PES 2014 - Recenzja
I po rewolucji.
PES 2014 to solidna pozycja dla miłośników wirtualnej piłki nożnej. Ładna, znakomita w rozgrywce, lecz rozczarowująco niedopracowana.
Szybka wymiana podań w środku pola, dalekie wysunięcie piłki do napastnika, sprint i strzał z 15 metrów. Efektowna parada bramkarza, który wypiąstkował futbolówkę na rzut rożny. Takich sytuacji jak ta nie brakuje w najnowszej odsłonie serii Pro Evolution Soccer. Gra porywa płynnością w konstruowaniu akcji. Rozgrywka jest zacięta i emocjonująca.
Nie jest łatwo osiągnąć wysoki poziom umiejętności na wirtualnych stadionach stworzonych przez Konami. Gra wyraźnie nagradza cierpliwych graczy, mozolnie przechodzących treningi i dążących do doskonałości. Uczących się nowych zagrań i konstruowania ataków w oparciu o liczne podania. Osoby preferujące styl barcelońskiej tiki-taki poczują się jak w domu.
Niemniej, PES i po przejściu na bardziej wyspiarski styl gry jest pasjonujący. Rajdy skrzydłami, długie - posyłane z zegarmistrzowską precyzją - dośrodkowania i efektowne wykończenia akcji w polu karnym. Czy to głową, czy robiąc przewrotkę, najlepsi napastnicy potrafią zachwycać spektakularnym, piekielnie skutecznym strzałem. Jednak, nie jest to na szczęście prosty patent, który każdorazowo kończy się golem.
Zastanawiające jest zachowanie bramkarzy. Podczas starć jeden na jeden są zaskakująco skuteczni. Golkiper drużyny przeciwnej podczas spotkania, raz za razem wybija piłkę po strzałach, które powinny zakończyć się golem. Nieprawdopodobne.
Zdarza się, że po wznowieniu gry, bramkarz zamiast wykopać piłkę w pole, wyrzuca ją do najbliższego obrońcy. Zupełnie przy tym nie patrząc czy pomiędzy nimi stoi zawodnik drużyny przeciwnej. Dzięki temu łatwo zyskujemy dogodne sytuacje do oddania strzału. Często szwankuje współpraca na linii bramkarz - obrońcy. Nie brakuje momentów, gdy jedni i drudzy przepuszczają sobie piłkę nie reagując, w efekcie dopuszczając do futbolówki napastnika przeciwnika.
Bywa, że podanie kierowane do skrzydłowego ląduje pod nogami zupełnie innego, z reguły gorzej ustawionego zawodnika, co często skutecznie stopuje możliwość wyprowadzenia szybkiej akcji jedną czy drugą flanką. Winne temu jest automatyczne wspomaganie podań, które nie zawsze działa należycie. Warto wejść w opcje gry i pobawić się ustawieniami, zmniejszając poziom asysty sztucznej inteligencji.
Wspomniany brak celności napastników, można poprawić zmieniając wspomaganie celowania strzałów z domyślnego „Basic" na „Advanced". Różnica jest kolosalna. Przy zastosowaniu tego rozwiązania - w momencie wciśnięcia klawisza odpowiedzialnego za strzał, na bramce pojawia się celownik, ułatwiający przymierzenie. Łaciata już nie ląduje każdorazowo w rękach bramkarza, a rozgrywka zyskuje na widowiskowości, głównie dzięki skuteczniejszym strzałom z dystansu.
Powyższe niedoróbki irytują i odbierają pełnię radości czerpanej z meczów. Szczęście w nieszczęściu, że Konami jest ich świadome i zapowiada regularne eliminowanie błędów i braków w nadchodzących aktualizacjach. Czas pokaże.
Nowy silnik graficzny PES-a - FOX Engine, napędzający również nadchodzące Metal Gear Solid 5 - spisuje się znakomicie, odpowiadając za spektakularne areny piłkarskich zmagań. Świetna gra światła, widoczny na zbliżeniach pot na skórze zawodników czy powiewające na wietrze koszulki - w połączeniu ze znakomitą animacją ruchu piłkarzy robią niesamowite wrażenie. Jednak gdy kamera schodzi niżej i przejeżdża przed twarzami zawodników szybko zorientujemy się, że coś jest nie tak.
Balotelli i Messi odwzorowani są znakomicie, wyglądają niemalże jak żywi. Tak dobrze prezentujących się futbolistów jest niewielu w tegorocznym PES-ie. I tak przeważająca większość biegających po murawie piłkarzy wygląda jak bezimienne, plastikowe lalki. Ich twarze pozbawione są jakichkolwiek detali. Są zupełnie bez wyrazu. Najlepszym przykładem jest polska reprezentacja, w której żaden zawodnik nie jest podobny do żywego odpowiednika. Wyglądają równie efektownie jak ich gra na rzeczywistych murawach.
