Nie wypaliła próba zablokowania piractwa na Oculus Rift
Jedynie pogorszono sytuację.
Ostatnia aktualizacja zestawu rzeczywistości wirtualnej Oculus Rift miała utrudnić piractwo, ale efekt okazał się być zgoła odmienny, znacznie ułatwiając włączenie nielegalnie zdobytego oprogramowania.
W ubiegłym tygodniu opublikowano łatkę 1.4, dodającą kolejną warstwę zabezpieczeń podczas włączania gier - aplikacja sprawdza, czy do komputera podpięty jest zakładany na głowę wyświetlacz.
Taki krok miał wyeliminować korzystania z popularnego moda o nazwie Revive, umożliwiającego włączenie pozycji wydanych na wyłączność dla Oculus Rift na dowolnym zestawie VR.
Łatka 1.4 zamknęła więc jedną drogę, ale - jak to często bywa - szybko znalazła się kolejna, odkryta właśnie przez twórcę Revive. Tym razem mowa już jednak nie o ścieżce dla piratów, ale o prawdziwej autostradzie.
„Oryginalna wersja Revive po prostu tłumaczyła funkcje Oculus na język OpenVR” - wyjaśnia twórca aplikacji, Libre VR (dzięki, Motherboard). „Nowa odsłona korzysta z tej samej techniki, by całkowicie obejść autoryzację własności na Oculusie. Dzięki temu gra nie może określić, czy posiadamy ją legalnie.”
„To mój pierwszy sukces w obejściu DRM” - dodaje programista. „Nie chciałem iść tą drogą. Nadal nie popieram piractwa i nie korzystajcie z tej biblioteki do włączania pirackich gier” - apeluje.
Oculus ma więc poważny problem, którym zapewne zajmie się w kolejnych aktualizacjach. Warto jednak pamiętać, że jeszcze kilka miesięcy temu firma oferowała całkiem inne stanowisko.
„Jeśli ktoś kupi od nas grę, to nie obchodzi mnie, jeśli ją zmodyfikuje, by działała na dowolnym sprzęcie” - zapewniał Palmer Luckey, założyciel Oculusa, na łamach serwisu Reddit.
Okazało się jednak, że wbudowane w sprzęt zabezpieczenia sprawiają, że w celu uruchomienia zakupionych gier na innym sprzęcie, użytkownicy muszą teraz obejść cały system DRM.