Oculus Rift zbiera sporo danych na temat użytkowników
W celach marketingowych.
Pierwsze testy zestawu rzeczywistości wirtualnej Oculus Rift wypadły pozytywnie, ale posiadacze urządzenia szybko doszukali się w umowie licencyjnej pewnych kontrowersyjnych zapisów.
Okazuje się bowiem, że sprzęt gromadzi sporo danych na temat korzystających z niego osób. Zapisy mówią o internetowych ciasteczkach oraz sprawdzaniu, do jakiego dokładnie komputera podłączyliśmy system (z adresem IP włącznie).
Do tego dane na temat włączanych aplikacji i gier - nic przełomowego, jeśli weźmiemy pod uwagę urządzenie produkowane przez firmę należącą do Facebooka.
Nieco większe podejrzenia mogą wywołać dwa kolejne punkty, w których Oculus przyznaje, że może próbować określać dokładną pozycję użytkownika, bazując nie tylko na danych z adresu IP, ale także na sieciach WiFi czy nawet pobliskich wieżach komórkowych.
Co więcej, gromadzone są też dane na temat „fizycznych ruchów i rozmiarów podczas używania zestawu rzeczywistości wirtualnej”.
Po co to wszystko? Chodzi o cele reklamowe. „Informacje zbieramy, by wysłać wiadomości promocyjne i zawartość lub w inny sposób prowadzić działania marketingowe, w czasie korzystania z naszych usług, ale nie tylko” - czytamy w regulaminie.
Rzeczywistość wirtualna otwiera więc nowe pole do popisu nie tylko dla deweloperów, ale i dla reklamodawców. Ogłoszenie wyświetlane na ścianie naszego pokoju, lub śledzące nasz wzrok? Dlaczego nie. Jak zauważa serwis UploadVR, Oculus Rift po podłączeniu do komputera jest zawsze włączony, na wzór Kinect i Xbox One. W przypadku urządzenia Microsoftu spowodowało to nawet produkcję stosownych gadżetów, zakrywających kamerę.