Netflix i HBO wymuszą zmiany w świecie gier. Zaczniemy wymagać więcej
Gry zmieniają seriale, seriale zmieniają gry.
Mimo że filmy i seriale na podstawie gier powstawały już w przeszłości, w ostatnim czasie trend ten wyraźnie przybrał na sile. Zapowiedzianych zostało już kilkadziesiąt produkcji tego typu i wiele wskazuje, że lista tytułów będzie coraz dłuższa. To wzmożone zainteresowanie filmowców grami z pewnością będzie miało wpływ na przyszłość interaktywnej rozrywki. Moim zdaniem zdecydowanie pozytywny.
Wrażenie robi nie tylko liczba nadchodzących produkcji tego typu, ale też ich budżety. Za jeden odcinek serialu The Last of Us HBO zapłaci od 10 do nawet 15 milionów dolarów - to więcej niż za epizody Gry o Tron. Również osoby zaangażowane w powstawanie adaptacji gier to coraz częściej twórcy i artyści z dużym doświadczeniem i cieszące się uznaniem w środowisku filmowym. Co więcej, spora część tych produkcji powstaje z myślą o starszym i bardziej wymagającym widzu. Widać wyraźnie, że podejście do adaptacji gier zmieniło się. Dlaczego?
Gracze sie starzeją, a Netflix, HBO i Disney widzą w tym swoją szansę
Odbiorcy gier wideo (zwłaszcza fabularnych) są grupą starzejącą się. Tylko jedna czwarta graczy to osoby poniżej 18 roku życia, a aż 40% to osoby mające 35 lat i więcej. Większość z nich to studenci lub absolwenci studiów wyższych. Nie dziwi więc, że powstaje coraz więcej gier, w których warstwa fabularno-narracyjna jest nie mniej ważna od jakości rozgrywki.
Historie Arthura Morgana, Kratosa, rodzeństwa de Rune, Geralta z Rivii czy bohaterów As Dusk Falls nie są tylko dodatkiem do zabawy - to piękne, złożone i wielowarstwowe opowieści, które angażują i zapadają w pamięć. Ich bohaterami są często dorosłe postaci, postawione przez trudnymi i niejednoznacznymi wyborami. A część z tych gier to niemal gotowe scenariusze filmowe.
Oczywiście nie każda gra musi posiadać tak rozbudowaną fabułę - wiele świetnych gier nie ma jej wcale. Kiedy jednak produkcja wyraźnie czerpie z filmowego instrumentarium, naśladując kinowy sposób przedstawiania bohaterów i świata, trudno nie wymagać od niej więcej.
Grom wybaczamy słabe fabuły, w serialach jest inaczej
Tymczasem wielu grom wciąż wybaczamy historie bez polotu i przymykamy oczy na rażące nieścisłości oraz absurdy. Przyzwolenie to widać nawet w wielu recenzjach, których autorzy doceniają nie jakość prezentowanych fabuł, ich głębię, artystyczną wartość czy przynajmniej wewnętrzną spójność, ale często tylko to, że fabuła oferuje zabawę na wiele godzin. Tak jakby wartością historii było to, że jest długa lub że w ogóle istnieje. Wątpię, byśmy z podobną wyrozumiałością potraktowali zapowiedziane filmy i seriale.
Dotychczasowe adaptacje gier trudno nazwać udanymi. Powstające The Last of Us, Fallout czy God of War mają jednak szansę odmienić postrzeganie gatunku, ale też podejście do tworzenia gier. Wydaje mi się, że gdy już naszą ulubioną historię z gry zobaczymy w dobrze zrealizowanym filmie lub seriaulu, powrót do pierwowzoru może okazać się wyjątkowo bolesny.
Trudno będzie z powrotem zaakceptować absurdy, do których przywykliśmy. Możliwe, że nie będziemy już potrafili dłużej utożsamiać się z postacią, która odbiera życie tysiącom ludzkich istnień, by przejść przez kilka dzielinic miasta.
Więcej dobrych seriali to także szansa na lepsze gry fabularne
Podobnie będzie z tymi, którzy dotąd nie mieli styczności z grami, a których serial lub film zachęci do spróbowania swoich sił w nowym medium. Kompromisy, na które dotąd godzili się gracze, będą dla nich nie do zaakceptowania. W efekcie zarówno miłośnicy interaktywnej rozrywki, jak i jej adepci mogą zacząć wymagać od scenarzystów gier lepszych opowieści.
Twórcy będą więc musieli szukać nowych sposobów narracji oraz mechanik, które będą podążały za fabułą, zamiast szukać w niej usprawiedliwienia. Pozwala to wierzyć, że dzięki udanym filmom i serialom gry - a przynajmniej opowiadane w nich historie - będą coraz lepsze.