Nowa technologia Denuvo pomoże złapać leakerów
Znaki wodne dla każdego.
Firma Denuvo - twórcy popularnego oprogramowania DRM - przygotowała technologię, która powinna ułatwić wydawcom zidentyfikowanie leakerów.
Całość otrzymała nazwę TraceMark for Gaming i określana jest jako „pionierskie rozwiązanie znaków wodnych”, które „wykorzystuje podstawową technologię niewidzialnych znaków wodnych, której ufają studia Hollywood, ligi sportowe i płatne kanały TV”.
Teraz pomysł ma trafić także do gier wideo. Koncept nie jest zapewne nowy i bazuje po prostu na „wstrzykiwaniu” elementu indywidualnie identyfikującego użytkownika, w widoczny lub niewidoczny sposób. Każda kopia tytułu otrzymywałaby unikatowe oznaczenie, ułatwiające dotarcie do tego, kto opublikował dany materiał w sieci.
Wydaje się, że już dzisiaj wielu twórców stosuje podobne rozwiązania, wyświetlając - dla przykładu - liczby na ekranie podczas testów beta. Innowacja Denuvo polega zapewne na oferowaniu niewidzialnego podejścia, ale i tak wydaje się, że współcześni leakerzy rzadko ujawniają materiały wideo.
Można zapewne zauważyć, że firma trafia w interesujący czas, ponieważ rosnące znaczenie pracy zdalnej często utrudnia śledzenie, kto i gdzie uruchamia tytuł. Lista potencjalnych użytkowników jest za to spora, by wymienić wewnętrznych testerów, uczestników zamkniętych testów, dziennikarzy czy samych deweloperów.
„Oznaczając kopie recenzenckie i pokazy prasowe widocznymi lub niewidocznymi znakami wodnymi, twórcy gier mogą wprowadzić dodatkową warstwę zabezpieczeń” - zapewnia Denuvo.
„To gwarantuje, że jeśli jakakolwiek treści z gry wyciekną przed upłynięciem ustalonego embargo na recenzje, można ją dokładnie prześledzić do źródła, zachowując w ten sposób integralność oficjalnej wersji gry” - dodano. Nie jest obecnie jasne, jak ta integralność zostanie zachowana, jeśli materiał trafi już do sieci - nawet włącznie z niewidzialnym znakiem wodnym.