Twórcy otwarcie przyznają, że nie zdążyli z wykonaniem wszystkich unikatowych modeli twarzy. W pocie czoła opracowują nowe skórki, by udostępnić je w aktualizacjach. Znów musimy czekać na to, co powinno być dostępne w dniu zakupu gry.
Sednem PES-a są emocjonujące rozgrywki. Możemy rozegrać klubowy mecz towarzyski, jak i poprowadzić drużynę narodową. Jednak to, co daje najwięcej frajdy, to od lat niezmiennie wciągający tryb Master League oraz licencjonowane Liga Mistrzów oraz Liga Europejska. Nie zabraknie też rozgrywek z innych kontynentów, jak Copa Libertadores oraz AFC Champions League. Wart uwagi jest również tryb Become a Legend, w którym pokierujemy karierą pojedynczego zawodnika, w tym bramkarza.
Rozczarowują opcje sieciowe. Poza pojedynczymi rankingowymi meczami oraz Master League Online, gra niewiele ma do zaoferowania. Szczególnie że rozgrywki sieciowe w PES-ie trapią liczne problemy techniczne. Zrywanie połączeń, opóźnienia i ciągłe przerwy w dostępności, podczas których Konami pracuje nad wydajnością sieci, to przykra norma.
Niestety, znów nie ma licencjonowanych wielu czołowych zespołów i lig. Brakuje choćby ligi niemieckiej, aczkolwiek możemy zagrać Bayernem Monachium. Dla fanów polskiego futbolu, udostępniono Legię Warszawa. Jest to jedyna rodzima drużyna, którą pokierujemy w PES 2014. Prezentowane składy ekip również pozostawiają wiele do życzenia. Özil wciąż gra w Realu.
Co warte odnotowania, w grze tradycyjnie udostępniono rozbudowany edytor, dzięki któremu możemy pozmieniać nazwy zespołów na ich rzeczywiste odpowiedniki.
Udźwiękowienie najnowszego PES-a nie jest najlepsze. Przygrywająca w menu muzyka jest po prostu kiepska. Mój negatywny faworyt to „Guajira Guantanamera". Niewątpliwym plusem jest fakt, że utwory możemy dowolnie włączać i wyłączać w opcjach. Choć trzeba przyznać, że to wybór między przeciętnym utworem a jeszcze gorszym, kompletnie nie pasującym do gry. Na szczęście otrzymaliśmy możliwość wgrywania playlist z własną muzyką. Uff.
Co gorsza, oprawa dźwiękowa zawodzi również podczas meczu. Zachowanie kibiców na trybunach jest jednostajne, nie sposób poczuć klimatu wielkiego widowiska sportowego, nawet takiej rangi jak Liga Mistrzów. Irytuje również odgłos odbijanej futbolówki, która brzmi niczym klapnięcie kapciem o podłogę. Koszmar.
O angielskim komentarzu meczowym autorstwa Jona Championa także trudno napisać cokolwiek pozytywnego. Równie dobrze mogłoby go wcale nie być. Jest przeraźliwie nudny i nie nadąża za tempem rozgrywki. Komentator milknie, gdy konstruujemy akcję, wbiegamy na pole karne, i orientuje się w zaistniałej sytuacji dopiero po oddanym strzale.
Przyjemność czerpaną z zabawy psuje nienajlepsza prezentacja spotkań. Na przykład, jeden z rozgrywanych u siebie meczów wygrałem wysoko, bo 4:0. Było to pierwsze spotkanie w półfinale Ligi Mistrzów, w drugim natomiast poległem 0:1. Po zakończeniu spotkania, moi zawodnicy schodzili z boiska zrozpaczeni, gdy piłkarze przeciwni i oraz ich fani skakali z radości. Kompletnie bez sensu. W innej sytuacji sędzia biegał po boisku ubrany w identyczny strój jak sterowani przeze mnie piłkarze, przez co wielokrotnie podawałem do niego piłkę. Zabawne.
Nie da się ukryć, że tegoroczny PES nie przedstawia piłki nożnej na poziomie telewizyjnego widowiska. Brak w nim interesujących, zróżnicowanych przedmeczowych animacji i smaczków, których nie brakuje u konkurencji. Produkcja Konami to tytuł właściwie skierowany do osób znudzonych serią FIFA i szukających nowego doświadczenia. Z takim podejściem rozgrywane mecze nabierają ciekawego blasku, a zabawa staje się bardzo przyjemna.