Najlepsze pady do PC - przewodnik Digital Foundry
Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
Sporo graczy na PC nadal korzysta wyłącznie z zestawu mysz i klawiatura, ale w wielu tytułach pad oferuje większą wygodę - do tego stopnia, że staje się preferowanym kontrolerem. Pracując nad niniejszym poradnikiem jasno określiliśmy nasze cele: przetestować wszystkie pady, do których mamy dostęp i na bieżąco aktualizować tekst w miarę pojawiania się nowego sprzętu.
Na dzień dobry zajmiemy się kilkoma modelami, z których korzystaliśmy w bieżącym roku - ale będzie ich znacznie więcej. Logitech ma wypuścić kontroler F310 oraz F710, a przecież wypadałoby przyjrzeć się również padowi do Nvidia Shield. Zachęcamy też naszych czytelników do przesyłania własnych propozycji sprzętu do testów.
Kontrolerów wartych uwagi jest co niemiara, ale zaczniemy od klasyka, który utrzymał się na rynku okrągłą dekadę i nadal prezentuje świetną formę.
Pad do Xbox 360: zasadniczo, najlepszy pad do peceta
Pad z Xbox 360 występuje w dwóch postaciach: przewodowej i bezprzewodowej - i obie współpracują z pecetem. W przypadku wersji bezprzewodowej będziemy potrzebować taniego adaptera USB, ale naszym zdaniem pod względem funkcjonalności i wygody to pad przewodowy ma więcej do zaoferowania.
Joypad udowodnił swoją klasę w poprzedniej generacji konsol dzięki wysokiej jakości gałkom analogowym i świetnie zaprojektowanym bumperom i spustom, a jego największym minusem jest rozpaczliwie słaby „krzyżak”. Fakt, że pierwotny projekt joypada ma się świetnie po dziś dzień potwierdza tylko, że projektanci z Microsoftu z wieloma rozwiązaniami trafili w dziesiątkę. Jak można się było spodziewać, kontroler współpracuje z protokołem Xinput stosowanym w praktycznie wszystkich wydawanych obecnie grach.
Przewodową wersją pada polecamy ze względu na bezproblemowe podłączenie do komputera. Nie potrzebujemy baterii ani ładowarki - po prostu podpinamy pada pod USB i już. To także bardzo wytrzymały sprzęt - w biurze Digital Foundry leżą dwa egzemplarze, które choć zostały kupione przy premierze, to nadal są regularnie użytkowane. Pomijając startą „gęsią skórkę” na gałkach, działają równie dobrze, co w dniu premiery.
Pad do Xbox One: trochę lepiej, trochę gorzej
Następcą kontrolera Xbox 360 jest pad do Xbox One, oferujący w opinii wielu osób dużo większą wygodę - taki zresztą cel postawili przed sobą jego projektanci. Być może przemawiają przez nas lata używania poprzedniej wersji pada, ale nowszy model jakoś szczególnie nas nie oczarował. Deweloperzy z rzadka korzystają z dodatkowych funkcji, ale najważniejszym argumentem przeciw jest to, że Microsoft postanowił połączyć zalety kontrolera przewodowego i bezprzewodowego, ale nie do końca wyszedł z tej próby obronną ręką.
Podobnie jak większość joypadów współpracujących z pecetami, kontroler do Xbox One łączy się z komputerem przez micro-USB. Wydawałoby się, że to dobre rozwiązanie - w dowolnej chwili można go odpiąć, a kiedy wyczerpie się bateria, podłączyć ponownie. Niestety w joypadzie w wersji Day One po roku rozregulowało się wejście micro-USB. Żeby móc skorzystać z funkcjonalności przewodowej, po podłączeniu kabla musimy trzymać joypad nieruchomo i modlić się, żeby nie utracić połączenia.
Oczywiście problem nie dotyczy wszystkich joypadów, ale wrażenie niedoskonałości projektu pozostaje. Pad musi być wytrzymały - ten wymóg spełnia kontroler do Xboksa 360, a do Xbox One już nie.
DualShock 4: zaskakująco dobry pad do peceta
Kiedy piszemy „zaskakująco dobry” nie znaczy to, że uważamy DualShocka 4 za słaby kontroler - to raczej wyraz entuzjazmu wynikający z możliwości użycia pada od Sony na pececie. Jeśli podłączymy go przez USB, pad będzie w ograniczonym stopniu współpracował ze starszymi grami wykorzystującymi DirectInput. Żeby móc w pełni wykorzystać jego możliwości, musimy ściągnąć zewnętrzne oprogramowanie w postaci programiku Input Mapper, który przekłada sygnały wysyłane przez DS4 na komendy Xinput.
