Skip to main content

Overwatch - nowa marka od Blizzarda to strzał w dziesiątkę

Wrażenia z wczesnej wersji.

Zmierzając na Gamescom nie byłem pewien, czy uda mi się zagrać w Overwatch. Na szczęście, obyło się bez problemów i spędziłem ze strzelanką kilkadziesiąt minut. Bez wahania można stwierdzić, że Blizzard wie co robi. Trudno było oderwać się od monitora.

Założenia są proste - esencja gry to sieciowe starcia dwóch sześcioosobowych drużyn. Cele zależne są od trybu, w demie dostępny był odpowiednik Ładunku z Team Fortress 2 (eskortowanie pojazdu do mety) oraz tradycyjna zabawa z przejmowaniem punktów kontrolnych, których przeciwnik musi bronić.

Przetestowałem w sumie czwórkę bohaterów i ostatecznie przekonałem się, że - podobnie jak w grach MOBA - rozgrywka może wyglądać zupełnie inaczej w zależności od wybranej postaci. To bez wątpienia wielki plus Overwatch.

Każdy heros posiada jedną broń, zupełnie inną niż pozostali. Ponadto, wszyscy dysponują też w sumie trzema umiejętnościami, także bardzo zróżnicowanymi. Mogą to być tarcze, skoki z dopalaczem, potężne pociski, teleport, przyspieszenie, szarża i wiele innych.

Żołnierz 76 wydawał się nieco zbyt mocny - twórcy powinni nieco zredukować jego obrażenia z długiego dystansu

Obecność specjalnych talentów sprawia, że nie wystarczy tu celne oko i refleks. Należy odpowiednio planować korzystanie ze zdolności, a niektóre z nich mogą zupełnie zmienić przebieg starcia. Zaimplementowanie tego typu ataków w sieciowej strzelance to świetny pomysł.

Hanzo to jeden z bardziej specyficznych najemników, dlatego wybrałem go w pierwszej rundzie. Jest łucznikiem, należy więc brać pod uwagę fakt, że strzała opada w trakcie lotu. Wojownik ten może też wspinać się po ścianach, jako jedyny w grze. Można to wykorzystywać, by uciec z opresji lub zaskoczyć wroga.

Zobacz: Overwatch - Poradnik, Solucja

Japoński zabójca potrafi także wystrzelić strzałę z sonarem wykrywającym pozycję wroga oraz taką, która rozpada się na kawałki odbijające się od elementów otoczenia i raniące oponentów. Przywołuje również ducha smoka zadającego poważne obrażenia. Podczas meczu byłem zbyt skupiony na poprawnym celowaniu i czasem zapominałem o zdolnościach postaci. Hanzo udowadnia, że Overwatch zaoferuje bohaterów, którymi będzie grało się nie tylko inaczej, ale i nieco trudniej.

Bardziej tradycyjna okazała się Fara - wyposażona w plecak odrzutowy i wyrzutnię rakiet. Posłanie pocisku prosto w przeciwnika sprawiało sporo satysfakcji, ale dobrą taktyką okazało się także strzelanie pod nogi rywali. Dzięki zamontowanej w nadgarstku wyrzutni granatów, bohaterka może użyć ładunku odrzucającego wrogów i - co ważne - niszczącego różne tarcze ochronne.

Zobacz na YouTube

W kolejnym meczu postanowiłem wcielić się w jednego z tanków, czyli w różowowłosą Zarię. Trzeba było przyjąć na swoje barki większość obrażeń i iść w pierwszej linii, ale rosyjska najemniczka to twarda dziewczyna. Alternatywny strzał jej wielkiego karabinu laserowego posyła w kierunku celu wybuchające bomby, a zdolności pozwalają aktywować osłonę na sobie oraz na towarzyszach. Przyjemnie mieć świadomość, że pomaga się kompanom.

Wreszcie, skoro już zacząłem o pomaganiu, wybrałem także Łaskę (ang. Mercy). To już postać stricte lecząca. Posiada co prawda pistolet, ale nie zadaje on mocnych obrażeń. Skrzydlata postać może regenerować zdrowie towarzyszy lub - w drugim trybie - wzmacniać ich siłę ataku. Jest też w stanie przywrócić do życia poległych dzięki zdolności wskrzeszenia. Łaska będzie świetnym wyborem dla miłośników wspierania swojej drużyny.

Szczególnie ostatnia sesja była najlepszym przykładem tego, jak istotna jest współpraca i dobry medyk. Odpowiednie pozycjonowanie, wybieranie celów leczenia w dobrym momencie, strategiczne odwroty - nawet bez komunikacji głosowej szło nam nieźle. Wystarczy reagować na zachowania sojuszników i mieć oczy szeroko otwarte.

Sterowanie i celowanie, używanie zdolności, poruszanie się - wszystko jest zrealizowane doskonale, w każdym aspekcie czuć jakość typową dla gier Blizzarda. Już na obecnym etapie gra wydaje się porządnie doszlifowana, projektanci skupiają się teraz głównie na balansowaniu postaci.

Lucjo to specyficzny medyk. Wspiera towarzyszy... muzyką.

Warto też zaznaczyć, że twórcy nie wprowadzili systemu sprintu. Bohaterowie poruszają się w niezmiennym tempie, niektórzy są wolniejsi (na przykład wielki rycerz Reinhardt), a inni szybsi (jak prędka Smuga). Takie rozwiązanie nie przeszkadza, wydaje się bardzo naturalne. Fani Team Fortress 2 poczują się jak w domu.

Niecierpliwie wyczekuję jesiennych testów beta. Chociaż Overwatch nie jest produkcją rewolucyjną, a raczej połączeniem znanych pomysłów, to okazuje się szalenie wciągającą strzelanką. Co najważniejsze, oferuje mnóstwo różnorodności dzięki galerii barwnych herosów - na chwilę obecną znamy szesnastu, a w pełnej wersji z pewnością pojawi się ich więcej.

Zobacz także