Skip to main content

Napisy końcowe GTA 5

Parę słów o zakończeniu gry.

Uwaga, spoilery! W cyklu „Napisy końcowe” przyglądamy się zakończeniu gry. Z oczywistych względów niniejszy tekst zawiera szczegóły fabuły. Jeśli jeszcze nie ukończyłeś wątku głównego GTA 5, odradzamy lekturę.

-

Zakończenie GTA 5 może zdawać się nieco rozczarowujące. Po wielkim, finałowym skoku na bank rezerw federalnych, Franklina odwiedza Devin. Jak się okazuje, składa mu propozycję nie do odrzucenia: musi zabić Trevora lub zabić Michaela. Ach, tak. Jest jeszcze „trzecie wyjście”.

Dlaczego Franklin, na podstawie przebiegu wcześniejszych wydarzeń, miałby zdecydować się na zabicie dwóch kumpli, którym ostatecznie zawdzięcza wszystko, co osiągnął? Zastanówmy się chwilkę, czy w ogóle scenariusz pozostawił logiczną furtkę do podjęcia takiej decyzji.

Pewnego dnia Trevor odwiedził Franklina na dzielni. Parę dni wcześniej żartował sobie z jego ciocią, wszak ma słabość do starszych kobiet, a teraz przeskakując płotek, potyka się i upada. Franklin parska śmiechem - prawdziwie rozbawiła go ta sytuacja, gdy porywczy degenerat przewraca się jak dziecko i ląduje na ziemi.

Trevorowi nie jest zbyt wesoło i absurdalna sytuacja, jak to na podwórku bywa, zamienia się w chwilę grozy, gdy Trevor z wyrazem zabójcy na twarzy każe Franklinowi się zamknąć. W tym jednym momencie Franklin mógłby znienawidzić Trevora, ale czy do tego stopnia, by chcieć go potem zabić?

Pamiętajmy, że to przecież Trevor bezinteresownie pomaga Franklinowi i Lamarowi w ich „gangsterskich sprawach”.

Michael to dla Franklina niemalże ideał - wzór do naśladowania. Przez całą grę nie daje młodszemu koledze powodu, by ten chciał się potem zemścić. „Przerosnąć mistrza” - tak nazywa się ostatnia misja, jeśli zdecydujemy się na to rozwiązanie. Byłby w tym oczywiście interesujący kontekst, o ile cała trójka działałby w świecie mafijnym, a nie przestępczości opartej na wyrafinowanych napadach, gdzie cała ekipa musi liczyć na siebie, jak na własnego brata - a może i jeszcze bardziej.

Dlaczego więc twórcy zdecydowali się na takie rozwiązanie scenariusza? To pytanie nie daje spokoju, drażni i nie chce przestać męczyć. W trakcie gry kierujemy trzema postaciami. Najmniej wyrazistą i złożoną jest właśnie Franklin. Przez całą grę zdawało mi się, że finał będzie związany raczej z relacją Michaela i Trevora; że będziemy musieli zdecydować, w którego się wcielić, by zabić przyjaciela. Trevor miał kilka powodów do zabicia Michaela, a Michael teoretycznie w odruchu samoobrony mógłby zabić Trevora. Franklin pozostawał w tej relacji wyraźnym tłem.

Jest przecież jakiś powód takiej, a nie innej konkluzji. Nie wierzę, że autorzy postawili nas przed znamiennym wyborem z przypadku - bo tak. Czy chodzi o jakieś fabularne rozszerzenie, które pojawi się w przyszłości? A może w trakcie prac zostały wycięte fragmenty, które mogły bardziej skierować nas w stronę jednego czy drugiego rozwiązania?

Szeroko komentowana scena tortur w żaden sposób nie wypłynęła na moje postrzeganie Trevora - wręcz przeciwnie. Obawiałem się tego momentu, owszem - z racji tego, że nie lubię być zmuszanym w grze o pewnej skali swobody do wykonywania czynności wbrew sobie. Jednak ta scena ma ostatecznie zupełnie inny wydźwięk niż niektórzy chcieliby w niej widzieć. To jest inteligentna krytyka podłych metod, które są powszechnie stosowane przez służby specjalne demokratycznych rządów.

„Szeroko komentowana scena tortur w żaden sposób nie wypłynęła na moje postrzeganie Trevora - wręcz przeciwnie.”

Scena tortur w GTA 5, choć dramatyczna, okazuje się przede wszystkim inteligentną krytyką podłych metod, stosowanych przez służby specjalne demokratycznych krajówZobacz na YouTube

Nie bez kozery oprawcą jest tu Trevor, a cel, dla którego to robi, wydaje się zwyczajnie prostacki, ale właśnie dlatego jest to scena, pozostawiająca jasne przesłanie: tortury są bezsensowne, zobacz sam. Ofiara powiedziałaby to samo, bez konieczności wyrywania jej zębów (nie zrobiłem tego), czy torturowania napięciem elektrycznym (zrobiłem to).

