Nioh - Recenzja
Dark Souls w krainie samurajów.
Nioh przypadnie do gustu wielu fanom Dark Souls, nie ma co do tego wątpliwości. Rozgrywka jest momentami niemal identyczna, choć przygotowano też kilka istotnych różnic. Mniej angażująca jest jest jednak atmosfera otaczającego świata, a twórcy skoncentrowali się przede wszystkim na tym, by doszlifować rozgrywkę do granic perfekcji.
Wciąż mamy do czynienia z mrokiem, lecz w kompletnie w innym stylu niż w tytułach od From Software. Nie ma tu poczucia niepokoju i beznadziei. Wcielamy się w niejakiego Williama, któremu pewna tajemnicza postać zabiera coś cennego. Bohater musi ruszyć za złoczyńcą i spróbować odnaleźć go w Japonii. Na miejscu zostaje wplątany w wewnętrzny konflikt samurajów, a także zmagania z demonami.
Historia stanowi tylko tło i nie jest szczególnie porywająca. Prezentowane między misjami scenki wydają się momentami przypadkowe. Po długiej rozgrywce w danej lokacji w ogóle zapominamy o fabule, gdy nagle po pokonaniu bossa filmik przypomina o różnych postaciach niezależnych.
Zabrakło też miejsca na ciekawe tajemnice. Wiemy całkiem sporo o świecie, a także o przeciwnikach. Jeżeli zależy nam na odkrywaniu fascynujących sekretów uniwersum i poznawaniu minimalistycznej historii, Nioh raczej nie spełni naszych oczekiwań.
Wszelkie elementy związane z narracją i fabułą to jednak tylko jeden element gry - dla wielu zapewne mało istotny. Dlatego cieszy, że podstawy rozgrywki są po prostu świetne, dobrze przemyślane i sprawiają sporo przyjemności.
Jeżeli znamy serię Souls, poczujemy się jak w domu. Punkty zapisu to kapliczki, których użycie jest równoznaczne z odrodzeniem się podstawowych przeciwników w lokacji. Awansujemy wydając wypadającą z wrogów esencję, a po śmierci możemy dotrzeć do miejsca zgonu, by odzyskać ducha.
Zobacz: Nioh - poradnik i najlepsze wskazówki
System walki jest rozbudowany i angażujący, nawet po kilkudziesięciu godzinach nie przestaje sprawiać przyjemności. Elementem wyróżniającym Nioh od źródła inspiracji twórców są postawy wojownika, które zmieniamy w dowolnym momencie.
W zależności od aktywnej pozy - niskiej, średniej lub wysokiej - mamy do dyspozycji inne ciosy. Skutkuje to sporą liczbą różnego rodzaju ataków, dzięki czemu jesteśmy bardziej elastyczni i możemy dopasować styl ofensywy do konkretnego adwersarza.
Ciekawym urozmaiceniem są też związane z arsenałem zdolności, które odblokowujemy w trakcie przygody. Może to być kopniak na końcu serii ciosów, przeskoczenie za plecy wroga, albo uderzenie z wyskoku po kilku atakach. Liczba dostępnych sztuczek jest spora, choć korzystanie z niektórych wiąże się z pewnym ryzykiem, gdyż animacji takich umiejętności nie możemy przerwać. Mimo to, sprawiają one, razem z seriami ciosów, że czuć tu ducha Ninja Gaiden.
Dzięki duchowi opiekuńczemu, mamy także dostęp do tak zwanej żywej broni. Gdy naładujemy odpowiednio dużo energii, gromadzonej po zabijaniu wrogów, możemy aktywować naszego ducha - do wyboru spośród różnych, zdobywanych po starciach z bossami, gwarantujących inne bonusy. Przez parę chwil jesteśmy dzięki temu właściwie niezniszczalni, co okazuje się bardzo przydatne w ekstremalnych sytuacjach zagrożenia.
Lekkie zastrzeżenia można mieć do liczby rodzajów broni - tak naprawdę otrzymujemy tylko pięć, plus łuki i broń palną. To niedużo, ale wspomniana mnogość różnych ciosów w pewnym stopniu to wynagradza. Przygotowano też skromny system magii, który opiera się jednak głównie na tworzeniu talizmanów zaklinających broń mocą różnych żywiołów.
Nawet pojedynek z jednym przeciwnikiem może stanowić spore wyzwanie. Najważniejsze jest poznanie zachowań i ciosów rywala, by wiedzieć kiedy zaatakować, a kiedy wykonać blok czy unik. Błędy bywają surowo karane - często giniemy od trzech lub czterech uderzeń, a czasem wystarczy jedno potężne.
