Najciekawsze i najdziwniejsze reklamy gier wideo
Za chwilę dalszy ciąg programu.
Szesnastobitowa nadpobudliwość - Super Mario Kart
Niezbyt ciekawe? Przejdź na kolejną stronę albo wybierz losową kolejność.
Sposób promowania gier zmienił się wraz z premierą SNES-a. Próby ukazania tytułów Nintendo jako „fajnych" produktów zostały zastąpione przez hurraoptymistyczne materiały, ukazujące gry Wielkiego N jako dominujące na rynku i pozostawiające całą konkurencję w tyle.
Warto wspomnieć o reklamie Super Mario Word, z powtarzanym „Odrobinę bardziej..." (ang. „A bit more..."). Całość opiera się na grze słów, która traci urok po przełożeniu na polski - „bit" może odnosić się zarówno do ilości, jak i być rozumiane w znaczeniu dosłownym, czyli jako odniesienie do mocy procesora. Nie bez powodu hasło „A little bit more..." powtarzane jest w materiale dokładnie szesnaście razy.
Nie można pominąć także reklamy Super Mario Kart, będącej żywym przykładem na to, jak wyglądał marketing na początku lat dziewięćdziesiątych. Oglądając ją, nie można nie oprzeć się wrażeniu, że każdy z elementów - narracja, muzyka i montaż - powstawały osobno, a ich twórcy nie tylko nie mieli pojęcia, co robią ich koledzy z innych działów, ale także jak wygląda sama gra. Mimo to, nie sposób się nie uśmiechnąć, słysząc legendarne już hasło: „Two speeds - FAST and WAY TOO FAST!".