Skip to main content

Pierwsze wrażenia z No Man's Sky

Gra imponuje i budzi wątpliwości.

No Man's Sky od momentu zapowiedzi przyciąga uwagę, a opinie na temat projektu są zróżnicowane. W Londynie mogliśmy spędzić z grą pół godziny. To mało, jak na tak wielki projekt, lecz można już przewidzieć, że po premierze intrygujący tytuł podzieli środowisko graczy.

Produkcja Hello Games bez dwóch zdań trafi do tych, którzy cenią eksplorację - i to taką, której nie towarzyszą żadne konkretne, fabularne cele czy misje. Wciąż nie poznaliśmy szczegółów dotyczących początku przygody i historii, ale wygląda na to, że dotarcie do centrum galaktyki będzie tylko niezobowiązującym, ogólnym zadaniem, a nie czymś niezwykle istotnym.

Przygotowane przez twórców demo pozwoliło pozwiedzać jeden układ słoneczny (z setek tysięcy w pełnej wersji). Zdążyliśmy odwiedzić tylko dwie planety. Zaczęliśmy na pokrytej lodem, gdzie ważny był dodatkowy czynnik dbania o regularne ogrzewanie bohatera. By to uczynić, trzeba było odnaleźć specjalne kapsuły lub wsiąść na chwilę do statku.

Na powierzchni czekają na nas różne zajęcia. Poza podziwianiem widoków, możemy skanować okolicę i podświetlać nieodkryte wcześniej gatunki roślin lub zwierząt, by później przesłać informacje do bazy danych. Faunie i florze możemy nadać też nazwy, które zobaczą inni gracze - o ile w ogóle trafią na tę samą planetę.

Zobacz na YouTube

Istotniejsze jest zbieranie surowców. Twórcy wymyślili na potrzeby gry własną wersję tablicy pierwiastków. Pozyskujemy więc minerały, metale i inne zasoby - najczęściej po prostu niszcząc złoża, choćby czerwone kryształy. Może się też zdarzyć, że cenne elementy będą pod ziemią albo w zamkniętym budynku, co zmusi nas do siłowego otworzenia sobie drogi do skarbów.

Zasoby są niezbędne do tworzenia przedmiotów i ulepszania ekwipunku bohatera. Stopniowo możemy usprawniać kombinezon, statek oraz broń. W ten sposób szybciej pokonamy wrogie drony i nie będziemy musieli przejmować się przemarznięciem, zamontujemy także w skafandrze plecak odrzutowy.

Ciekawy rodzaj gadżetów to granaty. Udało nam się stworzyć takie, dzięki którym można było niszczyć teren - to znacznie ułatwi poszukiwanie ukrytych minerałów, pozwoli też przebić się do jaskini, o ile uda nam się na taką trafić.

Wiele surowców czeka też w skrytkach i skrzyniach na powierzchni planet. Pewne obiekty nabędziemy też drogą handlu z kosmitami, których zabudowania można czasem spotkać. Planety są oczywiście wielkie, więc nawet jeżeli na jakiejś znajduje się baza czy wioska, nie ma gwarancji, że do niej dotrzemy.

Z obcymi można wchodzić w interakcję i rozmawiać. Tego elementu nie mogliśmy potestować dłużej. Interesujący jest jednak system nauki języka. Przed poznaniem znaczenia słów, w oknie dialogowym widzimy tylko dziwne zlepki liter. Dopiero odnajdując tajemnicze monolity możemy nauczyć się niektórych wyrazów, co ułatwia komunikację.

Wielkie monolity mogą być źródłem wiedzy o obcych

Początki nauki mogą być jednak trudne. Jeden z deweloperów obecnych na londyńskim pokazie zaznaczył, że monolity mogą nałożyć na gracza negatywne efekty. Jeżeli nie znamy języka, nie dostrzeżemy potencjalnego zagrożenia. Ot, ciekawostka.

Sama obecność kosmitów i ich artefaktów oraz cywilizacji wydaje się intrygująca. Mamy nadzieję, że wątek ten będzie odpowiednio rozbudowany i nie ograniczy się do pojedynczych postaci zamieszkujących samotne chatki, sprzedających przedmioty graczowi.

Walka również może być istotną częścią rozgrywki, jeżeli odpowiednio ulepszymy broń. Na planetach spotkamy drony strażnicze, które reagują agresywnie, gdy - ich zdaniem - wydobywamy zbyt dużo minerałów lub atakujemy zwierzęta. Model strzelania jest jednak bardzo prosty, a same starcia nieszczególnie ekscytujące.

Tajemnicą pozostaje powód obecności robotów pilnujących porządku. Dlaczego spotykamy je nawet na oddalonych od siebie planetach? Czy to pozostałości jakiejś cywilizacji, czy też po prostu istnieją tylko po to, żeby gracz poczuł się czasem zagrożony?

Wreszcie, No Man's Sky to także nasz statek kosmiczny. Model lotu jest przyjemny i nieskomplikowany - na pewno nie jest to poziom Elite: Dangerous, ale też nie o symulację i realizm chodzi w produkcji Hello Games.

Wejście do pojazdu i opuszczenie atmosfery planety to kwestia maksymalnie kilkunastu sekund. Naprawdę robi to wrażenie. Kosmiczna przestrzeń przyciąga wzrok, nie jest bowiem czarna - widzimy odcienie czerwieni, różu, fioletu.

Żaden gracz nigdy nie zwiedzi wszystkich dostępnych planet. Jest ich zbyt wiele.

W układzie słonecznym możemy niszczyć asteroidy, by uzupełniać zapasy paliwa. Wybieramy też cel podróży i możemy zdecydować się na zaatakowanie innych statków, jeżeli je spotkamy. W demie walka w kosmosie nie była jednak szczególnie wciągająca, gdyż mogliśmy strzelać wyłącznie do dużych, powolnych fregat, by ukraść im zasoby.

Szybko polecieliśmy na drugą planetę, a ta okazała się obfita w wodę. Wylądowaliśmy w miejscu, w którym roiło się od wysepek. Nic nie stało na przeszkodzie, by zanurzyć się, popatrzeć na rybki i poszukać kolejnych minerałów.

Najważniejszym pytaniem pozostaje to związane z powtarzalnością. Krótki kontakt z grą sugeruje, że większość czasu spędzimy na podobnych zajęciach - zbieraniu, eksploracji, walce. Różnice związane będą tylko z proceduralnie generowanymi planetami, a więc z wyglądem otoczenia i ewentualnymi ograniczeniami środowiskowymi.

No Man's Sky to w dużej mierze ciągle spora niewiadoma. Gra jest imponująca, lecz nie sposób wstępnie ocenić tak ogromnej produkcji, która skrywa jeszcze wiele niespodzianek. Można jednak stwierdzić, że spacerowanie po kolorowych planetach i loty w przestrzeni kosmicznej sprawiają wiele przyjemności. Problemem pozostaje rozgrywka - czy wzbudzi odpowiednie emocje, przekonamy się dopiero po premierze.

Zobacz także