Nie spodziewajcie się rewolucji. Wrażenia z Park Beyond
Gra startuje z bardzo trudnej pozycji.
Mimo że od mojej ostatniej wizyty w wesołym miasteczku minęło ze dwadzieścia lat, to od czasu do czasu lubię pobawić się w wirtualnym lunaparku. Z ciekawością pograłem więc i w Park Beyond, czyli kolejny symulator zarządzania parkiem rozrywki. Muszę przyznać, że chyba nigdy nie wysiadłem z karuzeli równie rozczarowany.
W najnowszej grze studia Limbic Entertainment (Zemsta Urzędasa, Tropico 6) zadaniem gracza jest stworzenie najwspanialszego parku rozrywki na świecie. Podobnie jak w innych tytułach tego typu musimy wykazać się nie tylko kreatywnością, ale też świetnymi umiejętnościami zarządczymi. Poza budowaniem widowiskowych atrakcji dbamy o płynność finansową, a także czystość parku i zadowolenie gości oraz pracowników.
Zapowiedziana na czerwiec tego roku gra powstaje na silniku graficznym Unreal Engine 5 i może poszczycić się naprawdę piękną, kolorową oprawą wizualną. Dostępnych jest na ten moment 26 klimatycznych map, które przenoszą nas do jednego z czterech zakątków świata: Alp, strefy śródziemnomorskiej, Azji wschodniej lub pustyni. Chociaż dostajemy je w pełni zaprojektowane, to w trakcie gry możemy sami rzeźbić teren i modyfikować niektóre elmenty środowiska.
O ile jednak widok z góry potrafi robić wrażenie, o tyle z bliska karuzele, elementy otoczenia i modele gości prezentują się nieco gorzej. Sporadyczne błędy potrafią co najwyżej rozbawić, ale zdecydowanie rozczarowuje skromna liczba animacji postaci. Prawdopodobnie twórcy chcieli uniknąć spadków płynności przy dużej liczbie odwiedzających, upraszczając ich zachowania. I tu nie mogę się do niczego przyczepić - gra rzeczywiście działa płynnie i to nawet wtedy, gdy wesołe miasteczko pęka w szwach.
Do wyboru mamy klasyczną kampanię lub tryb piaskownicy. W pierwszym wariancie gra w każdym rozdziale przenosi nas do innego miejsca i stawia przed nami nowe cele. Poznajemy też kilka barwnych postaci, które służą nam wsparciem przez resztę zabawy. Ale tym, po co naprawdę gra się w tego rodzaju produkcje, jest tryb sandboxowy, w którym nie musimy podążać za z góry zdefiniowanymi celami. Zamiast tego to my wybieramy m.in. gdzie chcemy zbudować nasz park rozrywki i jakim budżetem będziemy dysponować.
Brzmiałoby to nieźle, gdyby nie fakt, że w 2016 roku dostaliśmy już świetny Planet Coaster, który potrafi to wszystko. W dodaktu konkurencyjny tytuł przez 7 lat istnienia został rozbudowany o wiele zróżnicowanych dodatków, a w Steam Workshop dostępnych są tysiące gotowych konstrukcji stworzonych przez wyjątkowo zaangażowaną społeczność fanów. Park Beyond startuje więc z dużo gorszej pozycji.
Na korzyść produkcji Limbic Entertainment wypada co najwyżej kilka drobnych usprawnień, takich jak możliwość zarządzania wszystkimi obiektami tego samego typu jednocześnie. Z drugiej strony jednak, by stworzyć kolejkę musimy używać klawiatury i myszy, co w konkurencyjnym tytule z 2016 wymaga jedynie tego drugiego (choć oczywiście można tam korzystać ze skrótów klawiszowych).
Oprawa graficzna stworzona z użyciem najnowszej wersji silnika Unreal Engine również nie stanowi znaczącej przewagi, ponieważ w obu przypadkach mamy do czynienia z nieco kreskówkową, pastelową wizją świata. Nie są to zresztą produkcje, w których szczególną uwagę zwraca się na wizualne detale. Świadczyć o tym może dobrze przyjęty Parkitect z 2018 roku, który oferuje bardzo prostą, ale czytelną i przyjemną grafikę. Pozwala on również na kooperacyjną zabawę w nawet osiem osób, w przeciwieństwie do Park Beyond, które oferuje wyłącznie tryby dla pojedynczego gracza.
Gra, którą miałem okazję przetestować, nie jest jeszcze finalnym dziełem, które ukaże się 17 czerwca na PC oraz konsolach obecnej generacji, więc możliwe, że twórcy trzymają jeszcze w rękawie jakiegoś asa. Na ten moment jednak trudno mi znaleźć powód, dla którego miałbym porzucać dla nowej produkcji istniejące już i pod wieloma względami lepsze park-buildery. Polskich graczy może co najwyżej ucieszyć obecność w Park Beyond rodzimej wersji językowej, ale to chyba trochę za mało, by wróżyć temu tytułowi sukces.