Skip to main content

Od kilku miesięcy gram na Linuxie. „Pingwinek” w końcu jest odpowiedni dla graczy?

Poprawa kompatybilności w ostatnich latach jest naprawdę imponująca.

Systemy z rodziny Linux od dawna uchodziły za wyjątkowo nieprzyjazne graczom i nadające się raczej jedynie do pracy lub przeglądania internetu. Na przestrzeni lat pojawiły się różne narzędzia, umożliwiające uruchamianie na darmowych systemach części aplikacji Windowsowych, jednak ich kompatybilność była przeciętna, a konfiguracja potrafiła sprawić kłopot mniej wprawionym użytkownikom.

Wiele jednak zmieniło się w momencie, gdy Valve, po fiasku projektu Steam Machines, zainwestowało w rozwój Protona - zestawu narzędzi umożliwiających uruchamianie Windowsowych gier na Linuxie w specjalnym środowisku, bez konieczności angażowania deweloperów w tworzenie dedykowanego portu. Najbardziej znanym przykładem zastosowania tej technologii jest oczywiście przenośna „konsola” Steam Deck.

Największą zaletą Protona jest niewątpliwie to, że konfiguracja w większości przypadków odbywa się automatycznie, nie wymagając od użytkownika dodatkowych czynności. Oczywiście nie zawsze jest tak różowo, jednak liczba gier dostępnych dzisiaj do ogrania na Linuxie jest naprawdę imponująca, szczególnie biorąc pod uwagę, że rozwiązanie dostępne jest od zaledwie czterech lat, a „wiatru w żagle” nabrało tak naprawdę dopiero w zeszłym roku, wraz z premierą handhelda Valve.

Obrazek: Według danych fanowskiego serwisu ProtonDB, z tysiąca najpopularniejszych gier na Steamie aż 78 procent działa na Linuxie bez żadnych problemów lub wymaga jedynie drobnych poprawek konfiguracji, 11 proc działa, ale pojawiają się pomniejsze usterki, natomiast tylko 7 proc. nie działa w ogóle, lub pojawiają się błędy uniemożliwiające zabawę

A jak to wygląda w praktyce? Rzeczywiście wiele z ogrywanych przeze mnie w ostatnim czasie tytułów ze Steama działało bez najmniejszych problemów - zabawa w Mafia: Edycja Ostateczna, Black Mesa, czy świetnym BPM: Bullets Per Minute niczym się nie różniła od ogrywania tych tytułów na Windowsie.

Z drugiej jednak strony niektóre produkcje, nawet pomimo zapewnień na wspomnianym wyżej ProtonDB o bezproblemowym działaniu, potrafiły przysporzyć dość niespodziewanych problemów. Przykładowo Metro Last Light Redux z jakiegoś powodu wykrywało „widmowego” gamepada (chociaż żaden nie był podłączony do komputera), przez co ikony na ekranie odnosiły się do przycisków kontrolera, a moja postać nieustannie obracała się w lewo, co uniemożliwiało zabawę.

Obszarem jednak, gdzie Proton - przynajmniej dla mnie - naprawdę błyszczy, są wszelkiego rodzaju starsze produkcje. Co mnie niezwykle zaskoczyło i ucieszyło, za pomocą Protona mogłem uruchamiać wiele klasycznych tytułów, które na systemie Windows 11 całkowicie odmawiały współpracy. Przykładowo jedna z moich ulubionych gier RPG, czyli Dark Messiah of Might and Magic, na systemie Microsoftu zawieszała się przy starcie. Na Linuxie natomiast włączyła się i działała bez najmniejszych problemów.

