Obsesja Lary Croft - graliśmy w Shadow of the Tomb Raider
Filmowy prolog egzotycznej przygody.
Lara dojrzała jako poszukiwaczka przygód i ekstremalnie aktywna archeolog. Nie wątpi już w siebie i wie, że musi osiągnąć cel. Ociera się nawet o granice obsesji - tym razem na punkcie ukrytego miasta Majów. Po spędzeniu godziny z Shadow of the Tomb Raider możemy powiedzieć, że właśnie ta strona bohaterki będzie najciekawszym elementem fabularnym.
Najbardziej ekscytująca w nowej odsłonie wydaje się jednak dżungla. Deweloperzy zapowiadają, że wykorzystamy tam dużo elementów środowiska, by pozbywać się przeciwników. Niczym Batman, Lara ma siać strach w sercach najemników, czyhając na nich w gęstwinie.
- W dżungli wykorzystasz między innymi wodę czy różne rodzaje kamuflaży, a wszystko to pomoże zaskoczyć wrogów. Chcemy dać graczom różne opcje - zdradził nam Arne Oehme, główny projektant lokacji.
- Tym razem mamy zamiar zaoferować jeszcze więcej swobody, jeśli chodzi o podejście do różnych sytuacji związanych z walką - dodał.
Nie da się ukryć, że umiejscowienie dużej części gry w gęstych lasach wydaje się idealne, by faktycznie zaproponować graczom bardziej rozbudowany system skradania, albo alternatywę dla tradycyjnych strzelanin. Dlatego też szkoda, że podczas testowania gry nie mogliśmy sprawdzić tego w praktyce.
Demo pozwalało bowiem rozegrać jeden z wczesnych etapów, który mocno przypominał etap w Syrii z Rise of the Tomb Raider. Ekspozycja fabularna, samouczki i przedstawienie wszystkich możliwych mechanik rozgrywki, a wszystko to w filmowej oprawie i liniowej lokacji. Efektowna rzecz, ale prawdopodobnie - jak wspomniana Syria z poprzedniej części - nie może być wyznacznikiem tego, co czeka nas w kolejnych etapach.
Mimo to, można wyczuć, że podstawy rozgrywki, takie jak poruszanie się czy używanie znanych już narzędzi i broni, nie ulegnie zmianie. Skradanie i chowanie się za osłonami nadal odbywa się automatycznie, co wciąż nieco przeszkadza. Usuwanie wrogów po cichu cały czas jest efektowne i brutalne, a strzelaniny to niezły chaos.
Przygodę rozpoczęliśmy w meksykańskim miasteczku, w którym trwały obchody święta zmarłych. Odpowiednie dekoracje, stroje mieszkańców i świece tworzyły naprawdę świetny klimat - choć w takiej otoczce po prostu powoli poruszaliśmy się jedną ścieżką, podążając za przywódcą znanej już fanom serii Trójcy.
Usuwanie wrogów po cichu cały czas jest efektowne i brutalne, a strzelaniny to niezły chaos.
Nieco później, gdy Lara opuściła już teren zabudowany, musieliśmy pozbyć się paru przeciwników i trafiliśmy do podziemi, by odszukać ukryty, starożytny grobowiec. Ten wygląda wprost niesamowicie, gdy już ujrzymy jego właściwą część w ostatniej komnacie.
- Chcieliśmy w tej części położyć jeszcze większy nacisk na grobowce - podkreślił Oehme. - Są nie tylko większe, ale też bardziej niebezpieczne. Momentami mogą nawet zasiać strach w sercu bohaterki.
Odnośnie strachu - Lara faktycznie będzie odczuwać go częściej niż w poprzednich grach. Twórcy chcą wprowadzić więcej sytuacji z pozoru bez wyjścia, by wprowadzić poczucie wielkiego stresu. Może to być na przykład głaz przygniatający archeolog pod wodą. Musimy oczywiście szybko wciskać jeden przycisk, by się w takiej sytuacji uwolnić.
W grobowcach czekają oczywiście różne zagadki. Już na tym wczesnym etapie czekała na nas jedna, która wymagała sporej uwagi. Gra nie oferuje jasnych wskazówek i nie pokazuje palcem, co zrobić, choć powracają oczywiście charakterystyczne, białe elementy otoczenia, które sugerują, że można coś z nimi zrobić.
Eksploracja została lekko urozmaicona poprzez dodanie możliwości opuszczania się na linie oraz huśtania się na niej. Zwykłe przemieszczanie się po skałach jest więc teraz nieco mniej monotonne - szczególnie w połączeniu z koniecznością natychmiastowej reakcji, gdy Lara źle chwyci się krawędzi.
Po dotarciu do centralnego punktu grobowca bohaterka zabrała pewien tajemniczy artefakt, po czym musiała uciekać. Nie zabrakło starcia z najemnikami - walka nie przebiega jednak inaczej od tego, do czego przyzwyczaiła nas już ta seria. Potyczka z dema była jednak mocno pokazowa - później ma być nieco inaczej, dzięki wspomnianej na początku dżungli.
- Lara wykorzysta też pewne nowe narzędzia, podobnie jak otoczenie. Na pewno nie wprowadzamy zbyt wielu sytuacji, w których gra zmusi cię do konkretnych zachowań - zaznaczył projektant lokacji.
Demo zakończyło się efektownym spływem z falą tsunami. To już tradycyjny dla nowych odsłon serii, efektowny rodzaj fragmentów rozgrywki. Sam koniec podkreślał coraz większe problemy emocjonalne bohaterki - całkiem interesujące. Panna Croft coraz częściej zdaje się zapominać o wszystkim dookoła i wydaje się, że zależy jej już tylko na swoim celu, kolejnym tajemniczym miejscu czy artefakcie.
Tym razem mamy do czynienia z fabułą, w której dużą rolę odegra przepowiednia apokalipsy, więc upór Lary można zrozumieć. Ewidentnie widać jednak jej osobiste ambicje i narastającą obsesję. Ogólna atmosfera jest bardziej mroczna niż do tej pory, co obrazuje nawet ewolucja okładek kolejnych odsłon zresetowanego cyklu.
Oprawa graficzna robi wrażenie, choć nie widać ogromnej ewolucji - może poza twarzami, które są naprawdę wspaniałe. Oblicze Lary ponownie nieco odmieniono, ale w renderowanej na silniku gry scence bohaterka wyglądała imponująco. W jej oczach można było z łatwością dostrzec iskierkę wspomnianej już obsesji.
Wszystko wskazuje na to, że Shadow of the Tomb Raider przemówi do wszystkich fanów poprzednich odsłon, gdyż twórcy chcą uniknąć dużych zmian - co pasuje zresztą do gry, która ma stanowić zwieńczenie trylogii. Mamy wielką nadzieję, że rozgrywka w dżungli zachwyci. Zabawa w Predatora ma potencjał.