Phil Spencer wyjaśnia Komisji Handlu, czym jest przejęcie firmy. Kabaret trwa
Drugi dzień przesłuchań jest jeszcze zabawniejszy.
Już pierwszy dzień obrony Microsoftu przed zarzutami Federalnej Komisji Handlu udowodnił, że oskarżyciele nie przygotowali się należycie do procesu i mają niewielkie lub błędne pojęcie tak o samej fuzji korporacji, jak i o branży gier. Przesłuchanie szefa działu Xbox jeszcze bardziej poszło nie po myśli FTC.
Przypominamy, że amerykańska Federalna Komisja Handlu żąda zablokowania wartej 68,7 miliarda dolarów transakcji przejęcia Activision Blizzard przez Microsoft w obawie przed jej negatywnym wpływem na konkurencję na rynku gier. Sprawa trafiła na wokandę, gdzie prawnicy FTC popisują się niewiedzą i ignorancją, co jest dość szokujące, zważywszy na to, od jak dawna zajmują się sprawą.
Prawnicy FTC nie rozumieją nawet tak podstawowych rzeczy, jak proces przejęcia jednej korporacji przez drugą. Jest to o tyle kuriozalne, że przecież właśnie temu się sprzeciwiają i jest to główne zagadnienie ich pracy. Prawnik FTC zapytał: „A więc teraz zapłacicie z góry 70 miliardów dolarów za Activision, prawda?”. Przesłuchiwany Phil Spencer, szef działu Xbox, musiał wytłumaczyć oskarżycielowi (przypominamy - to Komisja Handlu), jak wygląda cały proces.
- Nie, kiedy przejmujesz firmę, proces nie ma formy płatności. To trochę jak kupno domu. Kupujesz nieruchomość, która ma określoną wartość, więc proces przypomina zainwestowanie gotówki w nieruchomość o nazwie Activision w wierze, że utrzyma ona swoją wartość po przejściu w twoje posiadanie. Określanie tych 70 miliardów dolarów jako pieniędzy wydanych jest niejako błędne. Z finansowego punktu widzenia to bardziej przesunięcie 70 miliardów dolarów do kapitału Activision, który dla nas warty jest więcej, niż 70 miliardów dolarów. Nie wydajemy tych pieniędzy.
Zapytano też, dlaczego Starfield jest tytułem na wyłączność Microsoftu. Spencer odparł, że Sony zawarło z Bethesdą umowy o wyłączność Deathloop oraz Ghostwire: Tokyo i podobny los mógł spotkać Starfield. Microsoft nie mógł pozwolić na to, by konkurencja odcinała posiadaczy Xboksów od takiej liczby gier, więc postanowiono kupić całą firmę. Spencer wspominał też, że Sony regularnie płaci twórcom, by ich gry pomijały konsole Xbox, czego ostatnim przykładem jest Final Fantasy 16.
Ale to nie wszystko. Wcześniej szef działu Xbox musiał dosłownie wykłócać się z prawnikiem FTC o to, czy Nintendo Switch w ogóle jest konsolą, którą powinno wliczać się w rynek, na którym operuje Microsoft. Oskarżyciel jako argumenty przytoczył to, że Switch ma baterię i nie musi być podłączony do gniazdka prądu jak PS5 i Xbox Series X/S. Zdaniem prawnika Switch oferuje też za mało teraflopów i zbyt niską liczbę klatek na sekundę, by uznać go za konsolę 9. generacji.
Co więcej, prawnicy FTC przynieśli na salę sądową rekwizyty mające pokazać, że Switch nie jest konkurencją Xbox Series X/S, ponieważ wygląda zupełnie inaczej. Phil Spencer z łatwością odpierał te argumenty. Sędzina w pewnym momencie przerwała prawnikowi FTC, ponieważ - najwyraźniej - miała dość nic niewnoszących i niecelnych pytań o podstawowe zagadnienia.