Michał Basta: Pięć najlepszych gier 2016 roku
Powroty do przeszłości - i nie tylko.
W tym cyklu każdy z naszych autorów i dziennikarzy przedstawia pięć najlepszych gier mijającego roku. Zobacz poprzednią listę.
Przyznam szczerze, że obecny rok zaskoczył mnie swoim szybkim tempem. Dwanaście miesięcy minęło niczym chwila, przynosząc wysyp świetnych tytułów. Z drugiej strony, nie zabrakło też projektów ciekawie się zapowiadających, ale ostatecznie niedopracowanych. Osobiście cieszę się jednak najbardziej z powrotu do klasyki.
Z przyjemnością i pewnym niedowierzaniem obserwuję, jak autorzy zapowiadają kolejny dodatek do Age of Empires II - tytułu, z którym po raz pierwszy zetknąłem się w pewnym magazynie branżowym, bagatela, 17 lat temu! Nieczęsto spotyka się produkcje wspierane i rozwijane tyle lat po premierze. Druga część kultowej strategii zasługuje jednak na to w pełni - posiada niepowtarzalny urok, którego zabrakło kolejnej odsłonie. Fantastycznie będzie wrócić do gry.
Cieszy też skromny powrót klasycznych RTS-ów. Udziwnianie kolejnych części Command & Conquer skutecznie odrzuciło mnie od tej zasłużonej serii. Dlatego z niecierpliwością wyczekuję projektów pokroju Reconquest, nawiązujących do najlepszych lat strategii czasu rzeczywistego. Tytuł studia StormCube Games posiada wady i nie osiągnie rangi kultowego, ale powrót do stylu gry z czasów KKND czy Dune 2000 sprawdził się świetnie.
Nie wszystkie powroty do przeszłości okazały się równie udane. Pierwsza część Mafii do dziś przyciąga przed monitory klimatem Ameryki lat 30., jazzową muzyką i niepowtarzalnie poprowadzoną historią. Nowe Bordeaux lat 60. z Mafii 3 nie ma już tego uroku i magnetyzmu. Niektóre postacie są całkiem ciekawie nakreślone, a rozgrywka bywa wciągająca. Ale całość, w tym system przejmowania dzielnic, sprawia wrażenie wydłużanej na siłę kampanii, która z czasem zaczyna zwyczajnie nużyć.
Z nowych rozwiązań pozytywnie zaskoczył dodatek do Dying Light. Wprowadzenie w The Following jazdy autem znacznie zmieniło przebieg rozgrywki, oferując nowe wyzwania i dodatkową frajdę z walki z zombie. Klimat stał się przez to nieco mniej ponury niż w „podstawce”, ale każdy fan i tak powinien zapoznać się z tym rozszerzeniem.
Cały czas nie mogę się za to przekonać do napompowanego balonika technologii VR. Ceny sprzętu i brak interesujących pozycji na chwilę obecną odpychają potencjalnych użytkowników, ale być może przyszłość okaże się dla tych rozwiązań łaskawsza niż teraźniejszość. Nadchodzący 2017 rok zapewne to zweryfikuje.
1. Shadow Tactics
Tytuł, o którym przed premierą nie wiedziałem praktycznie nic. W gąszczu informacji o kolejnych częściach Call of Duty i innych tasiemcach zwyczajnie zniknął z horyzontu. Ale gdy się już pojawił... wsiąkłem bez pamięci.
Aż dziw bierze, że przez tyle lat nikt nie pokusił się o stworzenie produkcji nawiązującej do kultowej serii Commandos. Na szczęście mało znane studio Mimimi Productions postanowiło zrobić z tym porządek.
Nie będę ukrywał, że do samurajskich realiów byłem nastawiony dość sceptycznie, ale już po pierwszej misji wiedziałem, że to jest to. Pięć postaci z unikalnymi zdolnościami, masa przeciwników na mapach i ich skryte eliminowanie oraz nieustanne obserwowanie zasięgu wzroku strażników - ależ tego wszystkiego brakowało w grach przez ostatnie lata.
Na szczęście autorzy wykazali się pełnym profesjonalizmem i zamiast zwyczajnego klona dodali masę rozwiązań uatrakcyjniających rozgrywkę. Wystarczy wspomnieć chociażby o konieczności kucania za niskimi murkami czy możliwości wchodzenia na dachy budynków. Do tego bardzo ładne wydanie z pocztówkami, mapą, kartami postaci i grubym podręcznikiem. Rewelacja!