Input Mapper świetnie radzi sobie z sygnałem analogowym i cyfrowym, a do tego oferuje wiele opcji pozwalających dopasować rozłożenie przycisków do własnych preferencji, dzięki czemu standardowy kontroler do PlayStation 4 może stanąć w szranki z niekwestionowanym królem, czyli padem do Xboksa 360. Pad jest też bardzo wygodny - w dużej mierze dzięki obecności wmontowanej baterii. Ta nie trzyma zbyt długo, ale można ją łatwo podładować przez kabel micro-USB. Joypad obsługuje łączność przez Bluetooth, co oznacza, że funkcjonalność bezprzewodowa nie wymaga dodatkowych gadżetów.
A minusy? Nadal nie jesteśmy przekonani, czy micro-USB sprawdzi się w rozgrywce przewodowej, a guma na gałkach analogowych dość szybko się zużywa - choć to akurat zależy do intensywności ich użytkowania. Co więcej, w teście Street Fighter 5 zauważyliśmy, że DS4 reaguje z wyraźnym opóźnieniem względem przewodowego joypada do X360. Ale właścicieli PS4 i peceta powinna ucieszyć wiadomość, że joypad, który dostali w zestawie z konsolą równie dobrze sprawdza się też na komputerze.
Xbox One Elite: drogi, ale jaka jakość
Nie jest tanio. Szczerze mówiąc, to kontroler Xbox One Elite kosztuje naprawdę sporo. To trochę jak z laptopami Apple z najwyższej półki cenowej - nie płacimy za zestaw podstawowych funkcjonalności (gdzie równie dobrze sprawdziłyby się tańsze odpowiedniki), tylko za wyraźnie lepszą jakość interfejsu. Pod względem budowy joypad, choć dość ciężki, jest wygodny i dobrze leży w dłoniach, a wykończenie spodu gumą gwarantuje, że pad nie będzie się ślizgał. Jakość wykonania jest imponująca - joypad naprawdę sprawia wrażenie sprzętu klasy premium.
W zestawie otrzymujemy dwa wymienne d-pady oraz trzy nakładki na analogi, które zamontujemy bez użycia śrubek („łapią” na magnesy), dzięki którym dopasujemy właściwości joypada do naszych preferencji rozgrywki. I tak, d-pady naprawdę nieźle sprawdzają się w bijatykach. Zamontowane na spodzie łopatki - również imponujące wykonaniem - można przeprogramować, przypisując im np. funkcję przeładowania broni czy zmiany biegów. Równie użyteczna jest blokada spustów pozwalająca ustawić ich wrażliwość, co może przydać się choćby w strzelaninach. Dostępna jest też specjalna aplikacja, w której dopasujemy poszczególne cechy kontrolera do swoich potrzeb.
Gdyby Microsoft stworzył przewodową wersję tego pada, z całą pewnością trafiłby on podium. W obecnej wersji pad działa na bateriach AA, połączenie przewodowe uzyskujemy podłączając go do wejścia micro-USB - co, jak się przekonaliśmy, ma swoje wady - a adapter USB współpracuje tylko z Windows 10.
Razer Wildcat: pad z wyższej półki dla nielicznych
Wielbiciele marek premium mają jeszcze jedną opcję - kontroler Razer Wildcat. Z różnych powodów nie doczekał się równie entuzjastycznych recenzji, co pad Elite, po części ze względu na jakość wykonania. Użyte materiały odbiegają nieco do tych, z których skonstruowano ekskluzywny joypad Microsoftu, co objawia się choćby tym, że gracz będzie zmuszony zamontować na gałkach analogowych nakładki antypoślizgowe (w zestawie). Wykończony gumą pad Elite świetnie leży w dłoniach, z kolei w modelu Wildcat zdecydowano się wykorzystać nakładane uchwyty, którymi bardzo łatwo jest porysować materiał. Radzimy też ich nie zdejmować - użyty klej szybko się zużywa. D-pad też nie wywołuje zachwytu i stanowi krok wstecz względem joypada do Xboksa 360.
Podobnie jak Elite, Razor Wildcat również umożliwia dopasowanie funkcji joypada i ustawień czułości do preferencji użytkownika, a pod spusty zamontowane na spodniej części można przypisać np. zmianę broni albo przeładowanie, dzięki czemu kciuk ma swobodny dostęp do przycisków na przedniej części pada. I właśnie tymi przyciskami Wildcat wygrywa z padem Elite - są jakby bardziej „mechaniczne" i szybciej reagują na wciśnięcie. To zdecydowanie jeden z największych atutów tego gamepada. Duże wrażenie robi robi bezpośrednie przekazywanie dźwięku - Elite potrzebuje do tego specjalnej nakładki.
