PES 2018 zwalnia tempo
Pierwsze wrażenia z tegorocznej odsłony serii.
Usain Bolt jako dodatek do zamówień przedpremierowych PES 2018 to dziwne i chyba nieco mylące posunięcie ze strony Konami. Seria Pro Evolution Soccer zbudowała swoją reputację nie na dodatkach tego typu, lecz na poważnym traktowaniu futbolu, więc najszybszy człowiek na świecie jakoś tu nie pasuje, zwłaszcza w obliczu kluczowych zmian w ogólnym tempie rozgrywki.
Okazuje się, że tegoroczna odsłona serii to przede wszystkim zauważalne spowolnienie akcji na murawie. Jak zapewniał producent Kei Masuda podczas niedawnego pokazu na stadionie Anfield, takie podejście ma „zwiększyć liczbę strategicznych opcji przy posiadaniu piłki”. Co więcej, zmiany wprowadzono podobno w oparciu o opinie graczy nie po wydaniu PES 2017, lecz ogólnie - trzech ostatnich odsłon cyklu.
Konami wydaje się potwierdzać w ten sposób, że rozumie, iż jedna z ostatnich aktywnych licencji w katalogu japońskiej korporacji nie może stać w miejscu. Wydawca chce odpowiedzieć na zastrzeżenia tych najbardziej zaangażowanych fanów, ale jednocześnie otworzyć się na całkiem nowych graczy. Stąd obecność Bolta. Napis „jest trochę wolniej” jakoś mniej pasuje na okładkę.
Równie prawdziwy byłby także slogan „jest trochę trudniej”. W naszym pierwszym starciu przeciwko sztucznej inteligencji rywalizujemy z Liverpoolem, prowadząc Borussię Dortmund. Przegrywamy 2-1. Jeden z tych goli był wynikiem fatalnego błędu bramkarza, który źle obliczył tor lotu piłki po dośrodkowaniu. Przejście przez zasieki obronne gości jest jednak trudniejsze niż się spodziewaliśmy, a golkiper Liverpoolu spisuje się już fantastycznie, świetnie przewidując i odcinając na przykład prostopadłą piłkę do Ousmane Dembélé.
Takie momenty zautomatyzowanej błyskotliwości dyktowane są statystyką sytuacyjnej „świadomości”, obliczanej osobno dla każdego piłkarza. Konami zdaje sobie sprawę, że część fanów chce absolutnej kontroli nad każdym aspektem meczu, lecz równie ważne jest pozwolenie, by wirtualni zawodnicy zachowywali się podobnie do ich odpowiedników z prawdziwego świata. Do głowy przychodzi jedna z sytuacji w naszym innym meczu. Marco Reus mija kryjącego go obrońcę i posyła prostopadłą piłkę do boku. Pierre-Emerick Aubameyang ścina do środka i umieszcza futbolówkę przy dłuższym słupku. Brzmi raczej standardowo, lecz dopiero na powtórce zauważamy, że napastnik z Dortmundu przed wyjściem na wolne pole odskoczył na metr do tyłu, by uniknąć pozycji spalonej zanim wciśniemy trójkąt jako Reus.
Staraliśmy się wytłumaczyć Masudzie całą tę sytuację. Pomógł dopiero tłumacz, który objaśnił naszą bogatą gestykulację. Producent z Japonii uśmiechnął się szeroko i przyznał, że indywidualne umiejętności zawodników będą miały teraz większe znaczenie, a taki Pierre-Emerick Aubameyang dysponuje na przykład wysoką „świadomością” podczas prowadzenia akcji ofensywnych.
W pierwszym meczu z ludzkim przeciwnikiem obaj szybko przekonujemy się, że nie można już wcisnąć iksa i oczekiwać, że piłka dotrze do celu. Również strzelanie wymaga znacznie lepszego wyczucia czasu, co przełożyło się na bardzo spektakularny kiks, po którym piłka wylądowała za linią boczną, bardzo daleko od bramki. Idąc dalej, przed główkowaniem należy zawalczyć o pozycję i wyskoczyć w odpowiednim momencie - proste wciśnięcie przycisku i liczenie na szczęście to już przeszłość. Jeśli w ubiegłorocznej odsłonie serii po strzałach głową padało nieco za dużo goli, to teraz całość jest lepiej zbalansowana. Co potęguje oczywiście satysfakcję, jeśli już uda się zdobyć taką bramkę.
Jest też większy nacisk na kontaktowość starć o piłkę. Najlepiej widać to, gdy piłkarze oczekujący na podanie starają się zablokować stojącego za nimi obrońcę. Antoine Griezmann może i odstaje rozmiarem od stoperów, ale nadal potrafi skutecznie chronić futbolówkę. Jeśli jednak dostaje szybką piłkę na wolne pole, nawet zawodnik jego klasy może mieć problemy z jej opanowaniem. Piłka nie klei się już do butów, co daje także większą kontrolę przy przyjmowaniu. Szybki piłkarz może nie trzymać futbolówki blisko, zostawiając więcej miejsca na przyśpieszenie i dalszy sprint. Choć ogólne tempo jest wolniejsze, to najszybszych skrzydłowych i napastników nie dogonimy już tak łatwo, jak w ubiegłym roku.
Konami zdaje sobie sprawę, że ma oddaną grupę odbiorców, którzy co roku wybierają nie Fifę, lecz właśnie PES. Wydawca wie również, że takie osoby mogą przyciągnąć znajomych - jeśli tylko dać szansę na sprawdzenie nieco innej rozgrywki. Stąd tegoroczna odsłona wprowadza kooperacyjne tryby „2 na 2” oraz „3 na 3”. Współpracujemy na boisku, nasz wkład w mecz jest na końcu oceniany, a trenerzy z Borussi prezentuję kryteria i oferują wskazówki. Tryby kooperacji zainspirowały pewną świetną zmianę. Jeśli bronimy, szary wskaźnik wskazuje piłkarza, na którego przełączymy się w następnej kolejności - wiemy też, kto pójdzie z nami do pressingu, jeśli przytrzymamy kwadrat.
W okresie od 20 do 31 lipca odbędą się testy wersji beta, prezentujące właśnie tryby kooperacji. Twórcy zapewniają, że chcą w ten sposób pokazać także przywiązanie do rozgrywek sieciowych. To zapewne lepszy chwyt marketingowy niż możliwość zagrania jako Usain Bolt.