Największa porażka BioWare dała twórcom sporo do myślenia. Pomogło to w pracy nad nowym Dragon Age
Gry sieciowe nie były dobrym kierunkiem.
Dragon Age: The Veilguard mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby Anthem nie odniósł tak dotkliwej porażki. Z czasem BioWare dotarło do wniosku, że tworzenie gier sieciowych może nie być najlepszym pomysłem.
Dla przypomnienia: wydane w 2019 roku Anthem zapowiadało się na obiecującą strzelankę w kooperacji, ale finalny produkt nie wyglądał tak dobrze jak na zwiastunach. Problemy techniczne, mało innowacyjny gameplay i brak własnej tożsamości przełożyły się na nieudaną premierę, a w końcu i całkowite porzucenie gry przez twórców.
O lekcji wyciągniętej przez deweloperów opowiadał John Epler - reżyser kreatywny Dragon Age: The Veilguard. Co prawda nie nazywa on premiery Anthem katastrofą - przyznaje nawet, że z wielu rzeczy jest dumny - ale ma świadomość, że gra nie oferowała tego, w czym BioWare czuło się najmocniej.
„Jestem dumny z wielu rzeczy w Anthem - pracowałem nad tym projektem przez półtora roku. Ale ostatecznie tworzyliśmy grę skupiającą się na czymś, w czym niekoniecznie byliśmy biegli” - mówił Epler w wywiadzie z serwisem 80.lv.
„Dla mnie i całego zespołu najważniejszą lekcją było to, aby odkryć, w czym jesteś najlepszy, a następnie iść w to na całość” - czytamy dalej. „Nie rozpraszaj się zbytnio i nie próbuj robić wielu różnych rzeczy, w których nie masz doświadczenia. Wiele osób z tego zespołu przyszło do nas, aby stworzyć fabularną grę RPG dla jednego gracza”.
Co ciekawe, z początku Dragon Age: The Veilguard miało oferować elementy wieloosobowe, inspirowane tytułami live-action. Finalnie projekt przeszedł spory reset, a dziś zapowiadany jest jako pełnoprawny RPG dla jednego gracza. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, grę sprawdzimy jeszcze w tym roku na PC i konsolach obecnej generacji.