Najważniejsze gry Techlandu - od strategii po zombie
Polskie studio obchodzi 25 urodziny.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat o polski rynek gier wideo dynamicznie się rozwinął. Dziś w rodzimych studiach deweloperskich powstają gry znane i doceniane przez media oraz graczy na całym świecie. Obok Wiedźmina 3, do najbardziej rozpoznawalnych tytułów z pewnością należy obecnie Dying Light. To produkcja wrocławskiego Techlandu, który w tym roku obchodzi 25-lecie istnienia.
Firmę, która w pierwszych latach działalności zajmowała się głównie dystrybucją programów i gier komputerowych, założył w 1991 roku Paweł Marchewka. Pod koniec lat 90. ukazał się pierwszy tytuł studia - Exterminacja. Później Techland kontynuował produkcję własnych gier, sięgając po różnorodne gatunki: strzelankę, wyścigi, western i wreszcie zombie.
Dziś wrocławska firma - obok CD Projektu - to ścisła czołówka polskich studiów deweloperskich. Oprócz produkcji, Techland wciąż zajmuje się dystrybucją, posiada własną platformę cyfrową, jest także wydawcą międzynarodowym (wyda m.in. Torment: Tides of Numenera).
Zobacz: Ranking Gier 2017 - najlepsze gry roku
W 2015 roku Techland osiągnął 276 mln zł zysku operacyjnego, a Paweł Marchewka znajduje się na 25. miejscu wśród najbogatszych Polaków, z majątkiem szacowanym na 1 mld złotych. Warto podkreślić, że Techland jako jedyna z największych polskich firm sektora gier wideo nie musiała dotąd szukać finansowania na warszawskiej giełdzie.
- Żeby stworzyć taką grę - mówił Paweł Marchewka o Dying Light w wywiadzie z Forbesem - trzeba wyłożyć przynajmniej około 100 mln złotych i nie ma się pewności, że produkt zdobędzie uznanie graczy. My, podobnie jak koledzy z CD Projektu, nie produkujemy gier od dwóch lat, do tego, żeby je robić na obecnym poziomie, dochodziliśmy ewolucyjnie, przez ponad dwie dekady. Każdy kolejny projekt był coraz bardziej ambitny.
Prześledźmy więc wspólnie najciekawsze i najważniejsze gry Techlandu.
Exterminacja i Crime Cities - początek długiej drogi
Firma, znana wcześniej z dystrybucji programów i gier komputerowych, po raz pierwszy zaznaczyła swoją obecność jako producent w 1999 roku, za sprawą Exterminacji. To strategia czasu rzeczywistego w klimatach science-fiction, w której ludzkość zmaga się z siłami obcych.
Końcówka lat 90. to czas, kiedy gatunek RTS-ów był niezwykle popularny i prężnie się rozwijał. Exterminacja starała się czerpać wzorce od najlepszych, jednocześnie wprowadzając innowacyjne rozwiązania (choćby brak podziału na misje). Ostatecznie kilkukrotnie zmieniano założenia, co przyczyniło się do opóźnienia premiery. Pomimo kilku niedociągnięć tytuł przyjął się całkiem nieźle, szczególnie w Polsce.
Kolejnym projektem, tworzonym równolegle z Exterminacją było Crime Cities, które wydano w 2000 roku. Futurystyczna strzelanka, w której zasiadaliśmy za sterami powietrznego pojazdu, została pozytywnie oceniona przez graczy i recenzentów.
Gra odznaczała się dużym obszarem do eksploracji, oprawą wizualną (za co została wyróżniona na amerykańskim Independent Games Festival) oraz intuicyjnym modelem sterowania. Akcja toczy się w dalekiej przyszłości, gdzie jako policjant Garm Tiger rozprawiamy się ze złoczyńcami grasującymi w metropolii rodem z Blade Runnera. Warto wspomnieć, że za scenariusz odpowiedzialny był znany pisarz fantasy - Eugeniusz Dębski.
