NX ostatnią szansą dla Nintendo
Najważniejsza konsola w historii firmy.
NES, N64, Wii - bez wątpienia konsole te zostałyby wymienione błyskawicznie przez graczy zapytanych o najważniejsze urządzenia w historii Nintendo. Faktycznie, były czymś wyjątkowym i oferowały mnóstwo świetnych gier. Jednak żadna nie miała tak wielkiego znaczenia dla przyszłości firmy, jak nadchodzące NX.
Platforma, którą wciąż znamy wyłącznie pod nazwą roboczą, to ostatnia szansa dla Nintendo, by „dogonić” konkurencję. Sytuacja finansowa Big N jest daleka od idealnej - o czym dobitnie przypomniały wyniki finansowe Sony. Okazuje się, że w ubiegłym roku fiskalnym samo PlayStation Network przyniosło większe przychody niż wszystkie usługi i produkty „Ninny”. Smutna rzeczywistość.
Nie można zaprzeczyć, że winne jest Wii U. Konsola sprzedała się w niecałych 13 mln egzemplarzy - nierealne jest nawet, żeby zrównała się z wynikiem GameCube'a, który wcześniej uchodził za najmniej rozchwytywaną platformę Wielkiego N z 21 mln sztuk na koncie.
Samo urządzenie nie było jednak wyjątkowo złe, ale zaniedbano i zlekceważono kwestię dostępnych gier, przede wszystkim w momencie premiery. Zabrakło wielkich hitów na wyłączność, które są szalenie istotnym czynnikiem.
Na pewno nie pomogła też nazwa konsoli. Doświadczonym graczom może się to wydać śmieszne, ale wiele osób niezaznajomionych z branżą myślało, że Nintendo wprowadza do rynek kolejne akcesorium dla Wii.
Wii U nie oferowało też dostatecznie innowacyjnych rozwiązań, które przemówiłyby do masowego odbiorcy. Możliwość wykorzystania ekranu w kontrolerze nie zrobiła na nikim ogromnego wrażenia - to po prostu ciekawe urozmaicenie.
Z NX musi być inaczej i Nintendo zdaje sobie z tego sprawę. Wiemy już, że konsola zadebiutuje w marcu 2017 roku. Firma zaznacza, że chce przygotować odpowiednią bibliotekę tytułów, które ukażą się w okresie premiery nowej platformy, co już nastraja pozytywnie. Trudno sobie wyobrazić, że Japończycy trzeci raz - bo sytuacja miała miejsce też przy debiucie 3DS-a - popełnią wielki błąd i nie zaoferują już na starcie życia sprzętu kilku dużych „system sellerów”.
Na NX w momencie debiutu ukaże się najpewniej nowa odsłona The Legend of Zelda. Już sam ten fakt oznacza lepszy początek niż w przypadku poprzednika. To jednak nie wystarczy. Przyda się jeszcze nowe, wprowadzające intrygujące nowości Super Mario. Doskonały byłby także sequel świetnego Splatoon. Do tego następca wyścigowego F-Zero - i takie cztery exclusive'y stworzyłyby zestaw, dla którego wielu graczy sięgnęłoby po portfel.
Ważne - przede wszystkim dla odbiorcy, który nie posiada innych konsol - jest wsparcie firm zewnętrznych. Najwięksi wydawcy odsunęli się od Wii U bardzo szybko, co tylko przyspieszyło pogorszenie się kondycji konsoli.
Nieoficjalne doniesienia sugerują, że z NX będzie inaczej. Odpowiednia architektura sprzętu ma zachęcić producentów do przenoszenia gier na nowe urządzenie Nintendo. Pozostaje mieć nadzieję, że nie są to tylko plotki.
Gry są najważniejsze, ale istotne jest także podejście do eksperymentalnych rozwiązań. Cały czas nie wiemy czym tak naprawdę jest NX. Wielokrotnie słyszeliśmy już o hybrydzie konsoli stacjonarnej i przenośnej, ale jak miałoby to wyglądać? Czy niecodzienny pomysł okaże się niewypałem, jak ekran GamePada Wii U, czy raczej będzie stanowić o sile przyciągania platformy ze względu na innowacyjność?
Nintendo pozostaje w trójce największych producentów konsol, ale tylko dlatego, że nie ma czwartego konkurenta. Oczywiście brak sukcesu NX nie sprawi, że firma zbankrutuje. Nadal będzie funkcjonować, nadal co jakiś czas dostarczy świetnych gier - tak jak dostarczało w okresie życia Wii U. Nie będzie to jednak idealny scenariusz.
Udany i satysfakcjonujący start nowej konsoli może zdeterminować początek odrodzenia. Nintendo ma szansę stanąć obok Sony i Microsoftu, a nie tylko gdzieś dalej, w tle. NX to ostatnia szansa na taki powrót do chwały. Trzymam kciuki, że taki powrót nastąpi.