Skip to main content

Mighty Quest for Epic Loot: Łup niezbyt epicki

Wrażenia z beta testów darmowej gry Ubisoftu.

Mighty Quest for Epic Loot to gra o zamkach. Na skutek gospodarczego przesilenia każdy może pozwolić sobie na posiadanie latającej fortecy, a najpopularniejszym sportem jest gromadzenie dóbr. Czas w grze dzielimy między rozbudowę twierdzy a tryb RPG, gdzie oglądając naszego bohatera w rzucie izometrycznym, omijamy pułapki, walczymy z potworami i robimy w wszystko, co w naszej mocy, by dotrzeć do skarbca przeciwnika.

Podczas zabawy wybieramy jedną z trzech postaci - maga, wojownika lub łucznika. Każda posiada własny zestaw umiejętności i sprzętu, z którego może korzystać. Poza tym bohaterowie nie różnią się niczym, gdyż element RPG został tu zredukowany do minimum. Awansując na kolejne poziomy herosi stopniowo rozbudowują zdolności, rozwój przebiega jednak w pełni automatycznie, nie stawiając przed graczem żadnych wyborów.

Grę zaczynamy od spotkania z przedsiębiorczym specjalistą od wizerunku, który oferuje nam zamek w zamian za procent zysków. Po nieco rozwleczonym samouczku lądujemy tuż przed wejściem do wrogiej twierdzy. Naszym celem jest wycięcie sobie drogi do skarbca przed upływem wyznaczonego czasu. Widoczny w prawym, górnym rogu zegar pokazuje, ile czasu mamy nim gospodarz zabezpieczy swój majątek.

W trakcie walki bohaterowie poruszają się powoli, a uganianie się za biegającym w kółko przeciwnikiem potrafi być uciążliwe

Walka nie jest zbyt dynamiczna. Bohaterowie poruszają się dość powoli, a każdy atak zmusza ich do stanięcia w miejscu. Zdarza się też, że opóźnienie, z jakim wystrzeliwany jest pocisk, sprawia, że nigdy nie dociera on do celu. Uganianie się za biegającym w kółko przeciwnikiem potrafi być naprawdę uciążliwe, a bramy skarbca pozostają zamknięte, jeśli przy życiu pozostaje chociaż jeden ze sprowokowanych przez nas stworów.

Początkowo w zasięgu wieży, z której wybieramy cele do ataku znajdują się wyłącznie komputerowi przeciwnicy, nie stanowiący zbytniego wyzwania. Plądrując ich zamki zbieramy doświadczenie potrzebne, by przypuścić szturm na posiadłość żabopodobnego władcy pierwszej prowincji. Po jego pokonaniu otwieramy sobie przejście do nowej krainy, rządzonej przez smoka, a wypełnionej fortecami innych graczy. Aby stawić mu czoła i ruszyć dalej, musimy zdobyć kolejne kilka poziomów.

Trzeba przyznać, że budowane przez użytkowników zamki stanowią często znacznie większe wyzwanie, niż te przygotowane przez twórców. Rzadko zdarza się, by twierdza była kompletnie odporna na ataki, jednak dobrze rozmieszczeni obrońcy są w stanie solidnie nas spowolnić, uniemożliwiając w ten sposób ograbienie skarbca. Gra nie oferuje niestety zbyt dużej puli stworów i pułapek, jakie możemy wykorzystać, przez co wszystkie fortece są do siebie dość podobne.

„Skarby zdobyte podczas wypraw rabunkowych nie robią zbytniego wrażenia.”

Czas nagli!

Od momentu, gdy jesteśmy w stanie atakować innych graczy, stajemy się także potencjalnym celem łupieżców. Ponieważ nigdy nie spojrzymy przeciwnikowi prosto w oczy, musimy upewnić się, że nasi strażnicy zgotują mu gorące powitanie. O ilości zabezpieczeń i pomieszczeń jakie możemy skonstruować decyduje poziom poszczególnych elementów naszego zamku, takich jak pokój architekta czy portal przywołujący potwory. Do ich ulepszenia potrzebne są spore ilości złota, którego głównym źródłem są grabieże.

Największą wadę Mighty Quest for Epic Loot stanowi nieustanne odliczanie czasu. Z jednej strony, dysponujemy zaledwie wąskim oknem, podczas którego możemy złupić atakowany zamek, z drugiej zaś konstrukcja ulepszeń w naszej twierdzy potrafi trwać długie godziny. Możliwe jest oczywiście przyspieszenie procesu budowy - wymaga to prawdziwych pieniędzy, które wydajemy poprzez płatności elektroniczne. Nawet najmniejsza inwestycja zapewnia spore korzyści. Alternatywą jest spędzenie wielu godzin na żmudnym zbieraniu zasobów.

Skarby zdobyte podczas wypraw rabunkowych nie robią zbytniego wrażenia. Złoto i esencja zebrana w trakcie pojedynczej napaści nie pozwala na ulepszenie żadnego budynku w naszej twierdzy, a większość ekwipunku to bezużyteczny złom, którego nie jesteśmy w stanie nawet sprzedać za przyzwoite pieniądze. Fakt, że zaledwie kilka prawdziwych złotówek pozwala na wyprodukowanie w kuźni sprzętu znacznie lepszego niż ten wypadający z pokonanych wrogów, dodatkowo zniechęca do podbojów.

Interfejs użytkownika nie jest zbyt przyjazny. Okno wyposażenia dostępne w zamku nie jest tym samym, które otworzymy na ekranie ataku, przez co - po wyprodukowaniu sprzętu i napojów leczniczych - musimy przejść do innego obszaru gry, by je założyć. Jeśli nie przeciągniemy mikstur na pasek akcji herosa przed wyruszeniem w drogę, będziemy w stanie zrobić to dopiero po powrocie. Zabrakło także klawiszy skrótów, przez co poruszanie się po menu jest jeszcze mniej wygodne.

Oprawa graficzna wygląda, jakby gra przeznaczona była przede wszystkim dla dzieci. Ikony zajmują bardzo dużo miejsca, a komunikat informujący o zdobyciu nowego poziomu przesłania na kilka sekund znaczną część obszaru gry. Nie zachwycają także przeciwnicy - większość potworów, jakie napotkamy na drodze, to brązowo-szaro-czarne zbitki pikseli. W dużych grupach niemal nie da się ich rozróżnić.

Mighty Quest for Epic Loot nie zapowiada się zbyt obiecująco. Najciekawszy element rozgrywki - pokonywanie zamkowych labiryntów - psuje konieczność gnania na złamanie karku, a rozbudowa własnej fortecy przywołuje na myśl gry przeglądarkowe. Autorzy z zadziwiającą łatwością wyciągają też ręce po nasze portfele, na każdym kroku tworząc okazje do wydania paru złotych.

Premiera pełnej wersji planowana jest na ten rok.

Zobacz także