Mafia: Edycja Ostateczna działa na Linuxie bez najmniejszych problemów

Co jednak najlepsze, do używania Protona i grania w gry na Linuxie nie potrzebujemy nawet Steama! Tutaj z kolei do akcji wkracza tworzone przez społeczność narzędzie Lutris, umożliwiające instalacje gier np. z płyt DVD lub pobranych instalatorów, a następnie skonfigurowanie ich pod działanie w Protonie lub za pomocą kilku innych dostępnych rozwiązań. W ten sposób mogłem wrócić do np. Colin McRae Rally 2005, które na Windowsie „crashowało” się ze względu na niekompatybilność zabezpieczenia SecuROM z systemami nowszymi od Windows XP.

Program posiada także wiele innych funkcji, jak narzędzie WineTricks, umożliwiające stosunkowo łatwe rozwiązywanie najczęściej pojawiających się problemów z kompatybilnością poprzez dodawanie lub usuwanie ze środowiska uruchomieniowego konkretnych komponentów, lub wymuszenie danych parametrów emulowanego sprzętu. Inną bardzo przydatną funkcją jest możliwość integracji z launcherami GOG Galaxy, Epic Games Store i Ubisoft Connect i uruchamianie posiadanych tam gier podobnie łatwo, co produkcje na Steamie.

Jednak używając Lutrisa musimy mieć na uwadze, że nawet pomimo różnych prób rozwiązywania problemów, niektóre gry nie będą działały w pełni zadowalająco, albo nie uruchomią się wcale. Ja natrafiłem do tej pory na takie przypadki w kupionym na EGS Alan Wake Remastered (zawiesza się przy uruchomieniu) oraz zainstalowanym z płyty Vietcong Złota Edycja (płynność znacznie spada, gdy na ekranie pojawiają się efekty cząsteczkowe jak ogień lub dym).

Klasyczny „Colin”, poza brakiem dźwięku w intrze, również działa fantastycznie (oryginalny format 4:3 obrazu ustawiłem intencjonalnie, choć jest opcja przełączenia na rozdzielczość szerokoekranową)

W większości przypadków jednak jestem bardzo zadowolony, a przede wszystkim pod ogromnym wrażeniem, jak bardzo w ostatnich latach rozwinęła się kwestia grania na systemach z rodziny Linux. Gdy ostatni raz próbowałem używać darmowego systemu do codziennego korzystania z komputera, to najbardziej zaawansowaną grą, jaką byłem w stanie uruchomić, było już wówczas mocno leciwe America’s Army 2, które akurat posiadało natywny port na „pingwinka”.

Obecnie sytuacja wygląda o wiele lepiej, jednak wciąż nie jest idealnie, a testowanie różnych gier pod kątem kompatybilności niestety przypomina nieco loterię. Sądzę, że minie jeszcze co najmniej kilka lat, zanim choćby połowa tytułów na rynku będzie „po prostu” działać na Linuxie, tak jak działa na Windowsie, ale pełnej kompatybilności zapewne nie osiągniemy nigdy. Niemniej sprawy idą w naprawdę dobrym kierunku i cieszy mnie, jak szybko rozwija się „scena” Linuxowego gamingu.

Czy obecnie polecałbym graczowi lub nawet przeciętnemu użytkownikowi komputera zmianę systemu? Niekoniecznie, biorąc pod uwagę, że sam wciąż mam zainstalowanego na drugim dysku Windowsa 11, chociażby do uruchamiania gier sieciowych, ponieważ nie wszystkie systemy zabezpieczeń przeciwko oszustom współpracują z Linuxem.

Dzięki Lutrisowi mamy łatwy dostęp do całej naszej biblioteki gier z poziomu jednego programu

Przesiadka na znacznie odmienny od Windowsa OS to oczywiście także nauka obsługi komputera niemalże od nowa oraz zmiana wielu przyzwyczajeń związanych z różnymi czynnościami na swojej maszynie. Niemniej gorąco zachęcam zainteresowanych do wypróbowania Linuxa na osobnym dysku (w przypadku instalacji na jednej pamięci Windows ma tendencję do „ukrywania” drugiego systemu) lub za pomocą „maszyny wirtualnej”, takiej jak VirtualBox czy VMware Player.

Zobacz także