Chrome - nowy silnik, nowe możliwości
Kilka lat później Techland zdecydował się na odważny i przyszłościowy krok. Podjęto próbę stworzenia autorskiego silnika graficznego o nazwie Chrome Engine, odnoszącej się do pierwszego tytułu stworzonego dzięki tej technologii.
Wydany w 2003 roku Chrome był pierwszoosobową strzelanką, wyróżniającą się pod kilkoma względami na tle konkurencji, w czym niezwykle pomocny okazał się nowy silnik. Uwagę zwracała imponująca w tamtych czasach wielkość lokacji oraz swoboda eksploracji i wykonywania misji. Grafika odznaczała się dokładnie odwzorowanymi elementami otoczenia i realistycznym środowiskiem, na pochwałę zasługiwała także animacja postaci.
W grze można doszukać się inspiracji znanymi tytułami. Podobnie jak w Deus Ex, wspomagamy zdolności bojowe głównego bohatera wszczepianymi implantami, a zarządzanie ekwipunkiem bardziej przypomina grę RPG niż shootera. Podczas rozgrywki, mamy możliwość sterowania różnymi pojazdami, czego mogliśmy już z kolei zakosztować wcześniej w kultowym Halo.
Chrome borykał się z wieloma błędami natury technicznej, a system strzelania oraz poruszania się pozostawiał sporo do życzenia. Warto jednak docenić ten tytuł, głównie ze względu na wiele ciekawych i innowacyjnych rozwiązań oraz całkiem przyjemną rozgrywkę.
Wydawać by się mogło, że twórcy próbowali zaimplementować zbyt wiele pomysłów w jednej grze, nie skupiając się na dopracowaniu najważniejszych elementów, co skutkowało lekkim przerostem formy nad treścią. Niemniej, gra była kamieniem milowym dla studia oraz testem silnika Chrome Engine, który rozwijany jest do dziś.
Call of Juarez - witamy na Dzikim Zachodzie
Techland lubił eksperymentować, co zazwyczaj wychodziło firmie na dobre. Nie inaczej było, gdy zabrano się za grę osadzoną w realiach Dzikiego Zachodu. Nie jest to tematyka tak popularna jak niegdyś, a dobre tytuły osadzone w klimatach westernu można policzyć na palcach jednej ręki. Był to jednak strzał w dziesiątkę, a Call of Juarez z 2006 roku spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem.
Fabuła skupiała się na losach dwóch mężczyzn, których drogi skrzyżowały się w nieszczęśliwych okolicznościach. Rozgrywka różniła się, w zależności od tego, kim kierowaliśmy. Pastor Ray McCall stawiał na otwartą wymianę ognia, zaś Billy Candle wolał załatwiać sprawy po cichu. Grę chwalono za świetne oddanie atmosfery Dzikiego Zachodu, rodem z najlepszych filmów z Clintem Eastwoodem. Nic więc dziwnego, że trzy lata później doczekaliśmy się sequela.
Call of Juarez: Więzy krwi (2009) ponownie stawiało na historię dwóch bohaterów. Tym razem byli to bracia Ray i Thomas McCall, którzy zdezerterowali podczas wojny secesyjnej, aby chronić rodzinę oraz majątek. Zyskali tym samym potężnych wrogów, którym musieli stawić czoła.
Ray preferował szybkie załatwianie spraw dwoma rewolwerami, a Thomas eliminację wrogów z dystansu. Twórcy pozbyli się elementów skradankowych, poprawiając przy tym rozgrywkę, dzięki czemu gra okazała się lepsza od oryginału.
Dobrą passę przerwał kolejny i chyba ostatni już eksperyment wrocławian. Call of Juarez: The Cartel z 2011 roku okazało się niespodziewanie porażką. Zmiana realiów na współczesne wojny narkotykowych karteli nie spodobała się graczom, którzy narzekali również na błędy techniczne i niedociągnięcia w mechanice.