Istotne jest pilnowanie poziomu energii Ki, czyli odpowiednika staminy. Zużywamy ją podczas uskoków i blokowania ataków. Zielony pasek odnawia się w miarę szybko, o ile nie stoimy w dymnych okręgach złych mocy, które mogą tworzyć demony. Walka z potworami jest zazwyczaj bardziej wymagająca niż starcia z ludźmi. Świetnym urozmaiceniem jest także możliwość aktywowania impulsów Ki zaraz po ataku - dzięki nim szybko odzyskujemy energię.
Śmierć to część procesu nauki gry i schematów wrogich ataków, jednak kilka potyczek w Nioh potrafi mocno napsuć krwi - szczególnie podczas walki z drugim bossem trudno wyczuć odległość skuteczności pewnego ataku i przewidzieć liczbę ciosów w jednej serii. Zdarza się też, że gra zmusza nas do starcia w nieco zbyt ciasnym lub ograniczonym obszarze, ale na szczęście nie za często.
W razie kłopotów zawsze możemy zdecydować się na przyzwanie innego gracza do pomocy. System ten wydaje się jednak nieco niewygodny. Jeżeli chcemy trafić do czyjejś gry, musimy wybrać odpowiednią opcję w menu mapy świata i po prostu czekać. Na szczęście przygotowano system wyszukiwania i zapraszania do gry znajomych.
Pojedynki z bossami dostarczają wielu emocji, a zgony nie są zbyt irytujące, gdyż zazwyczaj odblokowujemy kapliczkę, którą od areny ostatecznego starcia dzieli kilkadziesiąt sekund biegu. Takie zmagania są także trochę nierówne - niektóre walki wybaczają więcej błędów niż inne.
Spisali się projektanci lokacji, które może nie są zbyt piękne czy imponujące wizualnie, ale dobrze przemyślane i nieliniowe. Jedna ścieżka prowadzi do celu, ale często możemy z niej zboczyć, by dotrzeć do skarbu, dodatkowych wrogów albo - co bardzo istotne - odblokować skrót do kapliczki, dzięki której wiszące nad nami stale widmo śmierci staje się mniej uciążliwe.
Jest też różnorodnie. Odwiedzamy japońskie wioski, kopalnie, podziemia, opuszczone ruiny, okolice warowni, cmentarze czy też portowe miasteczko, w którym rwiemy sobie włosy z głowy i użalamy się nad własną bezmyślnością, gdy kolejny raz wpadniemy do wody - bohater nie umie pływać.
Świat nie jest połączony. Do kolejnych miejsc wybieramy się z poziomu mapy, na której wskazujemy konkretną misję do wykonania. Wedle uznania, możemy trzymać się wątku głównego, ale twórcy przygotowali też dużo zadań pobocznych, stanowiących dobrą okazję do zdobycia doświadczenia - zawsze przyjemniej „farmić” w dodatkowych misjach. To doskonałe rozwiązanie.
Opcjonalne przygody są zróżnicowane, choć czasem zabierają nas do znanych już miejsc z misji fabularnej. Są też jednak zupełnie nowe lokacje. Czasem celem jest dotarcie do minibossa, czasem odnalezienie przedmiotu, zdarzają się też misje-areny, gdzie musimy po prostu przetrwać atak kolejnych demonów. Wszystko sprowadza się oczywiście do walki - ta zawsze jest w centrum zabawy.
Nie zabrakło systemu lootu. Regularnie zdobywamy nowe pancerze, broń, amulety i inne gadżety. Istnieją sposoby na modyfikowanie arsenału i zwiększanie jego skuteczności, ale są ograniczone. Nie możemy znacznie zwiększyć siły ataku miecza czy włóczni i właściwie nigdy nie mamy skrupułów, by zniszczyć jakikolwiek przedmiot, jeżeli znajdziemy choć odrobinę lepszy.
Mile widzianym dodatkiem jest możliwość „zapisywania” wyglądu ulubionego stroju, by przydzielić go innemu. Dobrze przemyślano także znaczenie wagi wyposażenia. Stan udźwigu symbolizowany jest kolorowymi liczbami i właściwie dopiero, gdy wskaźnik jest czerwony, odczujemy, że postać porusza się wolniej. Szybkie uniki możemy więc wykonywać nie tylko w lekkich szatach.
Nioh to dziesiątki godzin przyjemnej - w specyficzny sposób - rozgrywki dla fanów zabawy w stylu cyklu Souls. Świetny system walki i nieustające wyzwanie sprawiają, że bez przerwy pozostajemy zaangażowani w fantastyczną przygodę.