Nintendo ściga osobę odpowiedzialną za wyciek artbooka
Naciska na Discord o udostępnienie danych osobowych.
Nintendo słynie głównie z dwóch rzeczy - wyśmienitych tytułów na wyłączność oraz twardej ręki we wszelkich kwestiach prawnych i związanych z własnością intelektualną. Tym razem mamy do czynienia z tą drugą opcją.
W lutym tego roku doszło do wycieku, w wyniku którego światło dzienne ujrzał 200-stronicowy artbook z grafikami pochodzącymi z niewydanego jeszcze Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Praktycznie cały album został zeskanowany i umieszczony w sieci, przez co gracze mogli poznać projekty postaci oraz lokacji, jakie pojawią się w grze, która do sprzedaży trafi dopiero za miesiąc.
Sprawa głęboko poruszyła Nintendo, które wszczęło śledztwo w poszukiwaniu źródła wycieku. Ostatecznie firma ustaliła, że za pierwotne udostępnienie zeskanowanych materiałów odpowiada najprawdopodobniej użytkownik Discorda o nicku Julien#2743. Twórcy Switcha domagają się teraz od firmy ujawnienia pełnych danych osobowych leakera, a nawet złożyli w związku z tym wezwanie sądowe.
Nintendo pragnie, aby Discord ujawnił informacje takie jak prawdziwe imię i nazwisko Julien#2743, a także adres zamieszkania tej osoby, jej adres mailowy i numer telefonu. W dokumentach czytamy, że dane zostaną wykorzystane „w celu ochrony praw przyznanych Nintendo of America na mocy ustawy o prawie autorskim”. Discord na razie nie ustosunkował się do prośby, jednak podobny przypadek z przeszłości sugeruje, że Nintendo dostanie to, czego chce.
Skany artbooka już dawno zostały usunięte z serwerów Discorda, podobnie zresztą jak cały „Tears of the Kingdom Official Discord Server”, którego użytkownicy udostępniali między sobą grafiki z albumu. Możliwe zatem, że Nintendo chce pójść o krok dalej i pociągnąć leakera do odpowiedzialności, by jego przykład odstraszył w przyszłości potencjalnych autorów podobnych przecieków.