Dopiero wydany w 2013 roku Call of Juarez: Gunslinger przywrócił serii dobre imię. Powrót na Dziki Zachód, tym razem w przerysowanej, komiksowej oprawie, przyniósł nad wyraz dobry efekt. Szybka, zręcznościowa rozgrywka i zwariowana opowieść, zagwarantowały przychylność graczy.
Dead Island - świt żywych trupów
O Dead Island było głośno jeszcze przed premierą, za sprawą trailera stworzonego przez brytyjskie studio Axis Animation. Na bazie retrospekcji, w akompaniamencie nastrojowej muzyki, poznajemy przejmujący los dziewczynki przemienionej w zombie. Zwiastun pobił rekordy wyświetleń i został uznany za jeden z najlepszych w historii.
Gra ukazała się w 2011 roku i nie była równie melancholijna, co trailer. Proponowała przede wszystkim brutalną, ale za to mocno satysfakcjonującą akcję. Dead Island opowiada o czterech turystach walczących o przetrwanie na rajskiej wyspie Banoi, która zamieniła się w pułapkę po wybuchu epidemii wirusa zamieniającego ludzi w zombie. Piękne widoki kontrastują z makabrycznymi scenami, przypominając na każdym kroku, że wymarzone miejsce wakacji zmieniło się w piekło.
Przez większość gry walczymy z kolejnymi przeciwnikami za pomocą tego, co wpadnie nam w ręce, tworząc ze znalezionych surowców coraz bardziej wymyślne narzędzia mordu. Zwiedzamy różne zakątki wyspy, wypełniając zadania napotkanych osób, starając się przy tym znaleźć sposób na ucieczkę. Widok pierwszoosobowy i nacisk na walkę bronią białą to idealne połączenie w przypadku starć z żywymi trupami. Potyczki przynoszą dzięki temu sporo radości.
Wydawca gry, firma Deep Silver, naciskała na przyspieszenie procesu produkcji, przez co wiele pomysłów zostało wyciętych z gry, co rzutowało na jej ostateczny wygląd. Wydawca zdecydował również, że tworzony dodatek zostanie pełnoprawnym tytułem (Dead Island: Riptide), co jeszcze bardziej popsuło relacje na linii producent-wydawca. Tym samym Techland zakończył współpracę Deep Silver, który przejął prawa do marki Dead Island.
Dying Light - powrót żywych trupów
Polskie studio nie zrezygnowało z popularnej tematyki zombie, pracując w pocie czoła nad kolejnym projektem - wydanym w 2015 roku Dying Light. Zdobyte doświadczenie, brak nacisków ze strony wydawcy oraz większa swoboda w procesie tworzenia nowej gry, przyniosły świetne rezultaty.
Podobnie jak w Dead Island, obserwujemy świat z perspektywy pierwszej osoby. Tym razem walczymy z ludźmi zainfekowanymi tajemniczym wirusem w odciętym od świata mieście Harran.
Gra oferuje rozbudowany system tworzenia przedmiotów i broni oraz możliwość rozwoju postaci. Tym, co wyróżnia Dying Light, jest swoboda poruszania się po otoczeniu - przeszkody pokonujemy niczym w Mirror's Edge, możemy wejść niemal wszędzie, co jest szczególnie pomocne podczas ucieczki.
Wciągająca i zróżnicowana rozgrywka, duże możliwości interakcji z otoczeniem, a także różnorodni przeciwnicy to tylko kilka czynników, które sprawiły, że tytuł może pochwalić się świetnymi wynikami sprzedaży i ocenami. Odbiorcy ciepło przyjęli także samodzielny dodatek do Dying Light - The Following.
Przez ostatnie 25 lat Techland dostarczył graczom wiele godzin świetnej zabawy, tworząc produkcje, które pozostają w pamięci przez długi czas. Nie jest jasne, nad jakim projektem pracują obecnie deweloperzy. Można przypuszczać, że w produkcji znajduje się kontynuacja Dying Light, a być może także zawieszony rok temu Hellraid. Ten ostatni, wówczas jako jedyni na świecie, widzieliśmy w akcji trzy lata temu i zapowiadał się naprawdę świetnie.