Nadrabiam Wiedźmina 3 po siedmiu latach od premiery. Ta gra nie potrzebuje next-genowej aktualizacji
Geralt wiecznie żywy.
Trzecia część przygód Geralta pojawiła się na rynku w maju 2015 roku i z miejsca stała się światowym przebojem. Wtedy też zakupiłem swój pierwszy i, jak się później okazało, nie ostatni egzemplarz gry w wersji na PC. Przez masę różnych obowiązków nie potrafiłem jednak wciągnąć się w klimat polskiego RPG-a, by móc spędzić z nim kolejne godziny. Ostatecznie Wiedźmin wylądował na półce, a ja obiecałem sobie, że niedługo wrócę do poszukiwań Ciri.
Przerwa okazała się jednak dłuższa niż sądziłem. Na Kontynent wróciłem dopiero po 7 latach przy okazji kupna gry w wersji Game of the Year na konsolę Xbox Series X. Do ofiarowania Wiedźminowi 3 drugiej szansy przekonała mnie narzeczona, fanka serii i całego uniwersum. Po pobraniu tytułu i przejściu pierwszych zadań przeczytałem w internecie artykuł o nadciągającej łatce next-genowej. Uznałem wtedy, że szkoda brnąć dalej w produkcję, która niedługo doczeka się ulepszonego wydania. Postanowiłem kolejny raz rozstać się z Geraltem, obiecując szybki powrót.
Mijały kolejne tygodnie, a premiera patcha po raz kolejny została przesunięta. Zniecierpliwiony tym faktem uznałem, że dalsze oczekiwanie mija się z celem. Nie sądzę, by pojedyncza łatka zamieniła trzeciego Wiedźmina w całkowicie nową produkcję. Jestem raczej przekonany, że lista zmian ograniczy się wyłącznie do ostrzejszych tekstur, lepszego oświetlenia, wykorzystania mocy drzemiącej w dyskach SSD oraz obsługi kontrolera DualSense na PlayStation 5. Postanowiłem więc zaryzykować i ogrywać dalej Wiedźmina 3 w jego oryginalnej, siedmioletniej formie.
Podjąłem wtedy bardzo dobrą decyzję. Produkcja CD Projekt RED mimo swojego wieku wciąż ma bardzo wiele do zaoferowania. Brawa należą się głównie osobom odpowiedzialnym za stworzenie świata i wypełnienie go postaciami oraz potworami nadającymi trzeciej części Wiedźmina niepowtarzalny klimat. Każda misja, zarówno główna, jak i poboczna, posiada własne tło fabularne. Przez zdecydowaną większość czasu nie miałem poczucia, że zlecenia, które wykonuję, to zapchajdziury mające na celu jedynie zebranie punktów doświadczenia. Z każdym questem wiąże się pewna historia, którą po prostu chce się odkrywać.
Dodatkowo, przygody Geralta okazują się być wyjątkowo długie. Zamiast ratować Cirillę z opresji, spędzam godziny bijąc się po gębach, pogrywając w Gwinta czy szlachtując potwory po wcześniejszych negocjacjach ze zleceniodawcą. Jeżeli nie interesuje nas przechodzenie gry po łebkach, a zamiast tego chcemy w pełni poświęcić się eksploracji, Wiedźmin 3 jest w stanie porwać na dziesiątki godzin, tak jak po kilku nieudanych próbach zrobił ze mną.
Złego słowa nie powiem też na temat oprawy graficznej. Mam świadomość, że Wiedźmin jest produkcją wydaną w 2015 roku i technologia od tego czasu zdążyła pójść do przodu. Niemniej, tytuł „redów” wciąż miejscami potrafi zachwycić. W trakcie przejazdu przez las zachodzące słońce razi nas światłem przebijającym się między drzewami. Zwiedzając Novigrad jesteśmy zalani wszędobylskim zgiełkiem charakterystycznym dla największego miasta Północy. Nie sądzę, że parę poprawionych tekstur i lepsze odbicia wody znacząco wpłyną na atrakcyjność wizualną tytułu. Dodatkowo, obecność dysku SSD w nowych konsolach nawet bez wsparcia twórców pozwala na błyskawiczne wczytywanie poziomów, niemal bez ekranów ładowania.
Wiedźmin 3 to jednak nie tylko same zalety. Są też wady, które dokuczały mi już od pierwszego spotkania siedem lat temu. Niektóre animacje postaci (np. skok z wysokości) wciąż mogę określić jedynie mianem drewnianych . Deweloperzy polskiego studia postanowili także na modłę ówczesnych sandboxów zasypać gracza dziesiątkami pytajników, których po kilku chwilach nie chce się odwiedzać, nawet gdy znajdują się po drodze. Nie sądzę jednak, że te elementy ulegną zmianie w next-genowej wersji. Tutaj potrzebny byłby remake lub pełnoprawna kontynuacja.
Wiedźmin 3 jest przykładem produkcji, która zestarzała się nad wyraz godnie i żałuję, że odkrywam jej piękno dopiero po wielu latach. Późniejsze zapoznanie się z tytułem pozwoliło mi jednak zrozumieć zachwyt, jaki produkcja CD Projekt RED wywoływała u graczy świeżo po premierze. Nie sądzę, że next-genowa łatka w znaczący sposób poprawi jakość produkcji. Zamiast tego wolałbym otrzymać nowe informacje dotyczące zapowiedzianej kontynuacji serii. Przeniesienie gry na Unreal Engine może sporo namieszać i jestem bardzo ciekaw efektu końcowego.