Mortal Kombat X - Recenzja
Brutalne piękno.
Kultowa bijatyka po raz kolejny w świetnej formie. Nowi bohaterowie i modyfikacje rozgrywki odświeżają zabawę, przyciągając do ekranu na długo. Krew leje się wiadrami, a palce bolą od gwałtownie wciskanych przycisków.
Restart serii cztery lata temu tchnął w znaną markę drugie życie. Twórcy zaproponowali alternatywną historię, której kontynuacją jest właśnie Mortal Kombat X.
Chwilę po wydarzeniach z poprzedniej części, ziemski wymiar najeżdżają Shinnok i Quan Chi ze swoimi nekromantycznymi zastępami. Raiden, Sonya i Johnny Cage skutecznie odpierają inwazję, a samego Shinnoka zamykają w magicznym amulecie.
Dwadzieścia pięć lat później Quan Chi, za pomocą wielu intryg, znajduje sposób na uwolnienie swojego mistrza. Taki obrót sytuacji doprowadziłby do upadku wszystkich znanych światów.
Podobnie jak w poprzedniej części, historia pełna jest zakręconych zwrotów akcji. Pozwala na to struktura bijatyki. Każdy rozdział obserwujemy z perspektywy innego bohatera, a więc kierujemy wojownikami z różnych stron konfliktu.
Scenariusz nie należy do wysoce ambitnych, ale mówimy o grze, w której główny i jedyny tryb rozgrywki to bójka dwóch osób. Fabuła to tylko pretekst do wymierzenia kilku kopniaków w tors oponenta.
W ramach trzygodzinnej kampanii poznajemy wszystkie dostępne w grze postacie. Przesunięcie osi czasu o ćwierć wieku jest doskonałym pretekstem do wprowadzenia nowych bohaterów. Pierwsza grupa to potomkowie i krewni znanych już kombatantów.
Poznajemy Cassie Cage, latorośl Johnny'ego i Sonji, oraz Jacqueline Briggs, córkę Jaxa. Takeda to syn niewidomego Kenshi'ego, a Kung Jin jest kuzynem Kung Lao. Młoda kadra, mimo dziesiątek nowych ciosów, przejawia podobieństwa do rodziny. Na szczęście walczy się nimi zupełnie inaczej.
Pozostałe nowe twarze to chociażby strzelec Erron Black, duet Ferra i Torr, owadzia księżna D'Vorrah oraz obecny imperator krainy Outworld, czyli Kotal Kahn. Część starych bohaterów również jest obecna. Niektórzy wojownicy, zgodnie z historią, są niedostępni, nie żyją lub jak w przypadku Goro - dostępni są dla zamawiających grę przed premierą lub nabywców DLC.
Nowości nie ograniczają się jednak wyłącznie do postaci. Z Injustice: Gods Among Us zaczerpnięto możliwość wykorzystania otoczenia do zyskania przewagi w walce. W trakcie potyczki jesteśmy w stanie podnieść leżący na ziemi przedmiot i cisnąć nim w oponenta albo odbić się od ściany i szybko zmienić położenie. Korzystanie z tych elementów może pomóc w drodze do zwycięstwa.
Każdy bohater otrzymał trzy specjalizacje - jedną z nich wybieramy przed walką. Wszystkie zmieniają nieco zestaw dostępnych ciosów, skupiając się na innych aspektach. Przykładowo Kenshi może dysponować atakami związanymi z telekinezą, w innym przypadku skupia się na używaniu miecza, a w trzecim wariancie przywołuje w walce ducha samuraja.
Sceptycznie odbierany z początku element okazał się ciekawym urozmaiceniem, zapewniającym zupełnie odmienne wrażenia płynące z walki tymi samymi bohaterami. Gracze mogą jeszcze bardziej wyspecjalizować się w gamie ataków każdego ulubieńca i dostosować swój styl do przeciwnika.
Rozgrywka jest płynna, zabójczo szybka i brutalna. Obserwujemy widowiskowy taniec śmierci, który wieńczy wyuczone Fatality. Znane z Mortal Kombat 9 potężne uderzenia, którym towarzyszy efekt zdjęć rentgenowskich, co chwilę prezentują łamane kości. Do serii wróciły też Brutality, czyli krwawo zakończone serie ciosów odbierających całe życie.
Mortal Kombat X to kolejna dopracowana gra w dorobku NetherRealm.
Gra ekipy NetherRealm Studios nie zachwyca jednak wyłącznie przesadzoną przemocą. Pozostałe aspekty prezentują się obłędnie. Piękne są modele postaci i odwiedzane miejsca, różnorodne areny wypełniają interaktywne elementy. W tym zakresie nowy Mortal Kombat to najlepiej prezentujący się obecnie przedstawiciel gatunku.
Poza trybem kampanii mamy oczywiście dostęp do zabawy dla dwóch graczy przed jednym ekranem oraz szereg innych trybów: „Test your luck”, „Survival”, „King of the hill”. Klasyczne „wieże”, czyli serie potyczek o różnych poziomach trudności, wzbogacono o wyzwania okresowe, które wprowadzają modyfikacje do walk - jak na przykład wzmocnienie ciosów pięścią bądź też konieczność pokonywania oponentów bez utraty życia.
Nowością są wojny frakcji. Po uruchomieniu wybieramy jedną z pięciu grup konfliktu: Lin Kuei, Black Dragon, White Lotus, Brotherhood of Shadow oraz Special Forces. Wszystkie nasze działania przyczyniają się do zwiększania puli punktów frakcji. Po tygodniu zwycięski klan zyskuje bonusy w postaci nowych fatality i innych niespodzianek.
Kredyty - specjalną walutę - wydajemy w Krypcie. Za odpowiednią opłatą otwieramy tu skrzynie i nagrobki, by w ten sposób odblokowywać stroje, grafiki, ukryte ciosy kończące i szereg innych mniej lub bardziej wartościowych „skarbów”. Całą zawartość można odblokować od razu za pomocą przepustki, jednak kosztuje ona ok. 80 złotych.
Dodatkowo, płatnych jest również kilkanaście nowych kostiumów oraz dostęp do czterech postaci, które z czasem będą udostępniane w cyfrowej dystrybucji. Za tę przyjemność możemy zapłacić nawet do 120 zł, a więc chcąc uzyskać pełen pakiet bonusów, musielibyśmy zapłacić prawie podwójną cenę za jedną grę.
Tego rodzaju praktykę trudno ocenić inaczej niż tylko krytycznie, ale trzeba podkreślić, że nie ma konieczności kupowania dodatków, a sama gra świetnie broni się podstawowym zestawem. Zarówno nowi, jak i starzy bohaterowie gwarantują dziesiątki godzin rozrywki, zarówno dla jednego gracz, bądź też całej zabawnej ekipy na wieczornej imprezie przed telewizorem.
Mortal Kombat X to kolejna dopracowana gra w dorobku NetherRealm Studios. Widowiskowa i wyjątkowo angażująca bijatyka może sprawić tyle samo przyjemności miłośnikom serii, co zupełnym amatorom pragnącym spróbować swoich sił w krwawym turnieju.