Istniało wiele innych sposobów na zarysowanie relacji i skonstruowanie odpowiedniej sceny, by wzmóc w nas autentyczną niechęć do Michaela czy Trevora. Byśmy w finale mogli chociaż zawahać się, jeśli chodzi o chęć zabicia jednego z dwójki głównych bohaterów. W GTA 5 ja takiej sytuacji nie znalazłem.

Wybrałem więc „trzecie wyjście”, które pozwoliło mi przynajmniej wykrzyczeć emocje i zabić wszystkich wrogów, a pozostawić przy życiu przyjaciół. W zasadzie powinniśmy mieć możliwość zabić Devina i resztę wcześniej, ale trudno - GTA 5 to gra, inteligentne kino akcji, gdzie czasami uproszczenia są trudne do przełknięcia, ale trzeba z tym żyć.

Im więcej jednak myślę o „trzecim wyjściu”, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że jest to rozwiązanie, po które sięgnie większość graczy. Że jest to, jak mawia w naszych rozmowach Łukasz, „zakończenie kanoniczne” - z punktu widzenia fabuły najwłaściwsze, prawdziwie amerykański happy end. Pozostałe obejrzymy lub zagramy w nie z ciekawości.

Ale najważniejsze - że twórcy doskonale o tym wiedzieli, i przez to chcieli nam coś przekazać.

Znamienne, że te dwa zakończenia są emocjonalnie przytłaczające. Każde z nich tworzy zupełnie nową perspektywę - całkowicie też zmienia naszych bohaterów, a przez to pozwala spojrzeć na „zakończenie kanoniczne” w zupełnie inny sposób.

„Ufałem ci. Przygarnąłem cię. Traktowałem jak rodzinę” - mówi Michael do Franklina, gdy ten zdecydował się go zabić. „Nie nauczyłeś mnie wszystkiego” - odpowiada młody. Po krótkiej bójce na szczycie komina przemysłowego, Michael wypada, a Franklin łapie go jeszcze w ostatniej chwili za rękę.

Pozornie znów stajemy przed wyborem - możemy uratować mentora lub puścić go z wysokości na pewną śmierć. Nieważne, jaki guzik wciśniemy, Michael i tak spadnie. Takie są konsekwencje wyborów - nie ma odwrotu od pierwotnej decyzji, nawet jeśli odszukaliśmy w sobie pierwiastek człowieka. Powiedziałeś „a”, bądź gotów powiedzieć „b”.

Po wszystkim zaś Franklin dzwoni do Lamara i zostawia mu wiadomość, że chciałby wyskoczyć z nim kiedyś na piwo. Ale to już nie jest Franklin, którego poznaliśmy w trakcie gry.

Z kolei oglądając śmierć Trevora nie miałem żadnych złudzeń: oto w parszywy sposób umiera człowiek, który nie powinien tak skończyć. Mimo że wyrządził wiele krzywdy innym ludziom, to przecież on pozostał w tym świecie jedyną osobą z zasadami, jedyną osobą, która w całej swej odpychającej naturze zachowała resztki człowieczeństwa. Trevor jest lojalny od początku do końca.

Tymczasem to zakończenie całkowicie odmienia nasze spojrzenie na wygładzonego, ładnie ubranego Michaela. Wszystko zostaje wywrócone do góry nogami, gdy Trevor, leżąc na ziemi w kałuży paliwa, wykrzykuje prosto w twarz Michaela (za chwilkę pojawia się przy nim Franklin): „Myślałem, że przyssał się do mnie tylko jeden Judasz, ale oni mnie otaczają”.

„Wy fałszywi skurwiele” - krzyczy jeszcze. Po czym Franklin, spoglądając przelotnie na swego nauczyciela - zimnego, i chyba w tym momencie zupełnie obcego mi Michaela - strzela, paliwo zapala się, a Trevor umiera, spalony żywcem.

„Muszą być jakieś granice” - mówi chwilę potem Michael do Franklina. „Kiedy nawet takie dupki jak my stwierdzają, że co za dużo, to niezdrowo.”

„Potrawka z człowieka…”, „To tu mówię dość.”

Bez względu na wybór, jakiego ostatecznie dokonaliśmy, okazuje się więc, że wszystkie trzy zakończenia są ze sobą silnie związane, bo tworzą spójny przekaz - uświadamiają nam, kim tak naprawdę są i kim mogliby być polubieni przez nas bohaterowie gry.

Zobacz także