Skip to main content

Pierwsze wrażenia z pokazu gogli HoloLens

Hologramy stają się rzeczywistością.

Wszystko wskazuje na to, że hologramy stają się powoli rzeczywistością i służą już nie tylko do wskrzeszania martwych raperów na festiwalach muzycznych, a wszystko to za sprawą gogli HoloLens od Microsoftu.

Do działania nadal wymagane jest jednak założenie na głowę specjalnego wyświetlacza, więc na „prawdziwe” hologramy w przestrzeni publicznej przyjdzie nam jeszcze poczekać.

HoloLens

Ale od początku: jak działa urządzenia Microsoftu? Po założeniu gogli, w centrum naszego wzroku pojawia się kursor. Polecenia wydajamy za pomocą prostych komend głosowych, a klikanie realizowane jest za pomocą przesunięcia palcem wskazującym w górę i w dół w powietrzu przed twarzą, co zapewne wywoła spojrzenia postronnych osób.

Pierwsza przygotowana przez producenta prezentacja polegała na skontaktowaniu się z Terrym przez Skype, by kolega pomógł nam w zamontowaniu włącznika światła na ścianie. Okno Skype nie zajmuje całego „ekranu”, a jest jedynie małym polem. Całość sprawia wrażenie trzymania przed twarzą 15-calowego laptopa. Skinięcie głową w odpowiednią stroną pozwala zaznaczyć Terry'ego w kontaktach, a „kliknięcie” w powietrzu aktywuje połączenie i kolega pojawia się przed oczami.

Teraz robi się ciekawie. Terry widzi bowiem wszystko to, co widzą nasze oczy. Co więcej, może rysować obrazy w naszej „rzeczywistości”. Każe zerknąć na leżące przed nami narzędzia, a następnie zielonym kółkiem oznacza to, które mamy podnieść. Jest jak duch, którego zadaniem nie jest straszenie, lecz pomaganie w codziennych czynnościach. Okno z rozmową można „przypiąć” w dowolnym miejscu, by nie zajmowało widoku.

Brzmi stosunkowo prosto, ale potencjalne zastosowania są dużo szersze. Co w przypadku, gdy musimy rozbroić bombę? Lub wylądować odrzutowcem? Pomóc w naprawie komputera? Cóż, te dwa pierwsze scenariusze nie są może zbyt prawdopodobne, ale nigdy nic nie wiadomo.

No, prawie

HoloLens przyda się także w naukowych zastosowaniach. Microsoft przygotował demo we współpracy z NASA. Amerykańska agencja kosmiczna zbudowała wirtualną, szokująco wiarygodną powierzchnię Marsa w oparciu o zdjęcia z łazika Curiosity. Podobnie jak w GTA, na Czerwonej Planecie możemy umieścić znacznik w postaci złotej flagi - trzeba nawet zgiąć kolana i pochylić się nad kamieniem, by postawić chorągiewkę.

Jeszcze ciekawiej jest kawałek dalej, gdy na drodze spotykamy złotego kosmitę, reprezentującego awatar jednego z naukowców. Następnie można wspólnie porozmawiać na temat najlepszego miejsca do pobrania próbek przez Curiosity.

Nie ma też problemów z obsługą komputera w goglach, ponieważ HoloLens automatycznie robi miejsce na ekran. Co więcej, przedstawiciel Microsoftu zachęcał do przesunięcia kursora poza monitor. Nagle okazało się, że kursor myszy wyświetlany jest także w rzeczywistości wirtualnej, na uruchomionej wcześniej symulacji Marsa.

Jedynym ograniczeniem jest rozmiar pokoju. Kroki rejestrowane są w skali 1:1, więc jeden metr w pokoju to jeden metr na Marsie. Przedstawiciel Microsoftu zapewnia, że w planach jest możliwość przesunięcia perspektywy bez konieczności „fizycznego” udania się do wybranego punktu, ale nie chciał zdradzić szczegółów na ten temat.

A może to Minecraft jest rzeczywistością, a my żyjemy w symulacji?

Najmocniej związana z grami prezentacja to Holobuilder, czyli swego rodzaju Minecraft w rzeczywistości rozszerzonej. Po wejściu do umeblowanego pokoju zakładamy HoloLens i nagle okazuje się, że na stołach, szafkach i półkach pełno jest konstrukcji z Minecrafta. Marzenie każdego fana klocków LEGO - możemy dodawać nowe struktury, ale także zmieniać wygląd mebli.

Dla przykładu: po lewej stronie ławki jest nasza wieża, po prawej armia orków, a po środku odcinek trawy. Pod ławką znajduje się natomiast podziemna jaskinia. Po wydaniu komendy „łopata” możemy przekopać trawę, uniemożliwiając orkom dotarcie do wieży. Co równie interesujące, fragment „fizycznej” ławki z prawdziwego świata staje się dla nas niewidzialny, ponieważ wykopaliśmy w tym miejscu dół.

To samo zaobserwować można po znalezieniu półki pełnej eksplodujących beczek. Po przełączeniu „kursora” na pochodnię można wysadzić dziurę w powierzchni, która w rzeczywistości jest przecież półką. Co więcej, eksplozja ujawnia strumień lawy, a z jaskini wylatują nietoperze.

Przedstawiciel Microsoftu zapewnia, że HoloLens analizuje otoczenie w czasie rzeczywistym, nieco na podobieństwo Kinecta, skanującego pokój.

Zobacz na YouTube

Ostatniej prezentacji nie można było niestety doświadczyć „własnoręcznie” - to pokazywana już na wczorajszej konferencji holograficzna wersja programu PS Paint. Użytkownik wybiera różne narzędzia do tworzenia kształtów, obracania, zmieniania rozmiaru czy koloru. Kreację możemy oglądać pod dowolnym kątem, przemieszczając się po pokoju.

Pracownik Microsoftu w kilka minut stworzył misia koalę i to - podobno - bez żadnego doświadczenia z grafiką 3D. Gotowy projekt możemy następnie przesłać do drukarki 3D i cieszyć się fizycznym przedmiotem.

Należy zauważyć, że urządzenie nie jest jeszcze wolne od błędów. Obecnie pracownik Microsoftu musi zmierzyć odległość źrenicy od wyświetlacza przed założeniem gogli, ale w ostatecznej wersji proces ten ma być automatyczny. Problem mają także użytkownicy okularów, które są dość mocno i niewygodnie przyciskane do twarzy przez HoloLens.

Podczas testów kolega z brytyjskiej redakcji nie miał za to żadnych kłopotów z nudnościami, co czasami zdarza się w przypadku Oculus Rift. „Bazując na kilkunastu minutach z urządzeniem, HoloLens wydaje się być dziwne, surrealistyczne i pełne możliwości” - napisał.

Zobacz także