Miłość jest aktem przemocy. W obronie Joela z „The Last of Us”
Jest trzecie wyjście.
OPINIA | Pierwszy sezon The Last of Us już za nami, a w sieci - zgodnie z przewidywaniami - rozpaliła się dyskusja nad słusznością decyzji Joela. Konflikt ten toczy się już od 2013 roku, gdy gra studia Naughty Dog ukazała się na konsolach PlayStation 3, i niezmiennie polaryzuje fanów, dzieląc ich na dwa zwaśnione obozy. Ja tymczasem spokojnie przyglądam się temu wszystkiemu z boku, nie będąc adwokatem żadnej strony. Wierzę, że jest trzecie wyjście.
Mimo że tekst adresuję do osób, które znają zakończenie gry i serialu, postaram się nie pisać otwarcie o tym, co dokładnie robi Joel. Powiem jedynie dość ogólnie, że decyduje się on dokonać potwornego aktu, w którego efekcie ginie wiele osób, a jeszcze więcej zostaje pozbawionych ostatniej nadziei.
Patrząc na to w ten sposób, trudno jest znaleźć usprawiedliwienie dla jego postępowania. Cokolwiek Joel zrobił, sprawa jest już praktycznie rozstrzygnięta na jego niekorzyść - przecież w efekcie jego świadomych wyborów ginie wielu niewinnych ludzi. A jednak część widzów i graczy bierze w tym sporze jego stronę, a przynajmniej próbuje zrozumieć jego motywy i wykazuje wobec niego pewną wyrozumiałość.
Dlaczego warto sięgnąć po „Legendy gier wideo”?
Dzięki książce poznasz największych twórców gier wideo w historii, a przy okazji dowiesz się, jak wielki był ich wpływ na wszystkie kolejne gry, również dzisiejsze hity, w które grasz na co dzień.
Kto pierwszy poruszył postacią na ekranie, jak narodziły się komputerowe RPG-i, dlaczego grom tak blisko do filmów, kto wymyślił otwarte światy, jak narodziły się strzelanki czy wreszcie, który znany twórca poleciał w kosmos jako drugi cywil w historii.
Dowiedz się więcej teraz »
Podnoszone są tu głównie argumenty psychologiczne. Zgodnie z nimi Joel, który doświadczył niewyobrażalnej straty, nie działa do końca racjonalnie. Projektuje na Ellie swoją zmarłą córkę, z której brakiem nie potrafi sobie poradzić. Jakiś czas potem ginie druga bliska mu osoba, co tylko potęguje w nim uczucie samotności, egzystencjalnej pustki i pozbawia jego życie sensu. Trzeba też zrozumieć, że bohater rzucony jest w nieprzyjazny, postapokaliptyczny świat, gdzie każdy napotkany człowiek jest potencjalnym zagrożeniem. Jeśli więc nawet oceniamy zachowanie Joela negatywnie, to zamiast wieszać na nim psy, powinniśmy mu współczuć.
Po drugiej stronie sporu stoją osoby, które próbują racjonalnie ważyć wybory Joela. Zupełnie jak w klasycznym dylemacie wagonika, w którym wynik postępowania jest efektem matematycznego rachunku. A gdy zgodnie z tą logiką na jednej szali postawimy jednostkę, a na drugiej wspólnotę, ocena Joela jest oczywista - bohater postąpił jednoznacznie źle i jest egoistycznym dupkiem, kropka. Trudno kłócić się z matematyką, ale ja spróbuję.
Moim zdaniem postępowania Joela nie da się ocenić żadną miarą. Jakakolwiek próba zewnętrznej interwencji w jego tok rozumowania jest skazana na porażkę, bo prawdziwy konflikt rozgrywa się tu nie pomiędzy odmiennymi punktami widzenia, ale zupełnie obcymi sobie porządkami: logiką moralną i logiką miłości. Zestawianie ich ze sobą ma tyle sensu, co próba porównania koloru żółtego z temperaturą za oknem.
Powołam się tu na słoweńskiego filozofa, Slavoja Žižka, który stawia sprawę bardzo jasno, twierdząc, że miłość jest z zasady brutalnym aktem przemocy. Parafrazując nieco jego myśl, można ująć to w ten sposób:
Nie istnieje uniwersalna miłość, nie można kochać całego świata. „Kochać" znaczy postawić coś ponad wszystkie inne rzeczy. Mówiąc, że „kocham cię bardziej niż cokolwiek innego", dokonuję brutalnego aktu. Miłość jest zła.
Nie znaczy to jednak, że miłość jest przeciwieństwem dobra, ale że funkcjonuje poza zasadą dobra i zła. W sensie moralnym akt miłości zawsze będzie czymś złym, bo oznacza postawienie czyjegoś dobra ponad interesami innych. W związku z tym nie możemy oceniać postępowania Joela, który kierował się logiką miłości, lub - mówiąc bardziej po ludzku - głosem serca. A kto kiedykolwiek kochał miłością romantyczną czy rodzicielską, ten wie, że nie da się z nim dyskutować.
Na koniec warto też zauważyć, że przypadek Joela uwidacznia największą różnicę między kinem a grami. W przypadku serialu, gdzie wydarzenia obserwujemy z boku, naturalnie przyjmujemy pozycję zewnętrznego arbitra. Tymczasem, by zrozumieć motywację Joela (a przynajmniej spróbować), musimy stać się nim samym. Gra oczywiście nie sprawi, że naprawdę pokochamy Ellie miłością rodzica, ale jest w stanie skierować nasze uczucia w stronę, która nie jest dostępna dla widza. Bez względu więc na ocenę serialu, tej jednej rzeczy kino nigdy nie będzie w stanie zrobić lepiej niż gra.