Outlast - Recenzja
Strach się bać.
Jest dobrze. Nie opuściłem przedwcześnie tego świata, choć muszę przyznać, że było blisko. Outlast naprawdę straszy. To świetny horror.
W grze wcielamy się w dziennikarza - Milesa Upshura. Otrzymał on anonimowe informacje o podejrzanych wydarzeniach w odizolowanym od świata zakładzie dla psychicznie chorych. Wyrusza więc na miejsce, by zbadać sprawę, ale wizyta szybko zmienia się w koszmar. Celem bohatera nie jest już zdobycie szokujących materiałów do reportażu, ale walka o przeżycie.
Historia nie wykracza poza tematykę często obecną w horrorach. Poznajemy, krok po kroku i systematycznie, opowieść o nieudanych eksperymentach medycznych, obłędzie i fanatyzmie. Główny wątek ciekawi od początku, chcemy po prostu poznać odpowiedzi na pewne pytania i dowiedzieć się, dlaczego ośrodek zmienił się w piekło na ziemi. Fabuła nie jest szczególnie wyjątkowa i oryginalna, ale zadowalająca i zrealizowana porządnie.
Zresztą, historia nie jest istotą tej produkcji. To nie Silent Hill; nie chodzi tu o przedstawienie skomplikowanych portretów psychologicznych i zawiłych losów bohaterów. Sedno Outlast stanowi atmosfera zaszczucia i grozy, którą twórcom udało się bardzo dobrze zaprojektować. Ogromną rolę odgrywa w tym przypadku świetna oprawa dźwiękowa. Muzyka i wszelkie odgłosy są dopasowane do okoliczności, budują odpowiedni nastrój. Elementy te idealnie podkreślają i uwydatniają uczucie niepokoju i obawy przed czymś, czego w większości przypadków nawet nie zobaczymy. Tutaj można przestraszyć się nawet własnego oddechu lub cienia.
Mechanika rozgrywki nie psuje tej atmosfery. Nie rozprasza, nie jest niepotrzebnie rozbudowana. Wszystko sprowadza się do kilku czynności - poruszania się, otwierania drzwi i okazjonalnej interakcji z przedmiotami. Poza tym, cały czas korzystamy także z kamery, wszystkie wydarzenia oglądamy właściwie przez jej obiektyw. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że urządzenie zostało wzbogacone funkcją noktowizji. To pomysłowe rozwiązanie sprawia, że mamy dostęp do bezpiecznego sposobu na walkę z ciemnością. Nie jest jednak idealnie zaimplementowane. Zbyt często znajdujemy kolejne baterie, przez co nie warto szczególnie przejmować się oszczędzaniem energii.
Szczęśliwie, twórcy zaufali graczom i uwierzyli, że potrafią radzić sobie sami, bez prowadzenia za rękę. Właściwie nigdy nie jesteśmy pewni dokąd idziemy, często mamy do czynienia z kilkoma wyjściami i korytarzami. Lokacje nie są co prawda bardzo rozległe, ale czasem można zabłądzić. Pozwala to lepiej wczuć się w położenie zagubionego bohatera.
Momentami trudno jednak pozbyć się wrażenia, że pewne elementy mogły zostać zrealizowane odrobinę lepiej lub w inny sposób. Najbardziej odczuwalny jest brak jakiegokolwiek sposobu odwracania uwagi polujących na nas przeciwników. W produkcji, w której nie walczymy, a wyłącznie unikamy wrogów, element taki wydaje się być czymś niezbędnym. Wielokrotnie przyłapywałem się na chęci chwycenia za leżący na podłodze kamień, ale nie było mi dane tego pomysłu wdrożyć w życie.
Inny problem dotyczy pacjentów szpitala, z którymi mamy do czynienia. Powinni być postaciami nieco bardziej tajemniczymi. Niektóre decyzje twórców sprawiają, że po jakimś czasie niemal przyzwyczajamy się do okropnych osobników spotykanych co jakiś czas.
Outlast nie jest grą oryginalną, zarówno w zakresie rozgrywki, jak też fabuły. Okazuje się jednak wyjątkowo satysfakcjonującym doświadczeniem, zbudowanym na bazie motywu nawiedzonego domu. Twórcom udało się sprawić, że samo przemierzanie korytarzy potrafi wzbudzać ogromne emocje i przyspieszyć bicie serca, a to wyznacznik udanego horroru.