Nintendo wypuściło własną apkę do streamowania muzyki
Zawierającą soundtracki gier, rzecz jasna.
Wydawać by się mogło, że Nintendo w ostatnim czasie otwarcie droczy się ze swoimi fanami oczekującymi zapowiedzi Nintendo Switch 2. Zamiast wyczekiwanej konsoli otrzymują zapowiedzi niemalże wszystkiego innego. Na początku miesiąca japoński gigant zaskoczył graczy... oficjalnym budzikiem Alarmo, natomiast teraz przyszła pora na oficjalny odtwarzacz muzyki.
W przeciwieństwie do budzika nie chodzi jednak o fizyczny sprzęt hi-fi, a instalowaną na telefon aplikację do streamingu utworów, podobną do Spotify, Apple Music czy Tidala. Różnica polega oczywiście na tym, że w bibliotece apki zamiast utworów popularnych wykonawców znajdziemy ścieżki dźwiękowe z najsłynniejszych gier wydawcy. Dostęp nie jest jednak darmowy i do używania usługi konieczne jest opłacenie abonamentu Nintendo Switch Online.
Aplikacja dostępna jest do pobrania na urządzenia z systemami Android oraz iOS. Oprócz dobrze znanych i podstawowych funkcji, apka zawiera także kilka oryginalnych pomysłów. Znajdziemy tu między innymi gotowe playlisty inspirowane kultowymi postaciami z gier Nintendo czy gatunkami gier, a także np. taką zawierającą tylko soundtracki walk z bossami. Możemy także włączyć opcję zapobiegania spoilerom, filtrującą utwory mogące zdradzić nam szczegóły historii danej gry, a wybrane kompozycje możemy „rozszerzyć”, aby w zapętleniu odtwarzały się nawet przez godzinę.
Na ten moment w katalogu usługi znajdziemy soundtracki z ponad 20 gier, a siedem kolejnych zostało już zapowiedzianych. Ponieważ niektóre nowsze gry wydawcy zawierają ponad 100 utworów, to obecny katalog apki możemy liczyć w tysiącach kompozycji do przesłuchania. A warto dodać, że znajdziemy tu nie tylko soundtracki z najświeższych produkcji, ale także gry z Nintendo DS, Game Boya Advance czy leciwego Nintendo Entertainment System.
Trzeba jednak przyznać, że możliwość łatwego i legalnego odsłuchiwania soundtracków z gier było czymś, o co fani firmy prosili od dawna. Do tej pory namiastkę takiej możliwości dawały odtwarzacze muzyki wbudowane w daną grę, ale to oczywiście ograniczało bazę utworów do tylko jednego tytułu, a do tego wymagało uruchomienia gry na konsoli. Oczywiście wielu internautów w takim wypadku uploadowało ścieżki dźwiękowe m.in. na YouTube, jednak wydawca regularnie wysyłał zawiadomienia o naruszeniu praw autorskich, na podstawie których materiały były kasowane.