Need for Speed Heat - Recenzja: prawie jak Underground
Seria na dobrej drodze.
Dwa lata temu, przy okazji co najwyżej przeciętnego i często irytującego Payback, zastanawialiśmy się nad przyszłością legendarnej serii. Studio Ghost Games, odpowiedzialne za Need for Speed Heat, pokazuje, że jest jeszcze nadzieja.
Heat przede wszystkim oferuje jasny system progresji, który opiera się na zarabianiu pieniędzy podczas legalnych wyścigów w dzień oraz zbieraniu reputacji w nocy, gdy do gry dołącza też policja. Za zdobyte fundusze kupujemy auta i ulepszenia, zaś punktami reputacji odblokowujemy kolejne.
Wszystko idzie dość sprawnie, naturalnym i bardzo dobrze wyważonym tempem. Nie ma potrzeby nawet przez chwilę myśleć o jakichkolwiek mikrotransakcjach, gdyż te nie występują - nawet nie trzeba powtarzać jakichkolwiek wyścigów, aby spokojnie dorobić się lepszego pojazdu.
Pierwsze odczucia płynące z rozgrywki są jednak dość specyficzne. Model jazdy jest w zasadzie ciężki do zdefiniowania. Oprócz tego, że jest to pełnokrwista zręcznościówka, to można w tym przypadku mówić o pewnym rodzaju schemacie reakcji aut, zwłaszcza w zakrętach.
Dość powiedzieć, że gra proponuje nam dwa rodzaje „aktywacji driftu”. Jeden poprzez odpuszczenie gazu i wciśnięciu raz jeszcze w zakręcie, drugi jak w poprzednich częściach - wciskając i odblokowując hamulec. Oba warianty generują bardzo sztuczne odczucia, choć zmienia się to na lepsze, gdy mamy już mocniejszy samochód z charakterem.
Zasada w Need for Speed Heat jest prosta - im dalej, tym przyjemniej. Zwłaszcza że na początku wyjątkowo irytująca okazuje się policja. Dysponuje niewiarygodnym wręcz i sztucznym przyspieszeniem, a także jest niesłychanie agresywna. Gdy szybko zwiększamy poziom obławy po zakończonym, nocnym wyścigu, praktycznie nie mamy szans, co kończy się dość dużym mandatem.
Osłodą nocy okazuje się oprawa, która - oceniając przez pryzmat techniczny - jest po prostu dobra, ale staje się rewelacyjna, gdy pierwsze skrzypce zaczynają grać światła, woda i odbicia. Klimat miasta, czasami pustawego - choć nieźle zaprojektowanego, jeśli chodzi o trasy - bardzo często przywodzi na myśl Need for Speed Underground.
Producenci Need for Speed Heat dość sprytnie wybrali najciekawsze elementy poprzednich części gry. W nocy ścigamy się zwykle od punktu „A” do „B” (tak zwany sprint), uciekamy od policji, a z czasem bierzemy też udział w zawodach typu drift, czyli jazdy kontrolowanym poślizgiem.
Za dnia z kolei bierzemy udział w legalnych imprezach - okrążenia na zamkniętych torach, ponownie drift, ale też wyjątkowo udane zawody terenowe oraz próby czasowe. Zwłaszcza te ostatnie są zaskakująco przyciągające. Znajdziemy tam dużo bardzo technicznych tras, na przykład między kontenerami w porcie czy też… jazdę po szynach tramwajowych nad głównymi ulicami.
W świecie gry odkrywamy również znajdźki, które odblokowują naklejki do tuningu lub specjalne modele samochodów, jeśli odkryjemy wszystkie sekrety danego rodzaju. No i jest też fabuła, rodem z taniego kina akcji, z miałkimi bohaterami i irytującym, teatralnym dubbingiem.
Niezbyt korzystnie wypadają też kamery z zewnątrz. Dla poprawienia wrażenia szybkości - które jest niezłe, choć tylko tyle - twórcy zdecydowali się na zastosowanie bardzo trzęsących się ujęć. Efekt wzmacnia się, gdy jedziemy coraz szybciej i na dłuższą metę jest to po prostu nieprzyjemne. Takiego rozwiązania nie uświadczymy za to przy widoku ze zderzaka lub maski. Szkoda, że przy zewnętrznej kamerze nie można wyłączyć tego efektu.
Choć to kwestia gustu, a podobno o nich się nie dyskutuje, wspomnieć jednak należy o bardzo słabo dobranej muzyce, która przecież często bywa motorem napędowym gier wyścigowych. Osobiście jestem otwarty na wszelkie gatunki muzyki, a starsze gry z serii często pozwalały odkryć nowe, ciekawe zespoły, tak w tym przypadku muzyka jest po prostu nieciekawa.
Jak widać, Need for Speed Heat ma sporo elementów, które można poprawić w przyszłych częściach serii. Często są to drobne szczegóły, bo tak naprawdę tegoroczna odsłona potrafi sprawić mnóstwo frajdy, gdy tylko przyzwyczaimy się do specyficznego modelu jazdy i zarobimy na lepsze samochody czy też części.
Heat nie jest więc doskonały, ale stoi o dwa poziomy wyżej niż Payback, a nawet delikatnie prześciga odsłonę z 2015 roku. Gwoździa do trumny serii więc nie doświadczyliśmy, a otrzymaliśmy sporo nadziei, że Need for Speed ma jeszcze szanse na powrót do chwały.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: PS4, Xbox One, PC - Premiera: 8 listopada 2019 - Wersja językowa: polska (dubbing) - Rodzaj: wyścigi - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: od 200 zł - Producent: Ghost Games - Wydawca: EA - Wydawca PL: EA Polska
Recenzja Need for Speed Heat została przygotowana na podstawie egzemplarza na PS4 dostarczonego nieodpłatnie przez EA Polska.