Niezwyciężony pierwowzór. Recenzja The Invincible
Poprawna adaptacja.
The Invincible to luźna adaptacja powieści polskiego mistrza science-fiction, która w 1964 ukazała się w oryginale pod tytułem Niezwyciężony. Po blisko sześćdziesięciu latach możemy znów wybrać się w podróż na Regis III - odległą planetę, która, pomimo skażenia promieniotwórczego i wysokiego poziomu metanu w powietrzu, zdołała stworzyć życie. I tu pojawia się zagadka, którą usiłuje rozwikłać załoga statku kosmicznego „Niezwyciężony” - dlaczego życie na Regis III nigdy nie wyszło z wody lub - jeśli wyszło - zostało z powrotem zepchnięte w morskie głębiny?
Na to samo pytanie próbuje odpowiedzieć ekipa Ważki - małego statku, który wyrusza na Regis III w ślad za „Niezwyciężonym". Wcielamy się w Yasnę - członkinię załogi, która w niewyjaśnionych okolicznościach budzi się pozbawiona pamięci, oddalona od obozu i pozostałych członków grupy. Część wspomnień przywraca jej dziennik pokładowy. Znajduje w nim również mapy, dzięki którym jest w stanie wrócić do swoich. Jednak odnalezienie towarzyszy okazuje się dopiero początkiem całej serii problemów i wyzwań, którym będzie musiała stawić czoła.
Kto zna oryginał, ten zdołał się już zorientować, że nie jest to historia wyjęta z kart powieści. The Invincible to spin-off, który mógłby rozegrać się w świecie stworzonym przez polskiego mistrza, ale równie dobrze, za sprawą wyborów, które podejmiemy w trakcie zabawy, mógłby całą akcje z książki wywrócić do góry nogami. Jest to bowiem gra, w której wydarzenia są kształtowane przez decyzje, które podejmuje gracz. Wszystkie one prowadzą jednak do tego samego finału i dopiero to, co zdecydujemy się zrobić na końcu, będzie mieć realny wpływ na bieg historii.
Chociaż na Regis III mają miejsce wydarzenia, wokół których dałoby opowiedzieć pełną akcji i ołowiu historię, to twórcy zdecydowali się skupić na ukazaniu doświadczenia jednostki, która usiłuje zrozumieć, co się wokół niej dzieje. Tak samo jest zresztą i w książkowym pierwowzorze Lema. Tam tą centralną postacią jest nawigator imieniem Rohan, w grze - Yasna, która przemierza a to pustynne, a to skaliste tereny, szukając prawdy o naturze planety, a jednocześnie chcąc wydostać z niej siebie i towarzyszy.
Wrzuceni zostajemy w pięknie zaprojektowany, obcy świat, który jednocześnie przeraża nas i fascynuje. Nawet Yasna, która doświadcza straty i lęku, czasem zatrzyma się, by popodziwiać krajobraz planety, której ciemnopomarańczowe słońce - jak pisał autor - „kawał czasu temu wyszło z okresu świetności”. W ekwipunku znajdziemy urządzenia, dzięki którym bohaterka może namierzać ważne obiekty czy zaglądać pod powierzchnię ziemi, ale żadnej spluwy ani miecza. Niezwyciężony to bowiem typowy „symulator chodzenia” - a w zasadzie chodzenia i jazdy, bo w pewnym momencie będziemy mogli też zasiąść za sterami łazika.
Poza eksploracją nie ma tu wiele do roboty. Ani zagadek logicznych, ani walki, ani wyzwań zręcznościowych. Urządzenia, w które zostajemy wyposażeni, służą wyłącznie temu, abyśmy trafili we właściwe miejsce - a zazwyczaj uda się to nawet bez ich pomocy. Sięgałem do ekwipunku bardzo rzadko, a z mapy skorzystałem dwa razy, by upewnić się, czy zmierzam we właściwym kierunku. Całe sterowanie ogranicza się w zasadzie do wychylenia gałki na padzie i używania przycisku akcji. Nawet w misji, w której mamy okazję chwycić broń, twórcy nie postarali się o stworzenie jakiegokolwiek systemu strzelania. Wystarczy spojrzeć w cel i nacisnąć przycisk, a cała zabawa trwa minutę lub dwie.
Ewidentnie z gier takich jak Firewatch czy The Suicide of Rachel Foster twórcy zapożyczyli pomysł, by główna bohaterka nieustannie pozostawała „na łączach” z osobą z zewnątrz. I tu również sprawdza się to całkiem nieźle. Relacja między postaciami zmienia się i dojrzewa pod wpływem wydarzeń - od podwładnej i przełożonego, który potrafi czasem utemperować „charakterek” Yasny, zmieniają się oni w dwójkę równych sobie, wspierających się ludzi. Ciekawym pomysłem jest też zarysowanie przez twórców szerszego niż w powieści tła politycznego historii. Dynamizuje to w pewnym momencie rozgrywkę i zmusza do wpływania na decyzje innych.
Wrażenie robi również retrofuturystyczna wizja technologii. Roboty, łaziki, statki, a także wystrój i cała maszyneria, które znajdziemy w ich wnętrzach, przypominają ilustracje tworzone w latach 50. i 60., będące odważnymi przewidywaniami tego, jak będzie wyglądać przyszłość ludzkości. Z tego powodu nie znajdziemy w grze żadnych awatarów ani ekranów dotykowych. Wszystko jest tu analogowe, wymaga wciśnięcia i przekręcenia, a każdemu działaniu towarzyszy ciężki, mechaniczny jazgot.
W tym zjawiskowym, bardzo wiernym powieściowej wizji wirtualnym świecie można się jednak zupełnie realnie potknąć. Odbiór psują częste spadki klatek, a także problemy z cieniowaniem i doczytywaniem się obiektów i tekstur. Z jednej strony nie jest to tak wielki problem, bo The Invincible nie jest grą wymagającą szybkich reakcji, z drugiej jest właśnie grą, w której chciałoby się zanurzyć i ją kontemplować. A kłopoty z płynnością zdecydowanie w tym nie pomagają.
Problemem była dla mnie też sama historia. Nie jest napisana źle i wiem też, że jako osoba, która zna powieść, nie mogłem oczywiście być zaskoczony prawdą o planecie Regis III. Nie liczyłem co prawda, że twórcy uchylą jakąś kolejną warstwę rzeczywistości, ale że chociaż uaktualnią ideę Lema, osadzając ją w kontekście współczesnych problemów i zagrożeń. Tymczasem gra nie jest ani rozwinięciem jego myśli, ani nawet komentarzem. Jest co najwyżej przypisem. Wrażenia nie zrobiło też na mnie żadne z trzech zakończeń, które sprawdziłem. Wszystkie, mimo że efektowne, bledną przy tym jednym - prostym, ale i niezwykle dojmującym - które wymyślił Lem.
Ocena: 7/10
Plusy: |
+ Pięknie zaprojektowana planeta, wierna książkowym opisom |
+ Ciekawie rozwijająca się relacja głównej bohaterki i Astrogatora |
+ Dobrze napisane dialogi |
+ Gra aktorów głosowych |
+ Retrofuturyzm |
Minusy: |
- Częste spadki płynności |
- Problemy z doczytywaniem tekstur |
- Czasem cienie zachowują się nienaturalnie |
- Takie sobie animacje |
- Historia nie porywa |
Recenzja została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.