą oderwać się od szarej rzeczywistości, którą wiele tytułów coraz wierniej odwzorowuje na ekranie. Dlatego kiedy zobaczyłem pierwsze obrazki i zwiastuny Valiant Hearts wiedziałem już, że tej produkcji nie będę mógł ominąć. Jak zwykle nie śledziłem informacji na temat powstawania gry i na dobrą sprawę nie miałem pojęcia, co oprócz grafiki i tematyki, czeka mnie na starcie.

Hmm...

Okazało się, że to rewelacyjna pozycja, oferująca nie tylko świetną zabawę, ale i sporą dawkę emocji, doznań artystycznych i wiedzy. Przyjemna rozgrywka wymagająca nieco zręczności oraz pomysłowości stanowi idealne wypełnienie wciągającej historii z kilkoma bohaterami, których losy przecinają się w trakcie I wojny światowej. Autorzy wykazali się przy tym nie lada kunsztem w łączeniu tragedii z elementami komedii, a całość zaserwowali w pięknej oprawie graficznej i muzycznej. Chapeau bas, jakby to powiedział jeden z bohaterów.

5. This War of Mine

Produkcja rodzimego 11 bit studios zaintrygowała mnie mocno po pierwszym zwiastunie, gdzie wykorzystano fragment ballady legendarnej grupy Omega. Ukazanie wojny na ekranach komputerów w nowym świetle, gdzie pierwszoplanową rolę odgrywają cywile, których głównym celem jest przeżycie - trzeba przyznać, że koncept prezentował się bardzo zachęcająco. Na szczęście ambitne cele udało się przenieść do finalnego produktu, dzięki czemu otrzymujemy jedyny w swoim rodzaju tytuł wprowadzający duży powiew świeżości do gier wojennych.

W końcu problemy należy rozwiązywać przy pomocy innych środków niż karabiny i granaty. Często dużo większą wartość mają zebrane z gruzu deski, gwoździe i młotek, dzięki którym można sklecić łóżko, na którym wyśpi się któryś z bohaterów. Najwięcej emocji wywołują jednak spotkania z innymi cywilami - zechcemy im pomóc i podarować część zaopatrzenia czy może rozprawimy się z nimi i sami zgarniemy ich zapasy? Kawał porządnej i emocjonalnej produkcji, od której nie sposób się oderwać!

Zobacz także