Wildcat występuje tylko w wersji przewodowej i choć kabel można odpiąć, to interfejs jest dużo wytrzymalszy niż w Elite. Pad jest przy okazji lżejszy, mniej więcej w tej samej kategorii wagowej, co podstawowy kontroler do Xbox One. To dobry gamepad i myślimy, że zyska popularność w pewnej niszy graczy, ale ponieważ cenowo bardzo blisko mu do Elite, trudno nie przyznać kontrolerowi Microsoftu lauru zwycięzcy.
Steam Controller: mnogość opcji
Kiedy Valve zapowiedziało Steam Machines, firma stanęła przed niebagatelnym wyzwaniem: jak powinien wyglądać wygodny kontroler, który sprawdziłby się we wszystkich tytułach oferowanych przez platformę Steam. Pad z jednej strony musiał współpracować z protokołem Xinput, a z drugiej z grami, w których używa się myszki i klawiatury. Rozwiązaniem okazały się dwa duże trackpady oferujące wyjątkową interakcję. Jakby tego było mało, Valve pozwoliło też użytkownikom tworzyć profile skrojone pod konkretne tytuły.
Valve zasługuje na wszelkie wyrazy uznania w kategoriach rozmachu i ambicji przyświecających projektowi, ale efekt ich pracy wywołuje skrajne reakcje - od wyrazów zachwytu po ostrą krytykę. Spędziliśmy z kontrolerem sporo czasu i nadal nie możemy przekonać się do nadmiernie wyeksponowanego prawego trackpada. Jest tak duży, że sięgnięcie przycisków (a w szczególności wysuniętego na lewo X-a) sprawia faktyczny problem, zwłaszcza osobom o mniejszych dłoniach. Co się tyczy kompatybilności z grami, to bywa różnie i nigdy nie wiadomo, jak kontroler zachowa się w danym tytule. Oczywiście sprzęt został pomyślany jako kontroler dla Steama i niekoniecznie sprawdzi się w tytułach oferowanych przez Origin, GOG czy Uplay.
Sprzęt jest innowacyjny, zastosowano w nim imponującą technologię, a grzebanie w opcjach sprawi użytkownikowi wiele frajdy - to tylko trzy z wielu powodów, które sprawiły, że Steam Controller przypadł do gustu wielu graczom. Nam zaimponował fakt, że Valve dołączyło do zestawu adapter USB do komunikacji bezprzewodowej, choć mogło sprzedawać go oddzielnie. Ale chociaż szerokie możliwości dostosowania kontrolera do własnych potrzeb rzeczywiście robią duże wrażenie, tak naprawdę wolimy po prostu podpiąć joypada od Xboksa 360, który bez problemu współpracuje z większością tytułów.
Zhiding V Plus: rodem z pchlego targu - ale jakoś sobie radzi
Pracując nad tym tekstem zastanawialiśmy się, czy powinniśmy poszerzyć porównanie o mniej rozpoznawalne marki oferujące dobrą jakość w przystępnej cenie. Idąc tym tropem trafiliśmy na Amazonie na pad Zhidong V Plus oferowany za £15/$20 (w Polsce niedostępny). To bardzo mało, ale recenzje użytkowników zachęcały do podjęcia ryzyka - z łącznie 120 wpisów 88 użytkowników oceniło joypad na pięć gwiazdek, a 25 na cztery gwiazdki.
A jak sprawdza się w praniu? Na pewno jest wart swojej ceny - ma swoją wagę i dobrze leży w dłoniach, choć jakość użytych materiałów nie powala. Przyciski z przodu działają jak trzeba, ale to d-pad okazał się największą niespodzianką - jest naprawdę świetny i idealnie nadaje się do rozgrywki w Street Fighter 5. Problemów dostarczają za to gałki analogowe ze względu na sporą martwą strefę. Ale najbardziej rozczarowały nas bumpery i spusty: są tandetnie wykonane, przy użyciu wydają klikający dźwięk, a co się tyczy samych spustów, to w sumie nie potrafimy nawet powiedzieć, czy są analogowe. Miłą niespodzianką jest dostępny w zestawie z joypadem kabel USB OTG, dzięki któremu podłączymy pada do urządzeń przenośnych opartych na Androidzie i Windowsie.
Ogólnie rzecz biorąc, doszliśmy do wniosku, że entuzjastyczne komentarze klientów były nieco przesadzone. Joypad jest w porządku, ale z nieco większym budżetem kupimy przewodowy kontroler do Xboksa 360 - który pod każdym względem (poza d-padem) wygrywa z Zhidongiem.