2. Dishonored 2
Pierwszą część Dishonored wspominam niezwykle ciepło od wielu lat. Ogromne możliwości eksplorowania lokacji i wypełniania celów sprawiały, że stale poszukiwało się coraz to nowych rozwiązań. Od kontynuacji nie wymagałem wiele więcej i wcale się nie zawiodłem.
Fakt, fabularnie Dishonored 2 na pewno nie jest majstersztykiem. Historia nie porywa i dość szybko przestajemy na nią zwracać uwagę. Jednak najmocniejsza strona gry nie straciła nic z pierwotnego blasku.
Ciche przemieszczanie się za plecami strażników, podsłuchiwanie rozmów, wkradanie się do apartamentów i czytanie notatek czy korzystanie z mocy zapewniają niesamowitą frajdę.
Najlepsze jest to, że jeśli mamy dość skradania się, to wystarczy skorzystać z pistoletu lub granatów, aby zmienić tytuł niemal w rasową strzelaninę. Do tego dwie świetne lokacje - Mechaniczna Rezydencja oraz możliwość manipulowania czasem w willi pewnego barona. Trochę szkoda, że takich miejsc nie ma w grze więcej.
3. Doom
Wydany w 1993 roku Doom jest tytułem, do którego wracam regularnie od momentu premiery. Na samą myśl o pile mechanicznej, strzelbie i niezwykłej ścieżce dźwiękowej, przyspiesza mi tętno.
Trzecia część serii niestety mnie zawiodła i dlatego nie pokładałem większych nadziei w kolejnej. Tym większa była moja radość, kiedy okazało się, że nowy DOOM to kawał rewelacyjnej strzelaniny w najlepszym wydaniu.
Miks klasycznych i nowoczesnych rozwiązań, szybkie tempo, masa broni i jeszcze więcej różnorodnych przeciwników do ubicia - czegóż chcieć więcej?
Chociażby porywającej muzyki, starego sposobu przywracania życia z wykorzystaniem apteczek, uzupełniania poziomu pancerza czy też całej masy wartych do odkrycia sekretów. To wszystko otrzymaliśmy. Aż się łezka w oku kręci.
4. Wiedźmin 3: Krew i Wino
CD Projekt Red po raz kolejny udowadnia mistrzostwo w kreowaniu i rozwijaniu swojego flagowego tytułu. Po niezwykle klimatycznych Sercach z Kamienia nawiązujących do Fausta i Pana Twardowskiego, przyszedł czas na malownicze pejzaże i winnice Toussaint.
Jak to w Wiedźminie bywa, piękne widoki szybko okazują się jedynie przykrywką dla mrocznych tajemnic skrywanych przez mieszkańców. Autorzy ponownie zaskakują rozbudowanymi misjami fabularnymi i zadaniami pobocznymi, które często można wykonać na różne sposoby. Nie zabrakło przy tym znaku rozpoznawczego Wiedźmina, czyli niepowtarzalnych, przepełnionych ukrytą treścią i humorem dialogów.
Drugi dodatek nie oferuje może tak ciekawie zarysowanych postaci, jak Pan Lusterko czy Olgierd von Everec, ale i tak trzyma bardzo wysoki poziom, dostarczając wiele godzin dobrej zabawy. Więcej niż niejedna samodzielna gra fabularna.
5. Superhot
Mała produkcja polskiego studia jest jednym z największych zaskoczeń mijającego roku. Materiały przedpremierowe nie robiły na mnie zbyt dużego wrażenia, a sama rozgrywka wydawała się na nich zwyczajnie nudna.
Tymczasem wystarczyło kilka chwil z tytułem i już nie mogłem się od niego uwolnić. Pomysł sprzężenia czasu i ruchu oraz mieszanka zręcznościówki z grą logiczną okazały się jedynym w swoim rodzaju doznaniem, zapewniającym masę autentycznej uciechy.
Omijanie kul wystrzeliwanych przez przeciwników i planowanie kolejnych kroków w coraz trudniejszych etapach stanowi angażujące wyzwanie dla palców i szarych komórek, a do tego jest bez dwóch zdań niezwykle efektowne.
Brawa należą się także za interesująco wykreowaną otoczkę fabularną. Tajemnicze postacie hakerów i wątek stale kontrolujących nas nieznanych osób, chociaż minimalistyczny, to został wykonany naprawdę ciekawie i stanowi wciągające urozmaicenie.